Puce Moment – Pozwalamy, aby dźwięki nami kierowały

Puce Moment Anxious Magazine interview
fot. PUCE MOMENT

Duet, Puce Moment to Pénélope Michel oraz Nico Devos. Istnieją od 2005 roku i mają na swoim koncie kilka albumów. W tym roku ukazały się aż dwie, ich płyty, “Epic Ellipses” oraz “Ex Situ”. Muzyka Puce Moment to połączenie chłodnych brzmień posttechno, „miejskiego”, mrocznego dubu, postindustrialnych przestrzeni, nostalgicznych, ambientalnych tekstur czy gdzieś daleko osadzonych wokali. Jednak najbardziej charakterystyczną rzeczą w twórczości duetu z Lille jest trans. Trans, który czasami nabiera niemal ekstatycznego wymiaru.

Michał Majcher


Michał Majcher: Na początku klasycznie, opowiedzcie o początkach Puce Moment?

Puce Moment: Razem z Penelope graliśmy w różnych zespołach jeszcze przed Puce Moment. Nasz, pierwszy zespół wraz z dwoma, innymi przyjaciółmi nazywał się Czapski. Nasze występy na żywo były czymś w rodzaju happeningu. Każdy koncert różnił się od siebie. Graliśmy z tym zespołem coś w rodzaju eksperymentalnego low-fi. Potem razem z innymi osobami graliśmy pod szyldem Lapin Lutherking i brzmiało to bardziej jak jakiś pop math rock. Postanowiliśmy wtedy też założyć własny zespół i nazwaliśmy go Cercueil (po francusku „trumna”). Na początku nasza muzyka była mieszanką elektronicznego dark folku z ambient popem. W pewnym sensie piosenki bardzo różniły się od siebie, więc zdecydowaliśmy, że podzielimy zespól na dwa segmenty. Jeden z nich nadal nazywał się Cercueil (elektro pop), a drugi Cercueil on the Beach (bardziej eksperymentalny). Ponieważ dla wielu osób było to mylące, postanowiliśmy zmienić nazwę na Puce Moment.

M.M.: Nie mogę nie zapytać się o Waszą nazwę. Puce Moment to tytuł filmu zmarłego nie tak dawno Kennetha Angera. Czy stąd ją zaczerpnęliście?

P.M.: Tak, nazwa Puce Moment pochodzi od filmu Kennetha Angera. Odkryliśmy jego wszystkie fantastyczne, eksperymentalne filmy gdzieś na początku lat 2000. Spodobał nam się sposób, w jaki nazwa ta mogła brzmieć jako odniesienie, a także jak brzmi ona w kontekście języka francuskiego. Puce to po francusku mały robak, więc może brzmieć jak mała chwila.

Puce Moment Anxious Magazine interview
fot.: Stephane Mafettes

M.M.: Nickolas, ukończyłeś Le Fresnoy – Studio national des arts contemporains. Pénélope jest klasycznie wykształconą wiolonczelistką, wokalistką, a także multiinstrumentalistką. Jak sądzicie czy Wasze wykształcenie i edukacja mają wpływ na to co obecnie tworzycie?

P.M.: Le Fresnoy oferuje studia podyplomowe, które są zwieńczeniem pewnej drogi, kiedy artystyczne podejście studenta jest już dobrze rozwinięte. Jest to międzynarodowa szkoła, która umożliwia studentom-artystom realizację dwóch projektów w ciągu dwóch lat, ze wsparciem technicznym oraz produkcją. W naszym przypadku edukacja formalna może zapewnić ramy, ale to nasz sposób interakcji i wyłamywania się z tych ram określa kim jesteśmy poprzez nasze wybory. Nasz proces pracy w dużej mierze opiera się na eksperymentowaniu. Z Puce Moment lubimy twórcze sytuacje i zderzenie z nimi. Służy to do zdobywania nowych doświadczeń, które prowadzą do innego spojrzenia na grę na tradycyjnych instrumentach (takich jak na przykład organy, katarynki, koto) czy zabawę gatunkami muzycznymi (gagaku, śpiew operowy).

M.M.: Czy gdy zaczynaliście, mieliście już plan jak ma brzmieć Wasza muzyka? Czy raczej wyszło to naturalnie, może w drodze improwizacji?

P.M.: Nigdy nie zastanawiamy się, jak powinna brzmieć nasza muzyka. Eksperymentujemy z dźwiękami, jednak często te oryginalne dźwięki prowadzą całe piosenki. Czasami tworzymy podstawy przed rozpoczęciem gry, na przykład kiedy pracujemy nad muzyką do performanc’u związanego z tańcem. Rozmawiamy z choreografem o jego celu oraz budujemy dźwięki wokół różnych koncepcji z własnymi interpretacjami.

M.M.: Co Was inspirowało na początku Waszej działalności ?

P.M.: Pierwsze kontakty z „eksperymentalną lub współczesną muzyką”, jeszcze przed założeniem Puce Moment to były zespoły Sonic Youth oraz Bastärd z Francji. Byliśmy też wielkimi fanami wytwórni Skin Graft i uwielbialiśmy zespoły takie jak Men’s Recovery Project, You Fantastic. Organizowaliśmy też koncerty w naszym salonie, kiedy mieszkaliśmy w Dunkierce. Grały u nas Arab on Radar, The Oxes, Guapo… Później przez prawie dziesięć lat zajmowaliśmy się festiwalem Mon Inouïe Symphonie. Występowały między innymi Pan sonic, Animal Collective, Fred Frith, Lydia Lunch, The Ex… Mieliśmy też okazję grać z Black Dice, Liars, Young Gods, Yellow Swans …. więc przez te lata, powiedziałbym, że wszystko to inspirowało nas w taki czy inny sposób. Poza tym w jakiś sposób wszystko to jest nadal obecne w tym, co robimy teraz.

M.M.: W maju tego roku wydaliście swój, kolejny album “Ex situ”. Dla mnie jest on jakby kontynuacją wcześniejszej płyty “Epic Ellipses”, z tym, że słychać jakby jeszcze więcej zdecydowanego, niemal ekstatycznego transu.

P.M.: Moim zdaniem płyty te różną się od siebie. “Epic Ellipses” wydaje się być bardziej eteryczną i mechaniczną, być może także klimatyczną. “Ex situ” jest bardziej powiązana z ziemią i jakąś jej, ezoteryczną naturą. Ponadto pomiędzy tymi dwoma albumami upłynął długi okres czasu. “Epic Ellipses” był gotowy od dwóch lat. Jednak opublikowanie go zajęło bardzo dużo czasu, ponieważ Sub Rosa miała już wcześniej zaplanowane inne wydawnictwa. W czasie gdy tworzyliśmy te płyty pracowaliśmy też nad różnymi projektami, więc miało to również wpływ na kierunki, w których zdecydowaliśmy się podążać.

M.M.: Puce Moment zdecydowanie kojarzy mi się z transem. Dla mnie to jakby rzecz wpisana w Waszą twórczość. Czym on jest dla Was?

P.M.: Nadchodzące projekty Puce Moment (“Sans Soleil” oraz “ORGII”), czy to w formie nagrań, czy występów na żywo rzeczywiście mają wspólny wątek, polegający na pewnym poziomie powiązania z muzyką sakralną. Ogólnie rzecz biorąc, fascynuje nas przyzywająca moc muzyki, czy to poprzez obrazy, emocje, czy różne formy energii. Nasze podejście jest jednak bardzo pragmatyczne. Nasz proces pisania wymaga doświadczania trwania, aby mogła zadziałać alchemia dźwięków. Więc w pewnym sensie staje się to transem, nawet jeśli nie było to celem na początku.

M.M.: Wróćmy jednak do “Ex situ”. Czy tej płycie przypisany jest jakiś koncept? Tutaj chodzi mi o tytuły utworów , które są nazwami specyficznych miast czy miejsc.

P.M.: Kiedy pisaliśmy te piosenki pracowaliśmy nad kilkoma, innymi projektami. Dwa z tych utworów powstały pierwotnie na potrzeby tanecznego występu choreografki Vanii Vaneau w ramach jej projektu “Nebula”. “Nebula” bada związek między ludzkimi ciałami a naturą jako spotkanie pól siłowych w postapokaliptycznym kontekście. To przejście w nieznane i jakby chwila zaćmienia, która daje wgląd w inne możliwe światy. Dwie inne piosenki zostały stworzone do innego spektaklu tanecznego zatytułowanego “En son lieu”, choreografa Christiana Rizzo. “En son lieu” dotyczy wyłącznie kwestii lokalizacji. Przepływa po fragmencie ograniczonym w przestrzeni, by powrócić do właściwości materii, budzi jakość gestu w bezpośredniej relacji z otaczającym krajobrazem. Kiedy zdecydowaliśmy się przerobić te utwory, aby stworzyć album, pomyśleliśmy o nadaniu im nazw starożytnych miast, które rezonują z pierwotnym celem, dla którego zostały stworzone. W pewnym sensie te wielkie miasta istniały tu tylko dla Puce Moment w czasach Ziemi.

Puce Moment Anxious Magazine interview
fot.: Alternative Teken

M.M.: Moim zdaniem brzmienie Puce Moment to jakby połączenie dźwięków posttechno, kraut rocka, postindustrialu, elektroakustyki czy „miejskiego” dubu. Co was obecnie inspiruje?

P.M.: Tak, może to być to wszystko, a może jeszcze więcej. Pozwalamy, aby dźwięki nami kierowały, ale też często próbujemy znaleźć lub stworzyć nową muzykę. To, co jest „nowe”, to często nowa kombinacja starych rzeczy, zmieszana z nowym podejściem do starego sprzętu lub nowym sprzętem używanym w starym stylu. Mamy wiele muzycznych korzeni, które czasami pojawiają się tam, gdzie się ich nie spodziewaliśmy i próbują przejąć inicjatywę w danym utworze. Myślę, że kiedy zaczynamy tworzyć muzykę, bardziej inspirują nas uczucia i nastroje niż ona sama. Może to być to, co aktualnie czytamy, film, który właśnie obejrzeliśmy lub rozmowa, którą właśnie odbyliśmy. Potem, kiedy te uczucia zostaną skonkretyzowane za pomocą niektórych dźwięków, wtedy nasze muzyczne zaplecze i przyszłość przejmują inicjatywę, aby coś stworzyć.

M.M.: Skomponowaliście też wiele ścieżek dźwiękowych między innymi do performance’ów związanych z tańcem, filmów fabularnych a także dokumentalnych.

P.M.: Tak, to duża część naszej pracy i zajmuje to też dużo czasu. W pewnym sensie to naprawdę ciekawe, ponieważ każdy projekt zmusza nas do robienia różnych rzeczy, a także sprawia, że tworzymy muzykę wokół kontekstu, a czasem z nowym sprzętem. Na przykład pożyczyłem lirę korbową do projektu tanecznego z choreografką Mylene Benoit. Tak mi się spodobała, że znajomi postanowili mi ją podarować na 40. urodziny. Można ją usłyszeć na przykład w utworze “Antinoë” z płyty “Ex situ”. Tworzymy również własne projekty performatywne / taneczne / dźwiękowe, czasem z różnymi osobami. W ramach naszego projektu o nazwie Sans Soleil (taniec i muzyka) byliśmy w Japonii, aby nagrać instrumenty używane w Gagaku (cesarska, japońska muzyka). Na potrzeby innego projektu stworzyliśmy muzykę do grania na mechanicznych organach. Zaowocowało to występem z nimi oraz płytą O.R.G…. więc tak, tworzymy muzykę do performanców związanych z tańcem, ścieżki dźwiękowe itp., ale jest to bardziej część całości w naszym życiu.

M.M.: Tworzycie również zespół, Cercueil. Możecie o nim opowiedzieć?

P.M.: Cercueil to nasz „popowy” projekt, a może w ten sposób myślimy o nim. W odróżnieniu od Puce Moment, utwory są krótsze, jest też więcej wokali. Wydaliśmy dwa albumy, w 2009 oraz w 2011 roku, a 10 lat temu graliśmy z nim trasę. Niestety potem byliśmy bardzo zajęci innymi projektami, więc dopiero w 2013 roku nagraliśmy EP-kę, a ostatnio kolejną w listopadzie 2022 roku zatytułowaną “Bad Posture”. Pracujemy nad nowym materiałem Cercueil oraz planujemy ponowną trasę koncertową pod koniec 2023 roku.

M.M.: Jakie są wasze plany na przyszłość?

P.M.: Mamy gotową nową płytę opartą na muzyce, którą stworzyliśmy dla naszego projektu Sans Soleil, o którym już mówiłem. Płyta ta składa się z elektroniki, wokali i muzyki Gagaku. Mamy nadzieję, że ktoś będzie chciał wydać ten dziwny projekt jeszcze w tym roku lub w 2024. Obecnie pracujemy też nad kolejnym nowym projektem, który powstał po naszym O.R.G. ponieważ również używamy w nim organów. Tym razem pracujemy z organami kościelnymi i syntezatorem modularnym. Mamy dostęp do dużych organów w kościele, aby ćwiczyć i komponować. Ten projekt będzie gotowy do występu na żywo wiosną 2024 roku, a także nagramy z nim materiał. Planujemy zagrać kilka koncertów Puce Moment jesienią 2023. Bierzemy udział również w nowym projekcie choreografa Christiana Rizzo o nazwie „Je vais t’écrire”. Poza tym Puce Moment zagra siódmego października z Young Gods w Lille.


Recenzja: Puce Moment – Epic Ellipses

Recenzja: Puce Moment – Ex Situ


BANDCAMP

pucemoment.org

FACEBOOK

YOUTUBE