THIGHPAULSANDRA

ThighpaulSandra Anxious Magazine

Zwiemy ich często outsiderami, geniuszami, ekscentrykami. Każde narodziny takiej jednostki zapisane są w gwiazdach. Nieistotne do jakiej dziedziny działania się podłączą, gdyż każdy ich krok po naszej Matce Ziemi jest afirmacją czegoś więcej. Dzięki otwartości umysłu, nie oglądając się na skostniałe schematy społeczno- obyczajowe udaje się im uzyskać nową jakość.

Timothy Lenis, walijczyk z pochodzenia, znany bardziej jako THIGHPAULSANDRA zdecydowanie pasuje do powyższego „rysopisu”. Ujawnienie się jego potencjału muzycznego nastąpiło w 1994 roku, kiedy to zasiadł za stołem mikserskim i zajął się nagrywaniem i współprodukcją jednego z albumów Juliana Cope`a “Autogeddon”. Sytuacja ta powtórzyła się w kolejnych latach przy powstawaniu “Mothers” i “Interpreter”. Ich współpraca oraz wspólne uwielbienie dla improwizowanej elektroniki i krautrocka zaowocowała narodzinami „glambient`owego” projektu QUEEN ELIZABETH. Drugim ważnym wydarzeniem zaistniałym w czasie „rzeczywistym”, które podkreśliło perfekcję, wszechstronność oraz potężny potencjał THIGHPAULSANDRY była (i jest) współpraca z angielsko- psychodelicznorockowym SPIRITUALIZED. W 1997 roku THIGHPAULSANDRA został poproszony o udział w ich trasie koncertowej po Stanach Zjednoczonych i przejął odpowiedzialność za wszelką elektronikę. Jak często bywa w takich sytuacjach po zakończeniu tourne stał się pełnoprawnym członkiem grupy. Aby zamknąć trójkąt potrzebne nam jest trzecie wydarzenie, moim zdaniem najważniejsze. Po wstępnych rozmowach przeprowadzonych pod koniec 1996 roku i wraz z nastaniem 1997 THIGHPAULSANDRA staje się częścią lunarnych szperaczy – COIL. Jak sam twierdzi, jest to więcej niż dogodna sytuacja bycia jednym z nich. „Jestem wolny, niczym nie skrępowany w kreowaniu dźwięków, które kocham”. Doskonałym dowodem na potwierdzenie tych słów niech będzie “Astral Disaster”, czy “Queen Library…”.

ThighpaulSandra Anxious Magazine

Zostawmy na boku poważne rzeczy i przejdźmy do samego THIGHPAULSANDRY, który jest naszym daniem głównym. W 2000 roku zostaliśmy uraczeni zaledwie dwuutworową Ep “Some Head”- jednakże te 30 minut muzyki potraktujmy jako starter, który w wystarczający sposób uzmysławia niebagatelność, a wręcz pewną perfekcję zarówno pod względem twórczym jak i wykonawczym. Już w pierwszym utworze “Black Nurse” otrzymujemy kosmiczno przestrzenne pasaże przechodzące w zrytmizowaną część utworu z wokalizą J. Balance`a, a następnie całość swobodnie „przesuwa się” w kierunku abstrakcyjnej elektroniki. W drugim odkryciu “Tudor Fruits” THIGHPAULSANDRA ukazuje swoje uwielbienie dla muzyki współczesnej” wygrywane sekwencje na francuskim rogu (z wykorzystaniem ring modulator), delikatne instrumenty perkusyjne jak dzwoneczki czy talerze kreują niesamowitą aurę wokół tego utworu. Nie mogę tu pominąć anielskiego, preparowanego chóru, który zabiera nas daleko, a raczej bardzo, bardzo wysoko. Za każdym razem pomiędzy dźwiękami i partiami instrumentów możemy odnaleźć powszywane partie syntezatorów czy analogowych modulatorów- są one jakby stałą wizytówką THIGHPAULSANDRY. Wielu może zdziwić czy zaskoczyć wielokrotne wykorzystywanie elementów muzyki współczesnej czy konkretnej. Odpowiedź znajdziemy wracając do dzieciństwa naszego bohatera, który dorastał w rodzinie o muzycznym profilu (matka – śpiewaczka operowa, dziadek dyrygent), gdzie na porządku dziennym słuchało się kompozytorów dwudziestowiecznych; w szczególności Stockhausena`a, Cage`a, Uarese`a, Oliviera Messiaen`a. Jak sam wspomina: „większość rówieśników szalała na punkcie Uriah Heep czy Status Quo, ja w tym czasie doświadczałem “Hymen” Stckhausen`a. Automatycznie w ich oczach stałem się dziwakiem i outsiderem”. Jednakże dało to samemu muzykowi bardzo szeroki wgląd w zrozumienie zjawiska zwanego MUZYKĄ.

Kiedy rozmawiałem, w oczekiwaniu na duży, solowy album ze znajomymi, wielu z nich oczekiwało tylko jednego: drone`ów, drone`ów i jeszcze raz drone`ów. Było to prawdopodobnie spowodowane asystą THIGHPAULSANDRY przy powstawaniu albumów Coil`a “Queen…”, “Time Machines” czy projektu Queen Elizabeth. I stało się: debiutancki, dwupłytowy album “I, THIGHPAULSANDRA” ujrzał światło dzienne, tak tak- światło dzienne. Nagrywany był tylko i wyłącznie nocą przez okres ponad dwóch lat. W sesji brało udział łącznie piętnastu muzyków (Coil, Cyclobe, Spiritualized, Anal, Julian Cope), którzy pod batutą THIGHPAULSANDRY zarejestrowali ponad dwie godziny muzycznej uczty. Aby skumulować jak największe pokłady energii i wykreować specyficzną, homoerotyczną atmosferę muzycy grali ubrani jedynie w lycrowe kostiumy, bądź po prostu nago. Grafika płyty, która przedstawia THIGHPAULSANDRĘ w szatach maga z magiczną różdżką stanowi ciekawą przenośnię, wyrażającą moc artysty jako kreatora pewnych zjawisk, przestrzeni. Sam THIGHPAULSANDRA osobiście odcina się od jakichkolwiek połączeń z ezoteryczną tradycją brytyjską. Jak twierdzi, jest outsiderem i nie darzy żadnym respektem społeczeństwa, ani kanonów z nim związanych. Wręcz odpychają go oferty i propozycje wysuwane przez strefę rządzącą i świat mediów.

Wracając do samej muzyki – płyta wręcz eksploduje jak granat ilością pomysłów, wykonaniem, rozmachem, aranżacjami i samą produkcją. Z tą jedną różnicą, że granat służy za broń niszczącą, destrukcyjną; tutaj siła ta obrócona jest w przeciwstawnym kierunku- służy kreowaniu nowej jakości. Opisanie i szczegółowe przedstawienie całej pozycji mogłoby być dobrym tematem na elaborat naukowy, co nie jest moim celem w tym wydaniu. Myślę, że każdy, kto lubi przyglądać się światu muzyki przez obiektyw kalejdoskopu będzie zachwycony. Nie ma tu tylko i wyłącznie drone`ów, których oczekiwali znajomi. Mamy za to doskonałe przejażdżki w sosie psychodelicznym, piosenki krautrockowe, wyborną elektronikę, niesamowite aranżacje smyczków, trybalne rytmy. Mógłbym tak w nieskończoność wymieniać i opisywać. W tym wszystkim odnajdujemy delikatną pajęczynę, która łączy wszystko w jedność- tutaj właśnie są te nasze ukochane drony. Cóż zatem zostało nam na deser? Latem 2001 roku THIGHPAULSANDRA przypomina nam się czteroutworową (wersja CD) Ep “Michel Window Publicity”, która jak zawsze rewelacyjnie wyprodukowana i zaaranżowana przedstawia nam troszkę innego THIGHPAULSANDRĘ. Bardziej przestrzenne kompozycje, kosmiczno-kiczowata melodyka. Wyjątek stanowi zamykająca kompozycja “Fouled” (znów z J. Balance`m na wokalu), która przechodzi w gitarowo- wokalno- perkusyjny chaos. Jesień 2001roku obfituje w kilka zdarzeń, które zapewne wpłyną na najbliższą przyszłość THIGHPAULSANDRY (mimo, że mamy w tej chwili drugą połowę 2002 r.). po pierwsze: – prawie półroczna trasa po USA wspólnie z Spiritualized; po drugie pewne niesnaski w szeregach Coil spowodowane punktem pierwszym; po trzecie cały czas przekładana jest data wydania kolejnego długogrającego wydawnictwa naszego bohatera z różnych powodów. Nie wnikajmy a raczej poczekajmy.

Marek ‘Lokis’ Nawrot

P.S. Celowo pomijam gorący temat, jakim jest z pewnością „konflikt” pomiędzy THIGHPAULSANDRĄ a Coil`em. Od tego aż huczały websites reprezentujące Coil. Sprawdźcie to sami!


Tekst ukazał się w numerze 8 ANXIOUS, 2002 r. Archiwalne numery ANXIOUS możecie nabyć w pdf w tym miejscu.

Postaw mi kawę na buycoffee.to