KSIĘŻYC – Od sakralnego śpiewu po pianie koguta

Księżyc Anxious Magazine
fot.: Krzysztof Podbielski

Jaki jest Księżyc, każdy widzi, ale nie każdy usłyszy. Księżyc w pełni, nie jest tym samym co Księżyc w nowiu. To jego różne odbicia. Cienie, „Dziady”, ludowe strachy i zjawy odbite w krzywym zwierciadle. Demony, które przybrały postać małej dziewczynki z mandragory, której „rosną włosy na czapeczce, rosną paznokcie u skarpet”. Krążą wokół Nocnice istoty demoniczne męczące małe dzieci o oczach jak jeziora, a w nich odbite światło Księżyca. A kiedy przerazisz się już dostatecznie, by wyjść zza pieca, zakochasz się na Amen. Taki jest „Księżyc” ze swoją ludowością, teatrem i równoległą groteską. Księżyc znikł prawie dwie dekady temu w pełni (a właściwie w kwadrze – ostatnią wydaną płytą). Pozostali w pamięci ulotni, niedotykalni jak światło i dźwięki które pozostawili. Powrócili w 2015 r., zamknęli się w Królikarni i stworzyli nową muzykę, wydaną pod tytułem Rabbit Eclipse.

Kto ma uszy niechaj słucha.
“Ja jestem księżyc / ty jesteś słońce / mam w oku perłę / masz w oku krzemień”.

Rozmawiał: Artur Mieczkowski


Księżyc Anxious Magazine
fot.: Dawid Laskowski

Artur Mieczkowski: W jakiej fazie aktualnie jest Księżyc? Czy po reaktywacji i wydaniu nowej płyty, szykuje coś nowego?

Robert Niziński: Niezmiennie, może nie tyle „szykujemy coś nowego”’, co pojawiają się nowe sytuacje. Tak było między innymi z „muzyczną otuliną” Snu Nocy Letniej dla Teatru Polskiego Radia. Na zaproszenie Darka Błaszczyka (reżysera spektaklu) w miłej kooperatywie z Jackiem Hałasem powstała dość osobliwa muzyka do tej szekspirowskiej adaptacji.

Remek Mazur-Hanaj: Chcielibyśmy co jakiś czas organizować specjalne wydarzenie, na które zapraszać będziemy ważnego dla nas muzycznego gościa, mamy nadzieję, że pierwsze takie święto zaserwujemy naszym fanom i sobie u progu najbliższej jesieni, ale póki co nie chcemy zdradzać więcej szczegółów.

A.M.: Księżyc w latach 90. padł na podatny grunt. Obuh Rec. obok takich tuzów jak brytyjski World Serpent w piękny sposób oprawiał dźwięki. Księżyc w tamten czas idealnie się wpasował. Jak ma się w obecnych czasach Wasz projekt?

R.N.: Teraz jest zdecydowanie inaczej, odbiór naszej muzyki jest szerszy i geograficznie i socjo-demograficznie. Oprócz naszych fanów z „tamtej epoki” pojawiła się spora grupa młodszych sympatyków, którzy odkryli Księżyc w fazie jego „zaćmienia” za sprawą Internetu bądź ulotnych wydawnictw Obuh Rec., przekazywanych z rąk do rąk.

R.H.: Niewątpliwie miło jest docierać do większej liczby słuchaczy, taka „odpowiedź” daje satysfakcję, ale też stanowi nowe wyzwanie. Staramy się być wierni sobie czyli zanurzać się w chwilę, ale jednocześnie też wystawać kantem z bieżącego momentu – mód, które nadają mu charakter i jednocześnie usztywniają.

KSIĘŻYC ANXIOUS Magazine
fot.: Dawid Laskowski

A.M.: Znikliście w czasie jakby ta muzyka przestała być już tak bardzo tajemnicza – odarto ją trochę z szat. Dziś, następuję jakby zwrot ludzi ku korzeniom – przesyt materią, poszukiwanie ducha. Jak oceniacie dzisiejsze zapotrzebowanie na muzykę?

R.N.: Wygląda na to, że poszukiwanie duchowości i podążanie za tajemnicą, głód poetyckiego niedopowiedzenia jest wciąż czymś, co jest ludziom bliskie. Tak, jak kiedyś, dziś te potrzeby wciąż dają znać o sobie. To takie bardzo ludzkie i chyba ponadczasowe, dlatego trudno w tej kwestii wyznaczyć jakąś granicę między teraźniejszością a przeszłością.

R.H.: Muzyka z zasady jest niematerialna, a jednocześnie odbieramy ją całym ciałem. Z jednej strony świat nie mieści się w człowieku, a z drugiej człowiek nie chce się zmieścić w świecie, który zna, nieustannie musi poszerzać jego granice. Muzyka chyba dobrze oddaje ten paradoks.

A.M.: Pierwsze wydania płyt Księżyc na aukcjach internetowych osiągają przyprawiające o zawrót głowy kwoty. Spodziewaliście się, że legenda w uśpieniu rośnie?

R.N.: Szczerze mówiąc nawet nieszczególnie śledziliśmy te zjawiska. Raz po raz docierały do nas informacje o jakichś licytacjach i kolekcjonerskich „biciach”. To było zabawne dowiadywać się o tym, że Księżyc jest w „taaakiej cenie”.

R.H.: Marzę sobie, że to dlatego, iż dla naszych słuchaczy ważna jest wolność, podobnie jak dla nas, wolność do poznawania samego siebie.

KSIĘZYC Anxious magazine
fot.: Dawid Laskowski

A.M.: Księżyc „stary” i Księżyc „nowy”, to odległość pomiędzy bardziej piosenkową wersją Księżyca a instrumentalną. Co się dokonało na jego powierzchni przez lata nieobecności, że poszliście w tą stronę prezentacji?

R.N.: Dokonało się wiele. W tzw. międzyczasie członkowie grupy realizowali projekty poza Księżycem, w różnych konstelacjach osobowych i w różnych stylistykach. Od współczesnych interpretacji ludowej muzyki „korzennej”, jak w przypadku Agaty i Remka Pies szczeka, Wędrowiec oraz Bractwo Ubogich, po muzykę improwizowaną i eksperymentalną. W okresie poprzedzającym reaktywację Księżyca miałem przyjemność współpracować i występować z wieloma artystami powiązanymi z wytwórnią Monotype. To m.in.: Phill Niblock, Al Margolis, Lydia Lunch, Mia Zabelka, Komora A, Mirt, Neurobot, czy duet Tarzani. Udało mi się też zrealizować kilka projektów na polu łączenia obrazu i dźwięku. Mam tu na myśli pracę wideo Za Siódmą Górą. Concert., dedykowane instalacje dźwiękowe (np. do wystaw Maurycego Gomulickiego Swimming Lessons i New Adventures of Little Mary) oraz muzykę do filmów. Te doświadczenia z pewnością odcisnęły się na nowym obliczu zespołu (co słychać na Rabbit Eclipse). Poszerzyło się także instrumentarium – chociażby Remek rozwinął grę na skrzypcach i dopiął się do liry korbowej. Ja na czas jakiś przesiadłem się na klarnet basowy. Dodatkowo Remek zgromadził imponującą fonotekę nagrań terenowych, które w przetworzonej przez niego formie i brzmieniu towarzyszą nam jako ‘taśmy’ podczas koncertów i na nagraniach płytowych.

R.H.: Ja na swojej płycie Nagrania terenowe snów (Requiem Rec.) eksploruję nagrania tradycyjnej muzyki instrumentalnej, ale już jej druga część, czekająca na wydanie, to same śpiewy, choć specyficznie, „bezjęzykowo” potraktowane. Na pewno wrócimy w odpowiednim momencie do piosenek.

A.M.: Rabbit Eclipse został wydany w brytyjskiej wytwórni. Nie ma miejsca na Księżyc w rodzimej wytwórni? Utrzymujecie kontakt z Woyckiem z Obuh Rec.?

R.N.: To pytanie zabrzmiało dość dramatycznie. (; Utrzymujemy kontakt z Wojckiem z Obuh, i wznowienie pierwszego albumu na CD w 2013 ukazało się nakładem jego wytwórni. A, że propozycja wydania drugiego albumu przyszła z Londynu, to chyba nic niepokojącego. Po prostu przyjęliśmy ją i tak powstał album Rabbit Eclipse dla Penultimate Press.

R.H.: Z Wojckiem zawsze. Podobnie jak z Włodkiem Nakonecznym z Koka Records, jego siostra Olga śpiewała w pierwszym składzie Księżyca, a jego muzyczna protegowana – Svitlana Nianio i kapela Cukor Biła Smert’ była dla nas ważnym drogowskazem i muzyczną przyjaźnią.

KSIĘZYC ANXIOUS Magazine
fot.: Dawid Laskowski

A.M.: A propos – wielce ciekawa wydawałaby się współpraca Za Siódmą Górą i Księżyc. Obie formy nabrały nowych kształtów. Księżyc Za Siódmą Górą by zabrzmiał?

R.N.: Taka kolaboracja jest wielce ciekawa i dostarcza dużo miłych wrażeń. Tak się szczęśliwie złożyło, że miałem okazję grać kilka koncertów z Za Siódmą Górą (m.in. na Art Biennale w Kijowie, na Unsound Festival w Krakowie, w Lublinie, w Kazimierzu). Jesteśmy blisko spowinowaceni, jeśli chodzi o muzyczne upodobania i co ważne, bardzo się lubimy, co wpływa na jakość współpracy. Zobaczymy, co się wydarzy w tej kwestii… czas pokaże. Takim „ogniwem łączącym” jest też osoba Pawła Romańczuka (Małe Instrumenty), który uczestniczył w nagraniach Rabbit Eclipse i występuje w dyżurnym składzie Za Siódmą Górą.

A.M.: Część utworów nie zmieściła się na Rabbit Eclipse – czym się różnią od tych co widnieją na płycie? Może jest szansa by ukazał się w formie EP-ki?

R.N.: Pewnie taka szansa jest, ale trudno powiedzieć teraz, czy z niej skorzystamy. To były w większości kawałki „retrospektywne”. Od czasu tamtej sesji w Królikarni, pojawiło się dużo nowych pomysłów, które mają potencjał i sądzę, że są warte dopracowania. Chyba na nich skupimy się bardziej, myśląc o kolejnych wydawnictwach.

A.M.: Koncertowy Księżyc to performance – kiedyś w małych przestrzeniach, dziś dla kilkuset ludzi. Trudno było się przestawić? W Waszej muzyce wydaje się być istotna więź ze słuchaczem.

R.N.: Więź ze słuchaczem – odbiorcą jest kluczowa. Albo płynie energia intensywnie albo jest zablokowana. Mam wrażenie, że to się dzieje niezależnie od ilości osób na widowni. Bywa, że kameralne wystąpienia bardziej nas eksploatują niż te dla większego audytorium.

A.M.: Jak się Wam próbowało w Królikarni. To dość osobliwe miejsce na granie i nagranie materiału na płytę. Już sama nazwa przywołuje w głowie ponownie czary, chroboty zza pieca.

R.N.: Próby były wyjątkowe, a ludzie wokół (dyrekcja, pracownicy a nawet panowie i panie z ochrony) serdeczni i pomocni. To, oprócz inspirującego otoczenia – architektury i rzeźb, miało niebagatelny wpływ na przebieg prac nad albumem. Wspaniale, że mogliśmy znaleźć się w innym świecie, wyłączyć na xxx godzin z realiów codzienności – zaszyć w mikrokosmosie Królikarni, żeby „wyhodować” tę płytę…

R.H.: To wspaniała akustycznie przestrzeń, pełna zajączków odbijanych przez sztukę różnych epok. Czuliśmy się tam swobodnie jak dzieci.

A.M.: Świadomość odgrywająca pierwszoplanową rolę w życiu duchowym człowieka ulega wielu złudzeniom – trochę tak postrzegam Waszą muzykę. Słuchowisko w krzywym zwierciadle, raz trochę w formie makabreski, innym razem z grymaśnym uśmiechem na pozbawionej kolorów twarzy. Wszystko jest ułudą a świat jest projekcją – również świat dźwięków? Księżyc wedle mnie jest bliski takiemu indywidualnymi odbiorowi przez każdego z osobna słuchacza.

R.N.: Tak, dobrze o tym pamiętać, że romantyczna natura naszej muzyki, ta jej uduchowiona wzniosłość na miarę misterium, przeplata się z zabawą, czarnym humorem, i swego rodzaju drwiną z patosu. Wszystko to jest przypieczętowane raz łezką w oku raz przymrużeniem oka… w zależności od słuchacza.

R.H.: To prawda i każdy taki świadomy słuchacz jak Ty cieszy nas podwójnie, ale też trzeba pamiętać, że awers złudzenia ma silnie wybity rewers wiary, w naszym przypadku takiej dziecięcej, naiwnej i tak chyba będzie do końca świata w przypadku muzyków i poetów. Albo i jeden dzień dłużej.

KSIĘŻYC ANXIOUS Magazine
fot.: Dawid Laskowski

A.M.: „Nie ma w umyśle nic takiego, czego by nie było pierwej w zmysłach, oprócz tego, co było w zmysłach i umysłach przodków” – zdanie Locke’a, które przerobił Ochorowicz. I to jest pytanie do Was – inspiracja jest cechą indywidualną, czy poniekąd zakodowana w DNA przekazywana z najdalszych nawet pokoleń?

R.N.: Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Może jest jakaś uniwersalna zasada, ale bardziej niż u przodków i w przekazie DNA szukałbym w najbliższym otoczeniu, w którym wzrastamy i nasiąkamy jego treścią. Na tyle, na ile obecne w nim są relikty z przeszłości, pewnie mogą one w nas coś zasiać, i zakiełkować potem jako inspiracja… Poniekąd stary poczciwy księżyc jest takim odwiecznym reliktem, który wciąż oddziaływuje na ludzi… (:

A.M.: Gdzie szukać muzycznych źródeł Księżyca starego i nowego?

R.N.: Od muzyki dawnej po współczesną, od poważnej po niepoważną, od minimalizmu po maksymalizm, od sakralnego śpiewu po pianie koguta, itd. Można by długo wymieniać…

R.H.: Pewnie w tym, co Konwicki ujął zdaniem: „jak daleko stąd, jak blisko”.

A.M.: Mglista to łącznik Waszych dwóch albumów – czy na Rabbit Eclipse widnieje też łącznik względem nowej płyty?

R.N.: To dobre pytanie… Może wkrótce ten łącznik uda nam się odkryć? (:

A.M.: A czy Pies Szczeka nadal? Jest szansa na wydanie płyty?

R.H.: To był projekt ściśle związany z pasją odkrywania nieznanego lądu muzyki polskiej wsi, można go porównać z wywoływaniem zdjęć, trochę zależało od nas jak to zrobimy, ale tak nas zadziwiała ta muzyka (jak obraz, który się wyłaniał za każdym razem inny), że przede wszystkim chcieliśmy podzielić się tym odkryciem, prawdą z przeszłości, którą ono niosło. Frajdę nam sprawiało uczenie się tej muzyki. Ale to było granie muzyki ze starych fotografii, które zawsze gdzieś były w tle. To był projekt edukacyjny, graliśmy w pewnym okresie bardzo często, w sumie wieleset razy staraliśmy się przywołać ten dawny świat muzyczny, ale na jego warunkach: świata bez technologii, opartego wyłącznie na pamięci ulotnej chwili i niech tak zostanie. Parę kawałków wyszło na składance Muzyka z domu tańca.

Wędrowiec nadal przemierza świat, nagrywa, koncertuje?

R.H.: Wędrowiec stał się kapelą dwóch dzieciatych rodzin, co skutecznie uniemożliwiło jego istnienie, ale nie odszedł bezpowrotnie, jest demo, które ujrzy światło dzienne, jeden utwór znajdzie się nawet już niedługo w antologii avant-folku Slavic Mirrors, którą przygotowuje wspólnie In Crudo i Requiem Records. Mam nadzieję, że Wędrowiec jeszcze powróci na żywo.

Wywiad ukazał się w Noise Magazine #3 (14) 2017

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Księżyc i jego satelity

Księżyc Anxious Magazine
11.06.1991 pierwszy skład z Olgą Nakonieczną (w środku).
Gdańsk, C-14 “Ukraińskie noce” org. Koka Records: grali Miłość, Awodazara 55, Bielizna, TOTART, Księżyc, AET Kontakt, Free Kontakt, Ha-Hamalija, Iwanow Down (Kijów) [zdjęcie z facebook zespołu]

W 1990 roku trzy dziewczyny, których wspólną pasją było: piękno, harmonia i śpiew przyjęły nazwę Księżyc. W 1993 r. światu ukazuje się 7″ krążek Nów. wydany przez rodzimy Obuh Rec. Trzy lata później rodzi się długogrająca płyta zatytułowana po prostu Księżyc. Wrócili w 2015 r., płytą Rabbit Eclipse stworzoną i nagraną w Królikarni.

Teksty Księżyca, są dość oszczędne, ale niezwykle sugestywne. W pierwotnej fazie działalności zespołu to one tworzyły obok dźwięków nastrój baśniowej groteski, pełnej czarów, strachów. Księżyc to świat widziany oczami dziecka – wrażliwego a jednocześnie okrutnego. W swoim rynsztunku wykorzystują m.in. instrumenty dęte, klawisze, akordeon, lirę korbową, taśmy, skrzypce. Księżyc to również performance – na scenie stają się kompletni: dźwięk, słowo, ruch.

Pies Szczeka tu udziela się Agata Harz i Remigiusz Mazur-Hanaj. Pies Szczeka to muzyka ludowa najbliższa oryginału wsi Polski centralnej, Lubelszczyzny, Sieradzkiego. Unikają aranżacji, stylizacji, szukają i odtwarzają oryginalne nagrania, zapisy nutowe (m.in. O. Kolberga). Ich nagrania (m.in.: Jestem sobie dziewczyneczka drobna, Oberek od Koćmików) można znaleźć na kompilacyjnym wydawnictwie z 2001 r. Muzyka z Domu Tańca wydanym przez Stowarzyszenie Dom Tańca. Oni to w swojej serii wydawniczej In Crudo przedstawiają materiały muzyczne w formie surowej, swoistej dla danego regionu etnograficznego.

Wędrowiec. Kolejna satelita z udziałem Agaty Harz i Remigiusza Mazur-Hanaj. Zadebiutowali jesienią 2003 r. Projekt muzyczny wykonujący improwizowane kompozycje inspirowane folklorem polskim – muzyką, która w swoim rdzennym wyrazie już zanika. Odkrywają dźwięki dzięki swojej wyobraźni i poprzez kontakty z żyjącymi jeszcze muzykami starszych pokoleń. Jako „Wędrowiec” w kwietniu 2004 r. zdobyli I miejsce na Festiwalu Folkowym: Nowa Tradycja, organizowanym przez Polskie Radio.

Artur Mieczkowski