Dead Cat In A Bag – Teraz jesteśmy właściwym zespołem

Anxious Magazine Dead Cat In A Bag wywiad
fot. Wojciech Żurek

Koncert Dead Cat In A Bag na tegorocznych Innych Brzmieniach w Lublinie należał zdecydowanie do najlepszych wydarzeń tegorocznej edycji. Tym bardziej ucieszyłem się na możliwość rozmowy z sympatycznymi Włochami, do której doszło całkowicie spontanicznie, kiedy napotkałem ich w słoneczne popołudnie w jednym z lokali na lubelskiej starówce. Zapis tej rozmowy poniżej.

Wojciech Żurek


Wojciech Żurek: Wczoraj zagraliście fantastyczny koncert w ramach festiwalu Inne Brzmienia w Lublinie. Muszę więc o to zapytać. Jak się wam podobało?

Luca Swanz Andriolo: Zasadniczo uważam, że to było jedno z najważniejszych doświadczeń w naszej karierze. Wciąż jesteśmy zdumieni, bo mogliśmy tylko pomarzyć o tak licznej publiczności i świetnej organizacji przy tak specyficznym rodzaju muzyki, który możemy określić jako „inne brzmienia” – jak wskazuje nazwa festiwalu. Ważne żeby mieć świadomość, że taki festiwal jest gdzieś na świecie organizowany. Nie mogę powiedzieć, że byłem zaskoczony tym, że Polska coś takiego może zaoferować ponieważ była to nasza druga wizyta w tym kraju. Za pierwszym razem wystąpiliśmy na Jazz Ring Festiwal i to było wspaniałe. Myślę więc, że to najlepsze miejsce dla naszej muzyki. Nie chcę się czepiać mojego kraju, ale ta przepaść jest naprawdę duża. Nie jesteśmy w stanie porównać przyjęcia tego typu muzyki i sposobu w jaki jest ona odbierana w naszych krajach. Wracając do domu zauważamy, że to co nazywane jest muzyką niezależną jest w rzeczywistości mainstreamem ale źle zagranym. Tutaj jest rzeczywiście muzyka niezależna i tłum słuchaczy niczym w mainstreamie.

Anxious Magazine Dead Cat In A Bag wywiad

W.Ż.: Co jest waszą główną inspiracją kiedy zaczynacie tworzyć utwory? Jaka pierwsza rzecz przychodzi wam do głowy? Uczucia? Miejsca?

L.A.: Zmagam się z depresją. Śmieję się z tego teraz ale to prawda. Cierpię z tego powodu i muzyka jest czymś w rodzaju terapii. Generalnie na początku to był mój problem z życiem, kobietami, z tym co przydarzyło mi się w codziennym życiu i to w jaki sposób mogę temu stawić czoła. Jak w naszej tradycji – Blues, Country i Folk a nawet jazzowe songi. Ale potem przyszedł pomysł aby działać jako zespół – teraz jesteśmy właściwym zespołem. Zaczynałem jako artysta solowy z pomocą przyjaciela. Był to duet w który angażowaliśmy również innych muzyków. Część z nich działa ze mną nadal. Teraz możemy połączyć nasze różne spojrzenia na muzykę, całe muzyczne tło. Teraz nawet teksty nie nawiązują do moich osobistych doświadczeń. Staramy się połączyć wszystko co lubimy – niczym podróż dookoła świata. Naszego wewnętrznego świata i tego rzeczywistego. To dlatego możemy grać tex-meix, balcan, industrial, electronic, experimental folk, folk noir, dark americana. Ale nawet porządny country blues. Czasami… nawet trip hop.

W.Ż.: Czy myślisz, że fakt, że używacie instrumentów akustycznych, wpływa na siłę oddziaływania? To coś niesamowitego, że nadajecie swojej muzyce ogromną moc za pomocą takich właśnie instrumentów.

L.A.: Tak, to inny rodzaj folku, ale nie jesteśmy pierwszym zespołem, który gra w ten sposób jeśli by się nad tym zastanowić. Czasem nawet jestem wręcz zespołem elektrycznym. Na naszych ostatnich albumach zdecydowaliśmy się nie używać wiele akustycznych gitar (ale np. banjo, dobro). Nie jest to jakieś założenie programowe – czasami idziemy w granie akustyczne, czasem elektryczne. Łączymy różne brzmienia aby osiągnąć założony efekt. Dla nas folk jest rodzajem muzyki świata. To swego rodzaju awangarda, do której można wrócić patrząc wstecz. Nie mogę tego lepiej powiedzieć.

W.Ż.: Czym różni się granie w Polsce i we Włoszech? Czy są jakieś różnice?

Andrea Bertola: Główną różnicą mogłoby być to, że we Włoszech duża część publiczności nie rozumie słów, ponieważ język angielski nie jest łatwy do zrozumienia dla dużej części włoskiej publiczności. Ważną rzeczą jest zrozumienie, o czym śpiewamy. Teksty to dla nas punkt zwrotny. Pierwsza różnica polega więc na tym, że wiele ludzi tam nie rozumie tak naprawdę naszej muzyki. To co dosłownie czujemy kiedy słuchamy muzyki, to czy sama muzyka i jej aranżacje są dobre, czy partie instrumentów są dobrze zagrane. Czy jakość jest wystarczająco dobra. Tu w Polsce wiemy, że ludzie w różnym wieku są na prawdę zainteresowani tym, co gramy. Oni chcieli zostać, posłuchać nowych rzeczy i doświadczyć. Nie wiem, czy wszyscy rozumieli teksty ale publika czuła muzykę. I reagowała na nią całkowicie szczerze. Widziałem dziewczynę, która płakała przez cały koncert. Słuchała i płakała. Nie wiemy dlaczego, ale dzieliła się tym doświadczeniem.

L.A.: O nie, To się nigdy nie wydarzy. Uważamy, że Dead Cat In A Bag nie jest częścią włoskiej sceny.

Anxious Magazine Dead Cat In A Bag wywiad

W.Ż.: Jaki jest wasz plan na przyszłość? Kiedy możemy spodziewać się od was czegoś nowego?

L.A.: Mamy pomysł, żeby popracować z trochę innymi dźwiękami pod kątem nowych rzeczy, ale dopiero zaczynamy o tym myśleć. Obecnie pracuję nad trzema albumami jako Swanz The Lonely Cat. Pierwszy z nich ukaże się nakładem szwajcarskiej wytwórni jesienią. Utrzymany będzie w klimacie drone music, minimalizm, dark ambient, industrial i harsh noise – to moja muzyczna wersja szekspirowskiego Makbeta. Pracuję również ze Stella Burns dla naszego kolektywu Love & Thunder. Następnie mam zamiar zmiksować solowy album zatytułowany The River At Night. A potem będziemy pracować nad czymś na prawdę dużym, z wielkimi nazwiskami jak Calexico, Mick Harvey… Ale obecnie nie mogę powiedzieć nic więcej.

W.Ż.: Trzymamy więc kciuki. Dziękuję za wywiad. Mam nadzieję, że wkrótce wrócicie znów do Polski.

L.A.: Dziękuję.


deadcatinabag.org

Facebook

Recencja Dead Cat In A Bag – We’ve Been Through w ANXIOUS


Wywiad przeprowadzono w Lublinie podczas festiwalu Inne Brzmienia 08.07.2023.
Pomoc i wsparcie: Weronika Piątek.
Specjalne podziękowania dla Janusza Muchy za pomoc w realizacji wywiadu.