OBUH Records „I pacnął mnie Pan obuchem…”

Obuh1

To źródło bije z Lublina. Kresy. „Znajdziesz tu płyty i kasety z muzyką, co mruczy zza pieca. Cicho, głośno, uroczo. OBUH dokumentuje wszelkie, interesujące przejawy tworzenia muzyki artystycznej – od folku po eksperyment. OBUH dotyka Twojej jaźni, zagląda do wewnątrz, koi ból i współczuje. Czasem gryzie. Nie bój się. Muzyka to coś więcej niż tylko produkowany na zamówienie rock, pop, czy prostacki czad. Muzyka jest wyzwaniem! Podejmij je…” (ze stron internetowych www. obuh.terra.pl). Obuh pojawił się w roku 1987. Założyciel, niejaki Wojcek dzielnie przecierał szlaki krajowego, dziewiczego undergroundu muzyki eksperymentalnej. Pierwszym produktem był art zine pod tym szyldem, w czasie późniejszym pierwsze, jakże dziś istotne dla polskiej sceny wydawnictwa. Profesjonalna działalność zaczyna się w roku 1993, kiedy to twórca Obuh`a wykazał niebywałą aktywność, ujawniając światu kilkanaście kaset i siedem płyt analogowych! Wojcek to również twórca zespołu ZA SIÓDMĄ GÓRĄ- ta grupa to prawdziwa alchemia dźwięków ukrytych daleko, daleko za siódmą górą, za siódmym morzem… OBUH można śmiało nazwać filarem krajowej sceny muzyki eksperymentu. Kto choć trochę zwiedził te rejony, nie pominie w swym zestawie takich grup jak SPEAR, KSIĘŻYC, RONGWRONG, ATMAN, SCHISTOSOMA… klasyka! Dzień dzisiejszy to świetne produkcje KARPATY MAGICZNE, JOB KARMA, LE PLASTIQUE MYSTIFICATION, czy przygotowywany QKS. To tylko część, jakże istotnych dla naszego podwórka nazw. Co ważne, jak wynika z poniższej rozmowy, Wojcek jest wciąż pełen zapału i pomysłów, nie ma zamiaru usuwać się w cień coraz liczniejszych polskich mini-oficyn parających się tą muzyką… chwała Panu, że zechciał wziąć obuch i…

Artur Mieczkowski
wywiad pochodzi z #7 Anxious, z 2001 r.

Witaj Wojcek. Bodajże rok 1987 to początek Twojej Działalności na scenie, potocznie zwanej ‘niezależną’. Pierwszą Twoją formą działalności był art zine. Czy już wtedy istniał szyld Obuh? Co to było za pismo?

W 1987 roku wydałem w pocie czoła i pach pierwszą kasetę nazwaną wtedy “kasetobuhem” pt. “Dawno temu w Chameryce”. Zawierała archiwalne nagrania najciekawszych wg mnie punkowych i post-punkowych zespołów lokalnych, tzn. REWOLUCJI, PATOLOGII CIĄŻY, HYMENU I CZERWONEJ BRZYTWY. Jednocześnie ukazał się pierwszy i jak się potem okazało ostatni numer ręcznie robionego art-zina pod nazwą OBUH. Okładki tej zacnej efemerydy zrobiłem z singli niejakiego Stanisława Wenglorza, które zawalały półki słynnego naonczas sklepu muzycznego Monolux w Lublinie. Kupiłem kilkadziesiąt sztuk w zabójczo niskiej cenie i pomalowaliśmy je razem z Bożeną Iwanicką w psychodeliczne błękity i granaty. Nakład wynosił jakieś 20-30 egzemplarzy, w środku znajdowały się oryginalne prace plastyczne i wiersze Agnieszki Świetlickiej (siostry Marcina), Donalda Łukasika; moje kolaże i tzw. wstępniak; wiersze Grzegorza Zawistowskiego, Krzyśka Juszczyńskiego i Zenka Grzegorczyka; teksty REWOLUCJI, strony poświęcone zespołom zamieszczonym na kasetobuhu i artykuły Kinga Elfa o zespole BLURT i nowojorskiej scenie minimalistycznej. Były wizje i materiały do drugiego numeru, ale na wizjach i planach się skończyło…

Prezentowałeś tam również swoje twory? Czy używasz wobec siebie również określenia “poeta”? Jak postrzegasz tą formę sztuki?

Cenię poezję symboliczną, modernistyczną, początki awangardy i to właściwie wszystko. Poezja współczesna zdaje mi się mało ciekawą. Wolę już współczesnych geodetów.

z7gora-1

Zanim Obuh zaistniał jako firma fonograficzna, tworzyłeś przepiękne dźwięki pod legendarnym dziś szyldem Za Siódmą Górą. Co było motorem prowadzącym do tworzenia tak mało popularnych (do dziś nawet) dźwięków?

“I pacnął mnie Pan obuchem srebrzystym w łeb, aż przejrzałem..” – niektórzy być może pamiętają cytat z autobiograficznej księgi “Zmierzch cha cha”. Nic dodać, nic ująć. Był też i motor -a jakże- sześciocylindrowy, znaleziony w garażu św. pamięci wujka Kazika i pochodził z niemieckiej wojskowej karetki sanitarnej, która dokonała swego żywota na podwórku u mojej prababci.

Za Siódmą Górą to tylko muzyka? Czy przez te dźwięki próbujesz przemycić coś więcej- emocje, uczucia, małe rytuały-zmiany?

Nie próbuję niczego przemycać. Przewożę bezczelnie całe tiry zasiódmogórzych idejek, intuicji i stworów. Kto ma uszy, niech słucha.

z7g-2-1

Pierwsze wydawnictwa ZSG były publikowane na Zachodzie- Włochy, USA. Jak do tego doszło? Kto to konkretnie był i co konkretnie pod ich skrzydłami się ukazywało?

Właściwie to pierwsza kaseta ukazała się nakładem Bekko Bunsen z Mediolanu (1989). Potem była wersja polska, dwunastocalowa EP-ka “Unclean & Clean” (1991) i kaseta “Performance” (1991) wszystkie nakładem OBUHA podziemnego. Po wydaniu “Unclean & Clean” niemiecka wytwórnia Artware Audio chciała sfinansować nagranie i wydanie studyjnego albumu. Niestety nie udało się nam znaleźć sensownego miejsca, gdzie moglibyśmy nagrać materiał i plan nie wypalił. W 1992 amerykański RRRecords zaprosił nas do nagrania mini-utworu przeznaczonego na konceptualną płytkę składającą się ze stu zapętlonych rowków nagranych przez stu rozmaitych eksperymentatorów. Koncept odbił się tzw. szerokim echem i wkrótce potem niejaki Asmus Tietchens wydał 3 płytowy album “Ptomaine”, na który składały się utwory zbudowane z przetwarzanych strzępów muzyki zamieszczonych pierwotnie na EP-ce RRRecords. Jeden z utworów został oparty na rowku Za Siódmą Górą, brzmiał fantastycznie i to było miłe. W 1994 wydaliśmy na RRRecords EP-kę z utworem “Our Dark Stars” Za Siódmą Górą z jednej strony, a na drugiej zaprezentował się RONGWRONG z kawałkiem “Skupiska”. W 1995 włoska firemka No Profit Land wydała na kasecie kompilację “Echardes Pieces from a Broken Window”, na której znalazł się jeden utwór ZSG (“A Man”). W tym samym roku COLUMN ONE wydał CD “The Excellent Listener”, na którym słychać jedną piosenkę i parę fragmentów ZSG. Miała być jeszcze jedna EP-ka z utworami Za Siódmą Górą, PIES’a, RONGWRONG i SPEAR’a na angielskiej wytwórni Fourth Dimension, ale z powodu kłopotów osobistych wydawcy nic z tego nie wyszło. I to chyba wszystko, co ukazało się za granicą.

rongwrong
rongwrong-tape

Jak wyglądała sprawa koncertów w tamtym czasie? ZSG często pokazywało się z wystąpieniami?

Graliśmy na żywo zaledwie kilkanaście razy. W zasadzie podczas każdego wystąpienia prezentowaliśmy inny materiał. Spotykaliśmy się w Piwnicy parę razy w tygodniu na próbach i kiedyś doliczyłem się ponad 100 utworów, nad którymi pracowaliśmy. Najlepiej wychodziły nam koncerty w rodzimej Piwnicy. Mogliśmy przygotować odpowiednią scenografię, znaliśmy brzmienie tej sali i kontrolowaliśmy sprzęt. Mam nadzieję kontynuować dobrą tradycję Piwnicznych koncertów w naszym domu na wsi, do którego przenosimy się tego lata.

Reprezentujesz pionierskie czasy w TEJ Muzyce w naszym kraju. Podejmujesz decyzje rozpoczęcia działalności fonograficznej- Staje się Obuh Records. Czy wierzyłeś, że się uda? Jaki był początek?

Po wydaniu kasety “Dawno temu w Chameryce”, w ciągu dwóch następnych lat (1988-1989) ukazało się jeszcze 6 kasetobuhów, tym razem zorientowanych na bliższą mi estetycznie i mentalnie muzykę eksperymentalną (nagrania MUZYCZNEJ FRAKCJI GALERII-NIE-GALERII, ZA SIÓDMĄ GÓRĄ, ARBEITER KLASSE, SOVIET SOUND – słynny przebój “Jestem tylko zwykłym komunistą” na bas i odkurzacz etc). Ostatni kasetobuh “My Life Is Mine” był międzynarodową kompilacją z utworami m.in. DE FABRIEK, NAGAMATZU, ALGEBRA SUICIDE, SZELEST SPADAJĄCYCH PAPIERKÓW, ZA SIÓDMĄ GÓRĄ etc. Było spore zainteresowanie tą kasetą; niestety, po zrobieniu 20 egzemplarzy, taśma matka została ukradziona przez jakiegoś studenckiego amatora dobrych taśm, które wtedy jeszcze kupowało się w Pewexie za dolary. I tak szansa na “bestseller” została zaprzepaszczona. Po częściowym upadku socjalizmu pojawiły się możliwości wydania własnej płyty, co zawsze było jednym z moich cichych marzeń. W 1991 roku udało się je zrealizować. Polskie Nagrania wytłoczyły na prywatne zlecenie 475 egz. 12-sto calowej EP-ki ”Unclean & Clean” ZA SIÓDMĄ GÓRĄ. Dwa lata później zarejestrowałem oficynę fonograficzną, która działa do dziś.

Obuh kojarzony jest z niezwykłą starannością i niekonwencjonalnością wydań. Wydawane vinyle, niejednokrotnie były ręcznie zdobione. Skąd energia? Nie łatwiej jest zrobić całość “fabrycznie”?

Pewnie łatwiej, ale nie o to chodzi. Łatwiej jest na przykład dłubać w nosie i popijać piwo. Dobra muzyka zasługuje na adekwatną oprawę.

A propos “czarnych krążków”, tłoczysz je w Czechach, nasz kraj chyba już wówczas nie miał tłoczni? Poza tym, u południowych sąsiadów chyba jest taniej? Za to pewnie “przejście przez granicę” utrudniało sprawę.

Jak wspomniałem pierwsza płyta została wytłoczona w Polskich Nagraniach. Cztery kolejne Ep-ki produkował Arston, który dysponował ostatnią tłocznią w Polsce. Niestety, jakość produkcji pozostawiała wiele do życzenia. Część 250-cio egzemplarzowych nakładów nie nadawała się do słuchania i została zwrócona. Wkrótce potem Arston padł i nigdy nie zdążył dotłoczyć zwróconych egzemplarzy. W ten sposób singiel KINGA ELFA ostał się w ilości zaledwie 71 egz. i pozostaje jedną z najrzadszych płyt wydanych kiedykolwiek w Polsce. Następne płyty były tłoczone w Lodenicach koło Pragi. Z tamtych czasów pozostał mi celnikowstręt. Praktycznie za każdym razem, kiedy przewoziłem płyty padałem ofiarą rozmaitych biurokratycznych szykan i ciągle musiałem udowadniać, że nie jestem Marsjaninem. Niech się kupą pomażą – jak śpiewał ongiś KSIĘŻYC.

spear

Pod Twoją ‘opieką’ były dzisiejsze filary sceny muzyki niekonwencjonalnej. Spear na ten przykład. Dziś Maciej Ożóg ma swój Ignis Project. Jednakże dzięki Twoim działaniom ten zespół sporo zawdzięcza. Jak możesz ocenić te parę lat współpracy?

Pozostajemy z Maćkiem w dobrych relacjach i mam nadzieję, że uda mu się przetrwać. Cieszę się, że mogłem pomóc w odsłonięciu pierwszych dzieł SPEAR’a., które uważam za bardzo wartościowe. Z łezką w oku wspominam piękne chwile przy nagrywaniu i miksowaniu ‘Dark Waters of Light” – wg mnie najbardziej niedocenionej polskiej płyty lat 90-tych.

ksiezyc2

Był też Księżyc- dla wielu kultowa rzecz. Dziś grają w zmienionym składzie pod szyldem Pies Szczeka- co sądzisz o ich nowym wcieleniu?

KSIĘŻYC był i pozostanie jednym z moich ulubionych zespołów. Prawdziwy fenomen na nieboskłonie polskiej muzyki artystycznej i nie tylko. Bardzo żałuję, że nie udało się mu przetrwać. Mam jednak cichą nadzieję, że pewnej nocy znów zajaśnieje. “Pies Szczeka” kultywuje tradycje muzyki ludowej, nie jest nowym wcieleniem Księżyca i na pewno nikt z jego członków tak nie uważa.

Tak jednak bywa czasem reklamowany… Skoro mowa o współczesności- przeszedłeś długą drogę- dzisiejsze wydawnictwa to pięknie wydane digi packi Job Karma, Le Plastique Mystification. Czy nadal będziesz wydawał vinyle?

Ujmijmy to tak – nadal będę wydawał dyski kompaktowe, a przede wszystkim chciałbym się skupić na winylach. Studio obusze, które po 8 latach kompletowania sprzętu zamierzam wreszcie w tym roku otworzyć, będzie dysponowało kompletnym, analogowym sprzętem wysokiej klasy, idealnym do nośnika takiego jak płyta gramofonowa. Nareszcie analog będzie mógł naprawdę zabłysnąć.

Czym się kierujesz wydając swoje płyty?

Muszę uznać, że muzyka jest wartościowa, stylistyka nie ma większego znaczenia, choćpewnie nie podjąłbym się wydać wartościowego np. jazzu. Inni zrobią to lepiej. Poruszam się w obszarach mało zaludnionych w Polsce (muzyka elektro-akustyczna, po-industrialna, nowa psychodelia, eksperymenty autorskie, muzyka współczesna etc), innymi słowy wydaję płyty, których wydania w Polsce nikt lub mało kto by się podjął. Niestety, moje możliwości wydawnicze są ciągle bardzo skromne i wiele tematów zostaje porzuconych lub w ogóle nie podjętych. Jest to powód do pewnej goryczy i żalu, dlatego dobrze, że powstają nowe wydawnictwa, które zapełniają przynajmniej niektóre luki (vide Ignis, Nefryt, Mózg, Dembitzer, Polycephal, etc).

W planach Qks- ich koncert na festiwalu “Muzyka końca świata” w kościele św. Jana w Gdańsku sprawił na mnie niesamowite wrażenie. Podobno współpracujecie już od dość dawna?

Znamy się od jakiegoś czasu. Bartek i jego kompani są wytrawnymi muzykami i artystami. Właśnie przesłuchałem nagrania na pierwszy album i mogę tylko powiedzieć, że są znakomite. Płyta ukaże się razem z długo oczekiwanym KSIĘŻYCEM pod koniec lata. Bartek wkrótce otworzy studio masteringowe światowej klasy. Na jesieni powinno być gotowe eksperymentalne studio obusze. Będziemy współpracować. Mam nadzieję, że nadchodzą tłuste lata.

Co to za materiał KSIĘŻYCA?

Wznowienie muzyki wydanej wcześniej na winylach obuszych: 10”-tki “KSIĘŻYC” i 7”-ki “Nów”.

columnOne-1

Swoje działania opierasz w dużej mierze na kontaktach z muzykami z Zachodu. Rozległa współpraca z berlińskim Column One.

COLUMN ONE pozostaje jednym z najciekawszych zjawisk w muzyce poszukującej. Projektów jest mnóstwo., ale nie chcę więcej się o nich rozwodzić. W każdym razie planujemy wspólne płyty i wydawanie COLUMN ONE na OBUHU.

To nie wszystko, w Twoim katalogu można znaleźć np. vinylowy singiel amerykańskiego Flue, człowiek ten jest odpowiedzialny również za znany Trance. Czy ta współpraca będzie kontynuowana?

Trudno w tej chwili powiedzieć. Zależy to głównie od kondycji OBUHA. Mason jest bardzo aktywnym artystą i myślę, że nasze drogi się jeszcze skrzyżują.

A jak ma się sprawa dystrybucji- czy Wojcek rozprowadza jeszcze wydawnictwa kolegów z branży?

Parę tytułów zaledwie, na bardzo małą skalę. Nie mam na to czasu niestety. Mam nadzieję, że sytuacja się zmieni w przyszłym roku.

Jakie zmiany zaobserwowałeś na krajowej scenie? Zdaje się, zainteresowanie muzyką jest większe. To dobry symptom.

Hmmm. Widzę to zupełnie inaczej. Wydaje mi się, że kiedyś było znacznie większe.

Czy nadal czujesz wymowę idei: D.I.Y. (“Zrób To Sam”)?

Mam ją wytatuowaną pod prawą pachą. Zjadam ją na śniadanie i popijam herbatą.

Czy jest szansa, że usłyszymy nowe dokonania ZSG?

Jakieś 99.9%. Mam nadzieje, że to wystarczy.

To będzie zupełnie nowa rzecz?

Część projektów drzemie w ukryciu od paru lat, niektóre są jeszcze ciepłe. Sęk w tym, żeby je wreszcie dobrze nagrać. Mam dosyć kiepskich nagrań robionych “jakimś cudem” w kompletnie amatorskich warunkach. Przygotowywany od dłuższego czasu box “Światło na stole z łzą w oku” będzie czymś w rodzaju pożegnania z młodzieńczym okresem Za Siódmą Górą. Po nim będą tylko nowe nagrania z obuszego studia.

Co Tobie osobiście dało owo: “I pacnął mnie Pan obuchem srebrzystym w łeb, aż przejrzałem…”

Jestem szczęśliwym człowiekiem…

Miło to słyszeć. Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: ARTUR MIECZKOWSKI

pdf2