S.E.T.I. – „The Sphere Of Density”

Zoharum / 2CD / 2020

S.E.T.I. Lagowski Anxious Magazine

Andrew Lagowski to prawdziwa instytucja w świecie muzyki elektronicznej. Człowiek o wielu twarzach, z których tą najbardziej rozpoznawalną jest jego projekt S.E.T.I. Nagrywał dla najważniejszych labeli, które zajmowały się muzyką eksperymentalną i ambient. Tak więc jego płyty można znaleźć w katalogu takich wytwórni jak: Loki- Found, Touch, Ash International, Vivo, Syntactic, teraz do tego grona dołącza Zoharum.

Dwupłytowy album „The Sphere Of Density” to niejako dwie twarze Andrew Lagowskiego, które ukazują jego odmienne oblicza. Na pierwszym dysku mamy premierowy materiał studyjny, bliski kosmicznej muzyce elektronicznej. Jednakże S.E.T.I. bynajmniej nie podąża w kierunku sekwencyjnej elektroniki al’a Tangerine Dream. Wykonuje zupełnie odwrotny ruch, celebrując z wolna ciemną, kosmiczną przestrzeń. Z pozoru ta nieco monotonna podróż bliska w swej strategii koncepcji muzyki ambient, jawi się niczym podróż po bezdrożach jakieś galaktyki. Lagowski przyznaje się, iż na kształt tej muzyki wpłynęły wizje rosyjskiego pisarza science fiction, Alexandra Petrovitcha Kazansteva. Według niego „Całe kosmiczne laboratorium precyzyjnych instrumentów przemknęło nieopodal Księżyca, przekazując przez radio niezwykle cenne informacje o naturze przestrzeni międzyplanetarnej”. W dalszej swej fantastycznej wizji snuje obrazy podróży kosmicznych i możliwość odkrywania innych światów.

Póki co, S.E.T.I. umożliwia tę wyprawę za pomocą swojej muzyki, zaś wehikułem jest ludzka wyobraźnia wprzęgnięta w tę muzyczną materię. Drugi dysk to blisko 40 minutowy zapis z XVIII Wroclaw Industrial Festival. Ten w pełni improwizowany koncertowy set zdecydowanie bardziej pasował do charakteru tej imprezy. S.E.T.I. w tym wydaniu brzmi bardziej chropowato i drapieżnie. Gdzieś w tle majaczą się echa industrialnych ekscesów cały czas osadzone w ambientalnej przestrzeni. Jednak zamiast międzyplanetarnej podróży, mamy atmosferę rodem z opuszczonej hali fabrycznej, gdzie ostatkiem sił dogorywają ostatnie pracujące w niej urządzenia. Znakomity album, który w fantastyczny sposób ukazuje jak wielowymiarowym artystą jest Andrew Lagowski.

Robert Moczydłowski