Sion Orgon

Sion Orgon Anxious Magazine

𝐏 odczas przygotowywania tego artykułu, w ręce wpadła mi lista 10 płyt, bez których Sionnie nie może egzystować. Mamy na niej tytuły mistrzów muzyki konkretnej: Karlheinza Stockhausena, Bernarda Parmegiani, jak i ojców krautrocka Can. Zaraz obok pojawiaja się tytuły Briana Eno, Talk Talk, The Beatles, Faith No More, Cardiacs i oczywiście Thighpaulsandry.

Nic dziwnego, że jego produkcje muzyczne są dosłownie wypadkową tych wszystkich wpływów. Rodzaj muzycznego kalejdoskopu, który zadziwia i zaskakuje praktycznie w każdej chwili. Rozbudowane kompozycje pochodzące rodem z fancuskiego INA GRM wykorzystujące manipulacje taśmą magnetyczną, preparowane instrumenty oraz pierwszych aplikacji komputerowych. Następnie elektronika, od ambientowo- kosmicznych pasaży, dronowych wycieczek z użyciem całej plejady analogowych syntezatorów, modularnych systemów i aplikacji. Kończąc na piosenkowych aranżacjach, które samoistnie wpadają w ucho, zaskakując swoją melodyjnością. Tutaj Sion wspiera się całym arsenałem realnych instrumentów: wszelkie gitary, mandolina, akordeon i muszę dodać, że jest doskonałym perkusistą.

Reasumując – muzyczny szaleniec, który konsekwentnie od lat realizuje swoją wizję artystyczną. Jeżeli tego nie wystarczy: odpowiada za produkcję i mix wszystkich wydawnictw i częściowo za ich oprawę graficzną. Odwiedzając jego obie strony internetowe, kolejne zaskoczenie, odkrywamy, że prowadzi studio nagraniowe, usługi masteringowe. Przygotowuje muzykę do filmów, instalacji, teatrów. Człowiek instytucja.

Współpracuje z całą plejadą muzyków/artystów. Wystarczy spojrzeć na składy osobowe poszczególnych płyt. Najczęściej pojawiającym się jest jego walijski rodak Thighpaulsandra. Panowie są jak odbicie lustra uzupełniając się wzajemnie. Sion występuje praktycznie na wszystkich albumach Thighpaulsandry, przygotowując również choreografię koncertową i zdjęcia na jego okładki. Jeden z takich koncertów udało mi się osobiście doświadczyć, gdzie Thighpaulsandra wystąpił w stroju maga/egipskiego faraona, a reszta grupy, włączając Siona, przyodziana była w obcisłe lycrowe kombinezony, wywołując krypto erotyczne wrażenie.

Gorąco polecam zapoznać się z ich „Rape Scene”, jedynym jak do tej pory dziełem, nagranym jako trioz Martinem Schellordem.

Oczywiście Thighpaulsandra automatycznie kojarzony jest z Coil, którego szeregi zasilił w finalnej fazie działania grupy. Myślę, że w tym momencie naturalną koleją rzeczy będzie wspólne kolaborowanie pomiędzy Sionem, a Coil, a raczej Peterem Christophersonem. Panowie spotkali się podczas sesji nagraniowych Thighpaulsandry. Podobne zainteresowania, psychodeliczne poszukiwania, środki wyrazu – musiało zaiskrzyć. Christopherson pojawił się już na „The zsigmondy experience” i ponownie na obu stronach singla „Into the Dark”, który ukazał się dopiero dwa lata po śmierci Petera – w formie hołdu.

Wracając do samego Siona – jego ostatnie wydawnictwo „Dust”, z ubiegłego roku wywołało spore poruszenie w sferach muzycznych, zbierając masę pozytywnych recenzji zarówno dziennikarzy, jak i indywidualnych odbiorców. „Dust” jest chyba najłatwiejszą w odbiorze pozycją, pokazującą kolejne oblicze tego artysty. Osądźcie sami.

Osobiście preferuje „The Black Object” będącego wystrzałem w ciemne rejony dronowych abstrakcji ubranych w elementy muzyki konkretnej. Rewelacja.

Nowy Rok i nasz bohater aktywnie go rozpoczyna:
1) muzyka do krótkiego filmu dla BBC’s Dance Passion,
2) udział w składance „Synthisis Sonoris II – Modulisme”, poświęconej modularnym systemom EMS…

I tak trzymać!

Marek ‘Lokis’ Nawrot