Valentina Magaletti & Laila Sakini – CUPO

Magaletti Sakini / LP/DL / 2023

Valentina Magaletti & Laila Sakini – CUPO Anxious Magazine

Valentina Magaletti, nic dodać, nic ująć. Artystka, której tropem podążam od lat i nigdy nie zawodzi. Jej wkład, gdziekolwiek i w jakimkolwiek składzie się pojawi czy to też solo, urzeka za każdym razem. Wraz z ukazaniem się pierwszej taśmy Tomaga – “Sleepy jazz for tired cats” i kolejnych tytułów oraz projektów pobocznych było wiadomo, że Valentina posiada to coś, dar, który materializuje się jako muzyka najwyższych lotów. Perkusistka czy raczej multi instrumentalistka udowodniła to po raz kolejny, wprawiając w zdumienie.

W zamiarze “CUPO” miał być solowym wydawnictwem, do którego Valentina zaprosiła Laile Sakini jako gościa. Jak to często bywa, wstępna współpraca zamieniła się w samoistnie powołany do życia projekt. Już lista dwudziestu użytych, a wymienionych w info, instrumentów przyprawia o zawrót głowy. Praktycznie żadnej elektroniki, pomijając prace studyjną, jako że większość sesji nagraniowych odbywała się w otwartym plenerze w różnych częściach Londynu. Warto wspomnieć, że obie artystki od dłuższego czasu zamieszkują tego miejskiego molocha, pomimo, że obie pochodzą z rozbieżnych części świata. Valentina z Włoch, a Laila z Australi, w której wydawała pod pseudonimem Princess Diana of Walles lub własnym imieniem.

“CUPO” po włosku oznacza ciemny, ponury, zdecydowanie jednak brakuje tu jakiejkolwiek czerni czy to co przychodzi do głowy jako pierwsze skojarzenie. Całość składa z dziesięciu momentów, wchodzących w skład dwóch utworów, które jak woda przechodzą jeden w drugi. Mocnym atutem płyty jest jej przestrzenność, rozlewający się dystans. Hipnotyczne w odczuciu, czy to protrybalne zagrywki perkusyjne, pulsy, swobodne uderzenia zatopione w dali, nie pozwalają na typowy odbiór tego instrumentu. Spowolnione, aby pozwolić nadążyć Laili ze frywolnymi monodeklamacją. Instrumentarium dmuchane wypełnia całość swoimi zagraniami melancholi iczy puszczanymi od tył trąbkami. W piętnastej minucie trwania pierwszego utworu mam wrażenie, że przenosimy się w klimat, który wytworzył Current 93 w pierwszym utworze na “Menstrual Night” i ich “Killy Killy Killy” w kontrybucji do “Nightmare Culture” z zaśpiewami samej Diany Rogerson z środkowej dyskografii Nurse With Wound. Oczywiście bez tego ciężaru dźwiękowego towarzyszącemu “Menstrual Night”.

Przeskakujemy w klimat free folku, zakręconego perkusyjnego motywu, basu, z dźwiękiem zadumanego fletu. Napływa wiolonczela, zwielokrotnione echem prekusjonalia ustępują szczątkowemu podążającemu donikąd rytmowi. W tej wyprawie brak przymusu, czuć czystą ekstatyczną przyjemność w odkrywaniu kolejnych etapów.

Chociaż mamy tu do czynienia z kolizją wielu gatunków muzycznych to ich finalna mikstura odbiega od każdego z nich. Zamykające minuty płyty prowadzone przez kubańskie bongosy, zwielokrotniony bas i preparowany efektami flet prowadzą nas, mam nadzieję do kolejnego przyszłego tytułu tego duetu. Rewelacja.

Marek ‘Lokis’ Nawrot