Prism Capture – IV

Mahorka / DL / 2024

Anxious Magazine Prism Capture – IV

Bułgarska Mahorka to jeden tych wydawców, koło których najczęściej chodzę niczym przysłowiowy pies koło jeża. Trafiają się wprawdzie rzeczy, które mi pasują, większość wydawnictw Mahorki to jednak zdecydowanie nie moje klimaty. Niemniej jednak od każdej reguły musi czasem trafić się przynajmniej jeden wyjątek. W tym przypadku jest nim świeżo wydany album duetu Prism Capture o tytule szeregowo-porządkowym IV.

A skoro Mahork, to rzecz jasna elektroakustyczny eksperymentaly ambient z (bardzo) lekkimi inklinacjami do soft-noizu, mocno, bardzo mocno wszak melodyjny tym razem. Cztery utwory o dość różnej długości (od czterech do prawie dziewiętnastu minut) to przede wszystkim swego rodzaju transowa jednorodność, jednostajność, taka przyjemna w pewnym sensie monotonia. I wbrew pozorom nie ma tu niczego z nudy, albowiem Jonathan Deasy and Jonas Geiger Ohlin nie eksploatują żadnego patentu w nieskończoność ani nawet ponad miarę. Tyle ile trzeba, tyle ile można i ani sekundy dłużej. Oprócz wspomnianej transowości i takiego mantrującego pływu, mamy tu również pojawiający się daleko w tle drugiego na płycie Turntable improv no. 1 (with abandoned hope) swoisty soft-noize, lekki nieinwazyjny i nieirytujący szum, stanowiący momentami jakby wypadkową klasycznych winylowych „placków” (z mocno już podniszczonej płyty) z szumem tła znanym ze leciwych odbiorników radiowych z równie starych czasów nasłuchiwania po nocach antypaństwowych przekazów z wrażego zapadu. Nie rozpycha się on jednak na pierwszym planie, raczej stanowi intrygujące dopełnienie.

Mamy zresztą na tym albumie nie tylko owe mocno pozytywne w odbiorze elementy wspólne, mamy tu też pewnego rodzaju sprzeczności, które czynią go wyjątkowym i ponadprzeciętnym. Z niewiadomych przyczyn odbieram bowiem tę płytę jako bardzo melodyjną, w pewien sposób kontemplacyjną – i to wszystko pomimo faktu, że generalnie poruszamy się w orbicie dźwięków atonalnych. Jako swego rodzaju sprzeczność możemy też odebrać to, że pomimo całkiem sporego rozrzut środków wyrazu album ten zachowuje spójność. Nawet pojawiająca się w drugiej części Unspeakable tongues bardziej klasyczna elektronika, zahaczająca gdzieś tam nawet o sekwencyjne arpeggia, znakomicie wpisuje się w klimat tego albumu i ani nie razi, ani nie drażni. Raczej stanowi jeszcze ostatni, finalny urozmaicacz, lekko wyciągający nas z tego pół-snu, w którym tkwiliśmy w transie narzuconym nam od początkowych dźwięków IV. Poniekąd dobrze opisuje i być może tłumaczy to notka od wydawcy, mówiąca, że na tej płycie łączą się i spotykają typowa dla Jonathana stylistyka ambientu i drone’a oraz bardziej popowe pejzaże dźwiękowe Jonasa.

Najnowsze dzieło projektu Prism Capture to bez wątpienia coś, czego warto posłuchać. Zwłaszcza na spokojnie, wieczorem, przy przygaszonym świetle, do książki lub pracy na komputerze, albo… tak po prostu rozsiadając się w fotelu ze szklaneczką jakiejś Rakiji i przymykając oczy… Ba! Można je nawet spróbować szeroko zamknąć…

Data wydania: 10 marca 2024

Piotr Wójcik