Petkov & Borzeszkowski – Lachrymorph

Amek Collective / MC / DL / 2022

Petkov & Borzeszkowski – Lachrymorph Anxious Magazine

Jeżeli coś działa, to po co z tego rezygnować? Jeśli coś się sprawdziło, to – o ile jest taka możliwość – trzeba do tego wrócić. Zapewne podobna myśl przyświecała Petarowi Petkovowi i Bartoszowi Borzeszkowskiemu, którzy po całkiem pozytywnym odbiorze “Scape I” postanowili znowu zrobić coś razem i wybrali się na Kaszuby, by na totalnym odludziu, wśród pustych pól i wilgotnych lasów Przytarni stworzyć wspólnymi siłami coś nowego, tym razem w szerszym wymiarze. W ten oto sposób powstał swoisty soundtrack do ich wspólnej jesiennej wyprawy na polską północ. W przeciwieństwie do poprzedniej współpracy, tym razem nie skończyło się na pojedynczym utworze na składankę, a dostaliśmy pełnowymiarowego longa.

“Lachrymorph” to ponad 45 minut niepokojących, odludnych jesiennych kolaży, często mrocznych, posępnych i głęboko zadumanych. To zdecydowanie nie jest złota polska jesień. Nie znajdziecie tu również melodyjnego i poniekąd swojskiego jesiennego deszczyku, który swojskimi pastelami dzwoni o szyby, miarowo pluskając dżdżem w wasze okna… “Lachrymorph” to brudna szaruga, może i momentami dżdżysta, ale wszystko to jest bardzo szare, bure, chmurne i szorstkie w odbiorze. Zapomnijcie więc o kolorowych feeriach barw, złocistych, czerwonych, żółtych i brązowych liściach krążących w słońcu, unoszonych lekkim jesiennym wiaterkiem. Słońce już dawno zaszło za kaszubski horyzont a odludnym i pustym, dawno wysprzątanym do ostatniego źdźbła ugorem przechadza się w wieczornej mgle Buka, która wypełzła z wilgotnego lasu i łypie na was smutnymi, poszukującymi zrozumienia oczami. A może to nie jest Buka a Hermus we własnej osobie? Może te oczy wcale nie szukają zrozumienia?

Petkov & Borzeszkowski – Lachrymorph Anxious Magazine

“Lachrymorph” to materiał stworzony przez gitarzystę i perkusistę, brzmi jednak, przynajmniej na pierwszy rzut ucha, jakby panowie na co dzień grali na zupełnie innych instrumentach. Dopiero po dłuższym wsłuchaniu się, na przykład w “III” możemy dojść do wniosku, że istotnie pewne maniery rytmiczne pochodzą od perkusisty a pewne rozwiązania harmoniczne, musiał w swojej głowie ukuć gitarzysta. Choć pojawia się też rzecz jasna i bardziej klasyczna perkusja czy gitarowe dźwięki (“V”). Brzmieniowo płyta ta jest jednak niesamowicie eklektyczna, abstrakcyjna ewolucja proponowanych przez duet Petkov & Borzeszkowski dźwięków poszła bardzo daleko. Daleko w las, daleko w pola, daleko w jesienny mrok… W notce do albumu panowie odwołują się też do minimalizmu, ale… jak na moje ucho zbyt to wszystko dopracowane i przepracowane, by nazwać to tak po prostu zwykłym minimalizmem. I choć w takim “IV” nie dzieje się zbyt wiele, to jednak autorzy zadali sobie wiele trudu by dość prostymi środkami przekazu wyrazić rosnące, eskalujące napięcie, za pomocą niewielkich modyfikacji zobrazować ewoluujący powoli cały szereg zmian nastroju i klimatu a całość pociągnąć przez niespełna dziesięć minut w taki sposób, by słuchacz rozkręcał swoje zmysły razem z wchłanianym powoli utworem, nie zaś usnął w fotelu, względnie bezwiednie kliknął „następny”.

“Lachrymorph” to naprawdę dobra płyta, czy raczej – niestety – kaseta (w dodatku limitowana do 66 sztuk…) i naprawdę szkoda, że ten album dostępny jest generalnie tylko w postaci cyfrowej (chyba, że ktoś się zaweźmie i sprowadzi sobie taśmę z Bułgarii). Jednak nawet jeśli możemy zapoznać się tylko z wersją niematerialną tego albumu, wciąż warto to zrobić. Zwłaszcza w długie zimowe noce.

Piotr Wójcik