“Najnowsza propozycja Zacha Rowdena i Henry’ego Birdsey’a to taśmowa, ksenoniczna podróż w strefę zdysocjowaną. Właściwie następny poziom dronowej muzyki, która odwołuje się do Philla Niblocka, C.C Hennixa i La Monte Younga, a także kosmicznych psychicznych eksploratorów jak Hototogisu, The Skaters i Double Leopards.
Album Tongue Depressor “Burnish” był po trosze jednym z najwybitniejszych wydawnictw 2022 roku – lekki rytuał, który podsumował tak wiele z rodzących się w tym roku trendów. Xenharmonic tunings, tape-dubbed organ drones, cautious non-repeating mathematical bell patterns, wszystko to zwinięte w całość w plamie dźwiękowego future-ancient experimentation. “Bones For Time” to zupełnie inna propozycja, która pod pewnymi względami zaczyna się tam, gdzie jej poprzedniczka, ale rozciąga wszystko w jedną, długą formę, przenosząc punkt ciężkości z elementarnych zagadek na oszałamiające tekstury taśmowe i rozszerzające świadomość harmonie.
Album podzielony jest na cztery 20 minutowe strony, z których każda bada osobną instrumentalną fascynację lub proces; nicią łączącą jest dyskretne filozoficzne spojrzenie Rowdena i Birdsey’a, które imponuje w każdym pojedynczym wyrażeniu, bez względu na to, czy tracą smyczkowe struny w nasyconym fuzzie, czy też wyciągają metaliczne klangi przez trzeszczące głowice taśmy. Co ważne, żadna z tych rzeczy nie jest przekombinowana, a proces kompozycyjno-improwizacyjny, w którym biorą udział, cechuje się niesamowitym poziomem umiaru, elastyczności i nadzoru.
Są w stanie szybko zmaterializować się z niemal awangardowej okazałości we wstępnym segmencie “You From The Local Family?” w trzęsący się pustynny blues i wypalony zawodzący hałas, obejmujący muzyczny grunt, który jest bliski, ale rzadko się łączy. Udaje im się to dzięki odnajdywaniu nieoczekiwanej zgodności w swoich wspólnych pasjach; to upiorne zawodzenie “amerykańskiego prymitywizmu” brzmi tu wszechobecnie i choć ani Rowden, ani Birdsey nie próbują naśladować dźwięcznego fingerpickingu Johna Faheya, duchy przeszłości są jak nikłe ślady, które nawiedzają tło każdego utworu. Na “The Reason You Don’t Sleep Is The Words”, smyczkowe uderzenia tworzą nieregularne chmury rytmu i nieharmonijnej harmonii, które oscylują pomiędzy archaicznymi amerykańskimi stylami folkowymi a dźwiękami, które łatwiej zlokalizować na Bliskim Wschodzie lub w Azji Południowej. Pierwsza połowa utworu to czas, w którym Rowden i Birdsey dają sobie szansę na ornamentalne rozkwity, które zostają spowolnione do granic możliwości i udekorowane duchowymi wrzaskami, zanim dojdzie do celowego zakończenia.
Naszym wyborem jest “Hymns of Mud” – i to nie tylko dlatego, że mamy obsesję na punkcie tytułu. To najbardziej taśmowa propozycja z całej czwórki, ewoluująca od zawadiackiego, stępionego dronu do lekkich eksperymentów z dzwonkami, by w końcowym akcie przemienić się w elektroniczny plainsong. Jasne, muzyka kościelna zaczyna kwaśnieć szybciej niż niepasteryzowane mleko, ale kiedy jest zrobiona dobrze, nic jej nie rusza. I Tongue Depressor robi to dobrze: zamieniając dzwony kościelne w zawiesiste zakłócenia w stylu Spencera Clarka i naśladując liturgię kościelną za pomocą analogowych oscylatorów, biorą zarys pomysłu i zalewają go świeżą krwią. Kiedy docieramy do zamykającego album utworu “Narrowing Of The Days”, jesteśmy już przygotowani na transcendencję, a duet wykonuje gest w kierunku pionierów dronów C.C Hennixa i Philla Niblocka, wykonując gwiżdżące, długie formy badania tonalności i barw, które są psychodeliczne, hałaśliwe i zaskakująco dobrze pomyślane. Czy to DIY basement folk? Eksperymentalna klasyka? Minimalizm XX wieku? Neo-drone? Nie jesteśmy do końca pewni, i właśnie dlatego jesteśmy zahaczeni. Essential gear.” (Boomkat)
Premiera: 10 lutego 2023
Zach Rowden: double bass, tape loops
Henry Birdsey: pedal steel, bagpipes, harmonium, cello
Recorded and mixed at Meridian HQ 2021-2022
Mastering: Giueseppe Lelasi
Photographs: Dylan Hausthor
Layout: Alin Cinca
Więcej o Tongue Depressor w Anxious.
Opracował: Artur Mieczkowski