fronda – Alpy

Opus Elefantum / CD/DL / 2024

Anxious Magazine fronda Alpy

Kolektyw wydawniczy Opus Elefantum zdaje się być coraz jaśniejszym punktem na mapie niezależnych labeli w naszym kraju. Najnowsza płyta poznańskiej, drone/ambientowej Frondy, duetu składającego się z braci: Roberta (znanego najbardziej zapewne z Ugorów) oraz Michała (udzielającego się również w Szacunku) to kolejny album grupy, a zarazem debiut w „Słonich”szeregach. Zespół, znany do tej pory najbardziej z dwupłytowej koncepcji składającej się z dzieł Bez leków oraz Leki, sięga ponownie po treść dualistyczną – na poły zwiennie oniryczną i koszmarną.

Gwoli kontekstu – muzycy, wychowani w erze przekuwania i kontemplacji swojej wrażliwości w nostalgicznej erze VHS, natrafili na kasetę przedstawiającą wycieczkę ich dziadka do Szwajcarii wraz z grupą przyjaciół. Coś, co odebrali jako wciągającą, ale w istocie nudną wycieczkę, składającą się w materiale filmowym głównie z ujęć Alp widzianych z samochodu, potraktowane jest tu jako emocjonalne płótno do ujęcia uczuć widzialnych i pozostających do domysłu. Schodzący często na ubocze i oddający się kontemplacji dziadek muzyków stanowi podstawę do wyobrażeń o jego myślach i odczuciach. Na przekór jaskrawym i wesołym ujęciom pasma górskiego przecinanego błękitnym niebem oraz słodko oblepiającym krajobraz słońcem twórcy przeciwstawiają mrok. Noc, przerażający sen odwracany i wyeksponowany spomiędzy błogiej rzeczywistości. Bo, jak sami mówią, ich celem było ukazanie Alp nocą, kiedy myśli zdają się błyszczeć nieco jaśniej.

W kwestii muzycznej nie jest to filmowa ścieżka dźwiękowa, ani nawet jasna i klarowna wizja tego co wówczas miało miejsce. Tygiel złożony z ambientowych teł, syntezatorowych nostalgicznych plam, hałaśliwych warstw przesteru gitarowego i masy innych środków wyrazu, zbyt ciekawych w konstrukcji, by je wszystkie po kolei nudno przytaczać, zdaje się być świadomą całością, ale pozbawioną konturów. To wielka impresja, a nie dokument i dosadna interpretacja. Wizja spójna, obezwładniająca, ale i zostawiająca w sobie mnóstwo serca i ciepła. Świetna płyta.

Data wydania: 23 lutego 2024

Adam Lonkwic