Potomak / LP/CD/ DL / 2024
Po czterech latach, które minęły od premiery poprzedniego albumu, niemiecka legenda powraca nie tyle z nowym krążkiem, co z obszernym podwójnym wydawnictwem, na którym znalazło się aż piętnaście kompozycji.
Istniejący już ponad 40 lat (!) zespół od początku swojej działalności przyciągał słuchaczy zarówno swoją oryginalnością, jak i bezkompromisowością, nie bez podstawy zasługując na miano grupy kultowej w niektórych kręgach (co przy obecnej dewaluacji tego pojęcia akurat w tym przypadku jest określeniem jak najbardziej zasadnym). Podobnie jak w przypadku poprzednich płyt, muzycy z charyzmatycznym wokalistą Blixą Bargeld na czele, postawili na całkowitą artystyczną wolność, próbując się jednak przy tym na nowo się zdefiniować. I jak to w takich przypadkach bywa, album zapewne jednych zachwyci a inni uznają „że to już nie to samo…”.
Mnie zdecydowanie bliżej do tej pierwszej grupy i uważam, Rampen… za płytę bardzo udaną. Podobno początek pracy nad materiałem miał swoje miejsce podczas improwizacji, które zespół grał na bis w trakcie trasy promującej poprzedni krążek Alles in Allem. Słyszalnych nawiązań do niego jest tu zdecydowanie więcej.
Jak wskazuje tytuł, zespół określa swoją obecną odsłonę mianem “Alien Pop Music”. Muzyka pop dla obcych? Antypop? Te stwierdzenia dają duże pole do interpretacji, ale słuchając nowego albumu trzeba stwierdzić, że dość dobrze oddają jego ducha. Pierwszym singlem, którym zespół podzielił się ze słuchaczami był Ist Ist z charakterystyczną linią basu, podkreślającą surowość brzmienia, jak i oszczędność wskazującą na minimalizm formy. I choć takich momentów na płycie nie brakuje, to jednak Rampen zaskakuje swoim stonowaniem i pewnego rodzaju specyficzną łagodnością. Przejawia się ona choćby przy okazji takich kompozycji jak otwierający całość Wie lange noch?, nieco klasycznym Pestalozzi, czy blisko dziesięciominutowej suicie Planet Umbra.
Momentami klimat płyty nasuwa skojarzenia z rzeczami, które Blixa nagrywał w duecie z włoskim muzykiem Teho Teardo. Nie brakuje tu też oczywiście charakterystycznych dla Niemców trzasków, hałasów i innych połamańców. Wszystko jest tu jednak utrzymane w ryzach, co pozwoliło zespołowi na zachowanie spójności. W przypadku tak obszernego albumu nie było to na pewno proste.
W materiałach prasowych dołączonych do płyty można znaleźć informację, że grafika na okładce przypomina ikoniczny układ z Białego albumu Beatlesów. „Opiera się na założeniu, że Einstürzende Neubauten są tak samo sławni w innym Układzie Słonecznym, jak Beatlesi w naszym świecie” – powiedział Blixa Bargeld, zwracając uwagę na równowagę między awangardą i żartobliwością, prowokacją i popem. Bardzo ciekawa koncepcja, świetnie odzwierciedlająca nieoczywisty charakter ich muzyki, jak i artystyczny koncept muzycznej wolności. Dzięki której już od ponad czterdziestu lat sprawiają, że trudno przejść obojętnie obok tych dźwięków. A sam Rampen… jest kolejnym udanym krokiem na ich muzycznej drodze.
Data wydania: 5 kwietnia 2024
Wojciech Żurek