David Toop & Lawrence English – The Shell That Speaks The Sea

ROOM40 / LP/DL / 2023

David Toop & Lawrence English – The Shell That Speaks The Sea Anxious Magazine

Kiedy tylko światło dzienne ujawniło pakiet promocyjny zapowiadający powyższy tytuł, automatycznie, samoistnie zapadło się w podświadomość i zaczęło nawiedzać. Krótkie momenty, flashback, pojawiały się w miarowych odstępach czasu przypominając: oczekuj, a będzie Ci dane. Oczekiwanie rosło, malując przeróżne obrazy w wyobraźni. Mam przeogromny respekt dla obu artystów, chociaż raczej powinienem użyć słowa muzykologów. Tak, muzykologów ponieważ, ktokolwiek i kiedykolwiek miał do czynienia z dźwiękową częścią kultury, musiał spotkać się z ich rozległą i detaliczną działalnością obejmującą: publikacje płytowe, książkowe, prowadzenie oficyn wydawniczych, organizowanie festiwali, wykładów, współpraca z magazynami muzycznymi, można by tak wymieniać bez końca. Wszystko to miało/ma zawsze wspólny mianownik: dźwięk – powstanie, oddziaływanie na nas samych i otoczenie, jego miejsce w naszej kulturze, ale i również przedstawienie „muzyka” jako kreatora tego zjawiska sensorycznego.

Powyższy materiał jest efektem wieloletniej współpracy, wymianą pomysłów, nie tylko muzycznych, ale i teoretycznych, próbą pokazania jak emocjonalnie nawiedza czy prześladuje nas muzyka. Pozostając z nami i rezonując w nas, zmieniając punkty widzenia, otwierając oczy na coś nowego. Oczywiście, nie zawsze takie starcie tytanów kończy się sukcesem, czasami spala na panewce… W przypadku “The Shell That Speaks The Sea” już sama okładka i jej kolorystyka przedstawiają to, co nieuchwytne: „śpiewajace” muszle przykryte odwiecznym nurtem grafitowej wody, rozlewającej dźwięk, którego de facto nie słyszymy. Dopiero, gdy przyłożymy ją do ucha zaczyna mówić i opowiadać zasłyszane historie. Jeżeli ktoś spodziewa się tu relaksującego new age (bez obrazy) i plażowego odgłosu fal, niech lepiej od razu poszuka sobie coś innego. Mocno przyciemniona atmosfera, grafitowa, tak grafitowa wpadająca w zapadający się mrok nocy. Już otwierający utwór “Abyssal tracker” bez ceregieli wrzuca nas na obrzeże nocy w towarzystwie dzikiego ptactwa, rozbrzmiewającymi w przestrzeni al’a gamelanami czy szkalnymi cymbałami i zawirowaniami elektroniki mielącej stereo przestrzeń w tle. “Reading bones”, w którym cut up-owy głos Davida Toop’a opowiada lub zapowiada nadchodzące wydarzenia, odgłosy przymykanych drzwi, za którymi dobywają się głosy potężnych uderzeń, odgłosy nadbiegających gryzoni czy preparowane chińskie misy. Wyobraźnia działa i podpowiada.

Płyta rozwija się i wciąga coraz głębiej. Zaznajomiłem się z kilkoma recenzjami w necie i co ciekawe, większość z nich przedstawia go jako “dark”, czy nawet “scary” przy nocnym słuchaniu. Osobiście nie odnoszę takiego skojarzenia, przyciemnione światło może nie ma takiej jasności i ciepła, ale wciąż jest światłem. Taka barwa materiału przyspiesza jego emocjonalne wchłanianie, nawiedza nas. “Mouth cave” rozpoczyna się od ghost fletu, który wrzuca nas w bardziej orientalne klimaty w towarzystwie rolującego basowego bębna i nieodzownych świerszczy, zamykając słuchacza w nadrealnej rzeczywistości jakby była na wyciągniecie naszej ręki. Uzyskiwanie takiego efektu, to nie tylko doskonałe opanowanie studia, wszelakich urządzeń, software’ów przez obu muzykologów, ale i przebogate instrumentarium i umiejętność gry na nich: gitary: hiszpańska, lapsteel, elektryczna, smyczki, kilka rodzai fletów, perkusjonalia, kamienie, do tego dochodzi gwizdanie, nagrania terenowe, głos, radio krótkofalowe i oczywiście elektronika. To wszystko połączone razem w odpowiednich rękach daje niesamowity efekt. Nie ma tu przewagi cyfry nad analogiem czy odwrotnie – to są narzędzia w rękach alchemików, przetwarzających materię prostą w coś wyższego.

Przesłuchując “The Shell That Speaks The Sea” wielokrotnie odnosimy wrażenie stabilności całości, tutaj każdy dźwięk jest na swoim miejscu, odpowiada za dany moment, jednocześnie należąc do całości. Nie ma tu miejsca na zbędną pustkę czy wypełnianie dziur efektami. Chociażby “Whistling in the Dark”, w którym pierwsze skrzypce prowadzi gwizdanie Toop’a, podszyte przesterowanym, gitarowym dronem i punktowane gongiem i tłem, którego nie powstydziłoby się The Hafler Trio. “The Chairs story” to już ukłon w kierunku uwielbianym przez Davida Toopa, orientalne przestrzenne flety penetrujące szamański rytuał południowo amerykańskich Indian z nisko umiejscowionym para głosem. Króciutki “Huanghu” przyłapuje anonimowego struno grajka, na obrzeżach nocy w towarzystwie nocnych insektów, aby przejść w jeden z najbardziej aktywnych utworów na płycie, “The Tattooed Back”. Tutaj echa Hassellowskiej trąbki i forth world music ścierają się z bambusowym fletem i para etnicznym free graniem rozlanym w nocnym eterze znów wypełnionym odgłosem insektów. “Long night” zamykający całość to tylko złudzenie nadchodzącego kresu, to dopiero początek, jak sam tytuł mówi: przed nami „Długa noc”, urywane motywy wygrywane na hiszpańskiej gitarze w przyćmionym świetle oscylatora i odległe bębnienie wybrzmiewa wiecznie. Tak, ten tytuł długo jeszcze będzie mnie nawiedzał.

Data wydania: 2 czerwca 2023 r.

Marek ‘Lokis’ Nawrot