DRONE Records i TROUM mają swoją siedzibę w Niemczech i łączy je coś wspólnego – osoba kryjąca się pod pseudonimem BarakaH. DRONE Records to wytwórnia wydająca wspaniałą, eksperymentalną muzykę. Każdy szanujący się koneser wie, że piękna i wartościowa muzyka nie powinna być taśmową produkcją. Jakże mocnego dreszczu niesamowitości dostarcza nam wyjęcie i położenie na talerz gramofonu przepięknie wydanego winylu, wiedzą Ci, którzy doświadczyli tego co najmniej jeden raz w swoim życiu. Takie przeżycia dostarczane są przez niemieckie wydawnictwo – DRONE. W chwili obecnej wydali pięćdziesiąt tytułów, w tym rodzimy SPEAR, “Not Two” (w planach EA). DRONE skupia się jedynie na wydaniach singlowych, pod jego skrzydłami kryją się takie nazwy jak CONTRASTATE, ULTRA MILKMAIDS, VANCE ORCHESTRA, CRAWL UNIT, AUBE, Francisco Lopez i wiele innych. O moich wrażeniach po odsłuchaniu tych płyt możecie przeczytać na tych stronicach. Co cechuje i zachwyca w wydawnictwach DRONE? Prawdziwa “łączność” z odbiorcą – pierwsza edycja wydań jest ręcznie oprawiana przez artystów, do tego dochodzą przepiękne, kolorowe winyle, czy też picture-disc. Inicjatywa godna pochwały i wsparcia, tym bardziej, że tak rzadka w dzisiejszym rozpędzonym świecie.
TROUM natomiast to muzyczne eksploracje duetu – wspomniany BarakaH, wraz z Glit(s)ch zakręcają w rejony daleko posuniętej ezoteryki. W tym wydaniu Anxious zamieszczona jest recenzja pierwszej części trylogii, “Tjukurrpa (part one : harmonies)” wydana przez Transgredient Records. TROUM wywodzi się z linii prostej od wcześniejszego projektu MAEROR TRI, który egzystował w latach 1988–1996. Muzyka TROUM jest pożywieniem dla umysłu, jest jak bezpieczny narkotyk. To otwieranie ścieżki do wyższego Ja. Określenia, jakie stosowane są wobec ich twórczości to “dark atmospheric ambient industrial” czy “transcendental noise”. Adekwatne, choć to tylko słowa, słowa które spłycają doznania. Ta muzyka to uczucia i wędrówki po kosmicznych ścieżkach.
Poza wspomnianym “Tjukurrpa (part one : harmonies)”, TROUM ma na swoim koncie takie pozycje, jak: DAUR 10” (Cohort Records), DREAMING MUZAK C-60 (1997, Cling Film Records), RYNA CD (1998, Myotis Records), FRAMAPEIS/VAR 12″ (1999, Moloko+), MORT AUX VACHES: SEN CD (2000, Staalplaat).
Po dość długich zmaganiach z czasem i przestrzenią udało mi się uzyskać trochę szczegółów dotyczących tych przedsięwzięć. W temacie TROUM wypowiadają się natomiast obaj panowie. Zapraszam na mała wyprawę w kierunku nieznanych Słońc, planet, przestrzeni.
Artur Mieczkowski
Cześć. Zaczniemy może od DRONE Rec. Jakie były początki tej wytwórni? Co Cię natchnęło do tego typu działalności?
Zaczęło się na początku 1993 roku, od pierwszej płytki (7’’ winyl) MAEROR TRI. Wtedy inspirowały mnie głównie idee sceny kasetowej: niekomercyjność, ręcznie tworzone opakowania, mnóstwo kontaktów osobistych –– komunikacja międzyludzka, wymiany trade-taping itd. Również chciałem uczestniczyć w stworzeniu czegoś naprawdę niezależnego od massmediów i kapitalizmu, czegoś z własnej sfery. Oprócz tego, jak to widzę dzisiaj, chciałbym poprzez swoją działalność poznać ludzi o podobnych poglądach, a myślę, że scena muzyki eksperymentalnej zawsze była sceną dla niewielkiej liczby osób.
Czy przed DRONE działałeś, wydawałeś coś pod innymi szyldami?
Hm. Na potrzebę MAEROR TRI i zespołu, w którym byłem przed MAEROR TRI, stworzyłem małą wytwórnię kasetową, dzięki której wypuściłem 3 kasety. Ale nie były to “prawdziwe” wydawnictwa, w każdym razie były one bardzo nieprofesjonalne.
DRONE wydaje tylko winyle 7”. Nawet dziś, w epoce CD. Nie myślałeś, żeby wydawać CD?
Nie. DRONE od początku miał być wytwórnią wypuszczającą jedynie 7’’ i taką pozostanie. W imię miłości dla winyli i analogowego dźwięku! Jest to również pewien symbol protestu przeciwko niskim kosztom tworzenia CD (produkcja winylowej płytki jest znacznie droższa niż wyprodukowanie kompaktu!)
Twoje winyle są przepięknie wydawane, a nakład ich jest limitowany. Czy dlatego, że zainteresowanie jest zbyt małe, a może są inne powody?
Podstawowym przyczyną jest ręcznie tworzone opakowanie! Założenie jest takie, że artyści sami tworzą opakowania – wysyłam im czyste okładki, a oni mogą zrobić z nimi co chcą. Czasami jest to czysto ręczna robota – rodzaj protestu przeciwko masowej produkcji, osobista praca! Wartość jednej płytki 7’’ (koszt włożonej w nią pracy) jest o wiele wyższa niż cena za którą ją sprzedajemy, tak więc kapitalistyczne zasady nie mają tu zastosowania. Więcej niż 250 kopii przekroczyłoby możliwości artystów, a i taka ilość egzemplarzy jest bardzo pracochłonna.
To bardzo miłe i rzadko spotykane. Twoje działania są zdecydowanie antykomercyjne. Jak widzisz dzisiejszą scenę muzyki eksperymentalnej, gdzie jest miejsce DRONE?
Myślę, że muzyka eksperymentalna spod znaku DRONE (droning experimental music) jest swoistym podgatunkeim muzyki eksperymentalnej. Postrzegam DRONE jako wytwórnię, która propaguję ten typ muzyki, koncentrującą się na mało znanych artystach. Muzyka eksperymentalna rozrosła się w ostatnich latach, a dzięki komputerom i łatwym w obsłudze programom każdy może tworzyć dźwięki. Wydaje mi się, że muzyka przyszłości będzie bardzo odbiegać od tego, co dziś uważamy za “normalne”. Muzyka eksperymentalna może być ścieżką przewodnią, estetyką lub odbiciem wrażliwości nowego społeczeństwa.
Wydajesz płyty zespołom z całego świata – Rosja, Argentyna, USA, Francja, Japonia – jak nawiązujesz te kontakty? Jakie warunki musi spełniać zespół, aby wydać płytę w DRONE?
Jako że aktywnie działałem na scenie kasetowej, zawsze znałem sporo osób z zagranicy – z wszystkich miejsc, w których są środki i możliwości do tworzenia muzyki eksperymentalnej. Obecnie Internet bardzo ułatwia kontakty z ludźmi, tworzącymi eksperymentalną muzykę. Wielu z nich kontaktuje się ze mną i przysyła dema, gdyż zobaczyli moją stronę internetową lub w inny sposób usłyszało o DRONE. Projekty muzyczne, które chciałbym publikować w DRONE, powinny wyrażać ekspresję, tworzyć własną sferę muzyczną, tak aby była ona unikalna. Oczekuję przekazu w “języku obcych”, kosmicznym języku porozumiewania się za pomocą muzyki, komunikowania się w niezwykły sposób. Potrzebujemy nowych słów i nowego języka by pozostawić za sobą całe to stare gówno!
Wydałeś blisko 50 tytułów płyt, który z nich jest dla Ciebie największym sukcesem? Który dał Ci najwięcej satysfakcji?
Często zadają mi to pytanie i wydaje mi się, że odpowiedź jest niemożliwa. “Sukces” to coś jak “sprzedana ilość kopii”, a to nie jest dla mnie ważne. Zawsze wydanie płyty sprawia mi przyjemność, popieram w 100% to co wydaję. Mówiąc jednak o emocjonalnej treści muzyki, nadal uważam, że strona A “Spocket” z VOICE OF EYE (DR-09) jest najlepszą płytą, jaką do tej pory wydałem w DRONE.
Pod numerem DR-36 widnieje SPEAR “Not Two”. Znasz polską scenę eksperymentalną?
Tak, myślę że tak. Bardzo mnie ona interesuje! Znam od lat Wojcka z Obuh Records, a także Maćka (SPEAR, IGNIS RECORDS). Dzięki nim poznałem wiele dobrych polskich projektów, takich jak KSIĘŻYC, MIASTO NIE SPAŁO, EA. Znam też wytwórnię NEFRYT i inne. Polska scena jest niewielka, ale działa na niej wielu twórców o typowo DRON-owym brzmieniu! Niedługo DRONE wyda 7’’ EA.
Poza wytwórnią tworzysz również TROUM. TROUM to duet, na który składają się dwie osoby: Glit(s)ch i Ty, czyli BarakaH. Zespół, którego przepiękna muzyka urzekła mnie. Dźwięki te określasz m.in. jako post-industrial. Bardziej skłaniałbym się do określeń minimal, czy drone music. Nie sądzisz, że nurt industrialny się wyeksploatował?
Co do inspiracji industrialem: nie wiemy czy znasz nasz pierwszy CD “Ryna”, który jest znacznie bardziej noise`owy i industrialny niż SEN i TJUKURRPA, a i na pozostałych wydawnictwach trylogii TJUKURRPA jest więcej noise`u. Industrial rzeczywiście nas inspiruje, ale to na pewno nie jest to jedyne źródło.
Muzyka TROUM jest medytacją, przenikającą do zwykle nieaktywnych rejonów mózgu. Czy te dźwięki mają wywoływać określone reakcje, zmiany u słuchacza?
Jeżeli masz emocjonalną “antenę”, za pomocą której wychwytujesz ten typ muzyki, to na pewno w jakiś sposób ona tobą manipuluje, wpływa na ciebie. Tak jak manipuluje ona nami. Nasza muzyka ma wywoływać efekt podobny do snu (marzeń sennych, oniryczności), by wprowadzić słuchacza w stan, który można by nazwać “świadomą nieświadomością”. Jakiś rodzaj emocjonalnego transu, który powinien otworzyć drogę do najwrażliwszych obszarów twojego wnętrza.
Ta muzyka to “bezpieczny narkotyk” – widzisz więcej, odczuwasz więcej, ale bez skutków przynależnych narkotykom. Gdzie nas prowadzi TROUM?
Dla nas muzyka jest zaproszeniem do podróży, snem, stanem umysłu, nową dziedziną eksploracji. Mamy nadzieję, że muzyka poprowadzi cię do twojego wnętrza.
Nie pracujecie z komputerem, jesteś przeciwnikiem nowoczesnej kreacji dźwięków?
Nie, jesteśmy przeciwni nowym formom tworzenia muzyki, jakkolwiek wydaje się nam, że komputery nie są w stanie stworzyć tego typu “organicznych” dźwięków, jakie tworzymy.
Skąd pochodzi nazwa TROUM – zdaje się, że to ciekawa historia.
TROUM jest starogermańskim słowem, pochodzącym ze średniowiecza, a oznacza “sen”. Gdy po rozpadzie MAEROR TRI szukaliśmy nowej nazwy zespołu, nasz przyjaciel, filozof z Hanoweru, zaproponował nazwę TRAUM (“W tych czasach powinniśmy znów śnić”), lecz my w poszukiwaniu czegoś mniej oczywistego, odkryliśmy dawną formę pisowni – “troum”.
[TRAUM – sen, mara, marzenie, urojenie (Podręczny słownik Niemiecko-Polski)- przyp. Tłum.]
Istniejecie od 1997 roku. W tym samym roku wydaliście “Daur” 10” dla Cohort Rec. Nie myślałeś, by TROUM wydać we własnej wytwórni?
Tak, myśleliśmy o tym, ale DRONE wydaje jedynie 7’’, a my chcieliśmy wydać płytę również w innych formatach. Istotniejsze jest dla mnie wydawanie, promowanie innych artystów przez DRONE. Jakkolwiek nie wykluczam wydania jakiejś płytki TROUM przez DRONE… jeśli tylko będziemy mieli dobry pomysł na okładkę.
Kolejne wydawnictwa były dla Myotis Rec., Moloko +, Staalplaat. Każdy dla innej. TROUM nie może znaleźć swojego miejsca, czy też wytwórnie nie spełniały Waszych oczekiwań?
Nie, to nie dlatego… podobnie jak za czasów MAEROR TRI, lubimy być wydawani przez różne wytwórnie. Każda z nich ma inne pomysły na temat oprawy graficznej, innych słuchaczy, pracuje z innym podejściem. Jest to więc raczej kwestia poszukiwania różnorodności i wszechstronności.
“Tjukurrpa” (part one: harmonies) jest początkiem trylogii – pełnej, przepięknej muzyki dla podświadomości. Co nas czeka w części drugiej i trzeciej?
Część 2 będzie zatytułowana “The drones”, część 3 “The rythms”. Jest oczywiste, co w zakcentujemy w każdej z tych części – chcemy pokazać różne strony TROUM. Nie oznacza to jednak, że dźwięki na poszczególnych płytach będą samymi dronami, czy samymi rytmami. Będzie to typowy dla nas hipnotyzujący trans, z troszeczkę innymi dźwiękami – bardziej medytacyjnymi i monumentalnymi (“drones”), czy bardziej monotonnymi, powtarzającymi się, zapętlonymi i pulsującymi (“rhythms”).
W planach są również vinyle TROUM dla innych wytwórni. TROUM jest bardzo aktywne, skąd tyle energii w Tobie?
Nie jesteśmy tak aktywni, jakby się mogło wydawać… tworzymy dźwięki, jedynie wtedy, gdy czujemy taką potrzebę. Trudno odpowiedzieć skąd bierzemy energię, ale może pochodzić ona z różnych źródeł:
– wolę do pracy wyzwala w nas frustracja rzeczywistością;
– muzyka umożliwia wytworzenie sfery, w której możesz być bardziej emocjonalny i wrażliwy niż w “codziennym życiu” (co nie koniecznie jest dobre);
– energia do pracy pochodzi z naszych uczuć, nie jest to coś, do czego musimy się zmuszać.
W marcu 2001 r. mieliście trasę po USA – jakie wrażenia? Jaki zespół Wam towarzyszył? Jak została przyjęta Wasza muzyka?
Nasze wrażenia można by sprowadzić do jednego zdania: szalony kraj, mili ludzie! Przynajmniej ci, których spotkaliśmy. Nikt nam nie towarzyszył na stałe, jakkolwiek pojedyncze koncerty graliśmy w towarzystwie takich formacji, jak: LOTUS EATERS, V.O.S. (połowa YEN POX), SMOOTH QUALITY EXCREMENT, COELACANTH, HEARING TRUMPET, TOM CARTER i innych… W niektórych miastach nawet organizowano małe festiwale. Chociaż interesują się tym rodzajem muzy, to jednak niewiele osób przychodzi na koncerty (na nasze przychodziło zwykle ok. 30 osób a i tak wszyscy mówili, że jak na tą muzykę, to był to dobry wynik, w Stanach oczywiście). Być może to, że na poszczególne koncerty nie przychodzi tak wiele osób, wiąże się z odbywającymi się w tym czasie innymi imprezami. W USA panuje konsumpcja, nie ma na świecie innego kraju, w którym jest tyle możliwości wyboru.
Gdzie w Polsce można kupić wydawnictwa TROUM i DRONE?
Nasze wydawnictwa można zakupić w OBUH RECORDS lub IGNIS PROJECT. Jak sądzę te wydawnictwa/dystrybucje są dobrze znane. Jeśli nie, możemy podać adresy kontaktowe.
Dziękuję za wywiad. Życzę powodzenia i spełnienia planów.
Dzięki! Mamy nadzieję, że rychło zagramy jakieś koncerty w Polsce. Byliśmy w Polsce w listopadzie 1999. Wspólnie ze SPEAR świetnie się bawiliśmy.