The Bug – Machine III

Wydanie własne / DL / 2023

Anxious Magazine The Bug – Machine III

Ci, którzy sklasyfikowali Robala jako przyjemniaczka do tańca i różańca, kiedy przechodził wyraźnie metamorfozę w motyla, teraz mogą żałować, że stracili czujność. Kevin przez lata bywał headlinerem dużych festiwali, na jego występy szły masy ludzi, nie tylko tych z backgroundem z piekła (jak ja). Muza, którą tworzył była całkiem taneczna, nawet biorąc pod uwagę, że momentami ocierała się o brązową nutę ;). 

Oczywiście jak człowiek chciał sprawdzić, czy słuchawki dają radę to sobie sięgał po wylosowany na ślepo numer z jego pokaźnego dorobku i weryfikował, czy pan Heinrih Hertz aprobuje sprzęt, czy szukamy dalej…

Mimo, że w wywiadzie dla Uncarved.org nazwanym całkiem wdzięcznie „Psychopatologia Kevina Martina” powiedział, że projekt ma w założeniu „kompletnie eksploatować soundsystem” co prawdopodobnie nieustannie wystawiało na próbę organizatorów i sprzęt od kabli po wibrujące w konwulsjach membrany, przesterowany “Pressure” wykręcał ciała całego przekroju odbiorców na parkietach nocnych klubów zupełnie jakby nigdy nic. Przy swoich „Maszynach” The Bug, odwraca metamorfozę – czyli robi to, co w naturze zdaje się niemożliwe! A może przykręca śrubę? Albo chce przebić głową jakiś mistyczny mur? Jak Doktor Frankenstein…

Wraca do korzeni, do industrialnego pierdolnięcia z Techno Animal, do eksperymentów z God, jakby wracał do domu. Przekręca w zamku klucz, naciska na klamkę, otwiera ze zgrzytem zapieczone drzwi. Kiedy zapala światło, karaluchy rozbiegają się po kątach. Na środku pokoju stoi metalowy stół, na którym leżą części ciała. Na brudną, szarą wykładzinę ścieka z niego ciemnobordowa ciecz. Dub – kręgosłup, Reaggae – głowa, Dancehall – dłonie, Industrial – ramiona, Hip-Hop – kark, Techno – głowa… Wszystko jeszcze pulsuje życiem, jest ciepłe i widocznie paruje kiedy Martin buduje swojego potwora. Przez okna widać jak gałęziami szarpie porywisty wiatr, błyskawice uderzają w pobliskie dachy. To żyje! To żyje!

Zdarza się, że artyści dokonują dekonstrukcji własnych dzieł, indukują przemianę, mając do tego święte prawo ale to, co się tu odjebało to jednak raczej wiwisekcja, niż dekonstrukcja. Operacja na żywych tkankach, eskperyment który brzmi jakby wszystkie utwory z płyt poprzedzających były na siebie nałożone, zapędzone do jednego pomieszczenia i zmuszone do wszelkich aktów deprawacji. Uszyto z nich garnitur dla Bufallo Billa, a Kevinowi to ujdzie na sucho, bo jest muzykiem przez duże M. Bo oprócz tego, że lubi włożyć kij w mrowisko, co totalnie rozumiem i bardzo szanuję, potrafi również poprowadzić spójną i pełną głębokiego sensu narrację. 

Data wydania: 25 lipca 2023

Marta Podoska