SmoGGG plays XenocydR – SmoGGG

Wydanie własne / DL / 2023

SmoGGG plays XenocydR - SmoGGG Anxious Magazine

Wręcz poetycko-flegmatyczna opowieść o niewielkim psie, rasy Pinczer, maści czarnej, który wybiera się na wędrówkę po zaświatach, w poszukiwaniu dwóch, zmarłych nie tak znowu dawno temu, kumpli. Oczywiście, w jego umyśle piętrzą się wątpliwości – czy te zaświaty są straszne? Czy da się tam oddychać? Czy Gacka, strażnika piekła, z „Moherowych Snów” ktoś wreszcie przygarnął i kocha?

Uosobienie wierności. Pies… wyrusza zdeterminowany, mimo lęku i niepewności, ale szybko przypomina sobie, że prawdziwe piekło jest wśród żyjących. Kraina umarłych natomiast okazuje się zupełnie bezpieczna. Czarny jak smoła Pinczer pasuje do zaświatów. Jego błyszcząca sierść lśni w promieniach słońca oblewających bez wyjątku każde martwe, przysypane piaskiem ciało. Pod warstwą mikroskopijnych kamyczków i cząstek wszelkiego rodzaju materiałów ledwo widać zarys ramienia, kolana, policzka… ale w powietrzu da się wyczuć swąd rozgrzanych pod tą „posypką” trupów. Wyobraźcie sobie, że w sklepach zamiast przyprawy „Złocisty Kurczak” jest „Złoty Człowiek”. Epitafium kurwa instant.

Wiecie, dlaczego artysta ma zawsze przejebane? Bo czuje. Przetwarza, jest jak radioteleskop, tylko otaczają go doznania bez funkcji redukcji szumu. Czy w takim razie mamy przez to rozumieć, że śmierć jest apatyczna, jak tocząca się w zwolnionym tempie (może po równi pochyłej pod minimalnym kątem, fizyka musi się zgadzać) kula śniegowa pochłaniająca wszystko, co spotyka na swojej drodze, jednocześnie puchnąć w masę? Jeśli tak, to uważajcie na wystające z jej powierzchni odłamki instrumentów perkusyjnych i poszarpane struny. Te dźwięki są zauważalnie bardziej surowe w brzmieniu, zwłaszcza w starciu z syntezatorowym, obłym nieco tłem.

Muszę tu zauważyć pewną nonszalancję, która przypomina mi poczynania Mazzolla z Arhytmic Perfection, a to z kolei pozwala mi stwierdzić, że materiał jest tworem czysto egoistycznych zapędów. Ot kilku facetów, w procesie godzenia się z losem. Brzmi to wszystko bardzo osobiście i mi jest miło, że mnie zaproszono. Lubię takie zgromadzenia. Przyszłam punktualnie na 21:37. Oczywiście normalnie czepiałabym się, że trochę przydługo na jednym klawiszu, a tamto takie wtórne, bo już gdzieś słyszałam. Że te ciała, to momentami jak skacowani uczestnicy Heinekena wyglądają, a nie jak mistyczne posągi z ludzkiego mięsa i piasku, ale na stypie się nie narzeka na klimat ;).

Nie jest dla mnie zaskakującym, że Panowie tak postanowili to ograć i rozumiem, czemu ma służyć ta płyta. Wypełnia zadanie. Pomaga wsadzić stopę między framugę, a drzwi do wieczności. Pozwala się pożegnać, powoli, spacerkiem, bo Jędrek Pawłowski i Tomek Chołoniewski w sumie odeszli raczej przedwcześnie. Jedno jest pewne – dobrze mieć kumpli, co tak potrafią uczcić pamięć. Tak trzeba żyć, żeby móc tak umrzeć.

Data wydania: 2 kwietnia 2023 r.

Marta Podoska