Pin Park – Blind Spot

Coastline Northern Cuts / CD/ LP / DL / 2022

Pin Park – Blind Spot Anxious Magazine

Maćki wróciły. Równo po dwóch latach od ukazania się “Doppelgangera” duet Maćka Bączyka i Maćka Polaka, czyli Pin Park, wrócił z nowym materiałem, który od dłuższego czasu przesłuchuję sobie wieczorami, zastanawiając się, jak właściwie powinienem podsumować te dźwięki. Tak, podsumować to będzie dobre słowo, bo klasyfikowania bym się chyba, nawet po tych ładnych kilku przesłuchaniach, nie podjął. Z drugiej strony, czy właśnie nie o to każdemu ambitnemu twórcy chodzi? By stworzyć coś, czego innym nie uda się od razu (lub wcale) jednoznacznie zaklasyfikować, wtłoczyć w jakąś szufladkę stylistyczną, wepchnąć w ramy czasowe lub pokazać palcem – o, ten tutaj wzorował się na panu X lub zespole Y!

Muzyka zawarta na “Blind Spot jest, jak ujmują sami twórcy (lub wydająca ich CNC, bo w sumie nie mam stuprocentowej pewności od kogo pochodzą te słowa), „efektem nieskrępowanych poszukiwań bez założonego z góry programu”. Bez wątpienia nie są to jednak poszukiwania po omacku, gdyż panowie wiedzą w jakich klimatach chcą się poruszać, mają też świadomość tego, jaka muzyka sprawia im największą twórczą radość. Trudno nie zgodzić się z kolejną z tez, że dzięki elektronicznym instrumentom i analogowym efektom lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku “Blind Spot faktycznie ma specyficzny i jedyny w swoim rodzaju klimat. Odpowiadają za niego zwłaszcza japońskie syntezatory, stare klasyczne sprzęty, na które starsi muzycy, włącznie z piszącym te słowa, patrzą dziś z nieskrywaną nostalgią, wciąż (a może powinienem napisać: na powrót) sięgając do nich i odkrywając je na nowo, poza nimi zaś także efekty i samplery z tamtych czasów.

Z drugiej strony “Blind Spot” brzmi nadspodziewanie… świeżo. To chyba z kolei dowód, że nawet sięgając po bardzo klasyczne, zdaniem niektórych muzealne wręcz, instrumentarium, można stworzyć coś na miarę swoich czasów. Niby retro – ale nie zapyziałe, nie wtórne, bardziej nostalgiczne, refleksyjno-wspomnieniowe. Blind Spot w pewnym sensie w specyficzny sposób bezustannie przeskakuje w czasie, rezonując gdzieś między tymi późnymi latami osiemdziesiątymi a współczesnością, między klimatem retro a świadomą współczesną reinterpretacją tamtych klimatów i możliwości (co szczególnie słychać w takim na przykład Paralympics). Warto tu również podkreślić subtelne włączenie fieldrecordingu czy żywej gitary (jakże prosty a wkręcający się w mózg motyw w budzącym niepokój i chyba najbardziej mrocznym na tej płycie utworze Odawara II) i perkusji. Całość, choć z pozoru eklektyczna, brzmi nadspodziewanie spójnie i ma swój niezaprzeczalny urok.

Blind Spot to album, z którym zdecydowanie warto się zapoznać. Nie jest to płyta stricte ambientowa, typowo minimalowa czy trance’owa a już na pewno drone’owa. To raczej wynik stylistycznych poszukiwań twórców, którzy mają ambicję iść swoją własną drogą. Czy będzie to również Wasza droga? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami, ja w każdym razie gorąco zachęcam, by z powyższym problemem się skonfrontować i dać sobie (i tej płycie) szansę znalezienia wspólnego języka, gdyż “Blind Spot” na pewno na to zasługuje.

Piotr Wójcik