Mirco Magnani – Zarathustra – Der Große Mittag

Klanggalerie / CD/DL / 2024

Anxious Magazine Mirco Magnani – Zarathustra – Der Große Mittag

Wydany w połowie stycznia tego roku nowy album Mirco Magnaniego to jedna z tych płyt, które rodziły się nie tyle w bólach, co po prostu naprawdę ogromnym nakładem czasu (i pracy zapewne też). Prace nad tym projektem Mirco rozpoczął bowiem już cztery lata temu i poświęcił mu tyleż samo czasu, co zaangażowania. Der Große Mittag czyli alternatywny tytuł, który przegrał w rozważaniach Nietzschego z funkcjonującym dziś „Tako rzecze Zaratustra”, to płyta naprawdę dopracowana: koncepcyjnie, wykonawczo, produkcyjnie… Jednocześnie to płyta z szeregiem gości (Steven Brown, Sainko Namtchylak, Nikolas Klau, Paganland i nie tylko), najczęściej odpowiadających za partie wokalne – śpiew, deklamację, melorecytacje, choć niewymienieni na pierwszej stronie pozostali goście wzbogacają to dzieło również instrumentalnie (Stellan Veloce na wiolonczeli i gitarze elektrycznej, Andreas Yakovlev Mich i Andrea de Witt na syntezatorach). Wymieni zresztą też (Nikolas Klau gra tu również na basie w Vom Höheren Menschen).

Sam album jest mocno… hm… mistyczny, magiczny, kontemplacyjny… jak na tego typu mocno specyficzny concept-album przystało. Usiłuję przypomnieć sobie na szybko czy znam jakiekolwiek płyty do tekstów słynnego zgermanizowanego polskiego szlachcica z rodziny Nickich i jakoś żadna nie przychodzi mi do głowy. Mogę więc założyć z dużym prawdopodobieństwem (choć może nie graniczącym z pewnością), że płyta ta to swego rodzaju unikat. Nie tylko dźwiękowy ale i koncepcyjny.

Muzycznie… hm… czasami pewne rzeczy naprawdę trudno jest opisać nie narażając się na śmieszność. Spróbujmy jednak – jeśli wyobrazicie sobie mieszaninę intr (tak, tych metalowych wstępów, pojawiających się głównie w blacku, sporadycznie w death metalu) z rytualną muzyką w stylu Hybdryds, jeśli wyobrazicie sobie pomieszanie najbardziej „uduchowionych” partii ze starych płyt Ataraxii, z którymi gdzieś miesza się w nie-metalowych fragmentach stara Necromantia, zwłaszcza ta, gdzie taki niesamowity klimat robi saksofon, jeśli wyobrazicie sobie wpleciony w to wszystko Rites of the Black Mass Acherona plus to, że wspomniana całość liźnięta jest jeszcze klimatami starego Hybryds i ogólnie ritual ambientem – to mniej-więcej traficie w to, jaki klimat panuje na Der Große Mittag. Fakt, sporo tu momentów, w których robi się już quasi muzycznie Der Wanderer, który właśnie gra mi w tle, to typowy przykład: najważniejszy jest tu deklamowany przez Charuk Revan tekst, tło dźwiękowe (dobrze, umówmy się, ze względu na tonalność tych dźwięków, że nawet muzyczne) stanowi w zasadzie swego rodzaju dopełnienie i urozmaicenie, nic tak bowiem nie podkreśla dobrze wyrecytowanego tekstu, jak odpowiednia subtelna i nienachalna muzyka w tle. Przy okazji warto również wspomnieć, że teksty na tej płycie recytowane są nie tylko po niemiecku, ale również angielsku, persku (materiały wydawcy mówią o języku irańskim, ale to chyba jednak błąd) i rosyjsku.

Całość tego dzieła liczy sobie nieco mniej niż pięćdziesiąt minut, dzięki czemu nie przynudza, nie nuży a obcowanie z melodeklamacjami nie wywołuje w słuchaczu typowego zmęczenia materiału. I choć nie jest to album do słuchania na co dzień (kolegom i koleżankom w biurze tego raczej nie puścicie), to jest to na pewno kawał świetnej muzy… hm… sam mam obiekcje, by wrzucić to do jednego katalogu z typową muzyką (a nawet antymuzyką), choć z drugiej strony nie jest to też słuchowisko. Poprzestańmy na tym, że to bardzo udany eksperyment quasi-muzyczny, wykraczający może trochę nawet poza bardziej nietypowe gatunki, z drugiej strony, Der Große Mittag jest przecież sto razy bardziej „muzyczny” i „tonalny” niż większość harsh noizzów… Nie wspominając już o tym, że wspomniane harshe to zwykłe zjawiska dźwiękowe, prosta fizyka, Der Große Mittag zaś, to metafizyka, spotkanie z Najwyższym…

Data wydania: 15 stycznia 2024

Piotr Wójcik