John Dwyer – RITUAL / HABIT / CEREMONY

Wydanie własne / CD/LP/DL / 2023

Anxious Magazine John Dwyer – RITUAL / HABIT / CEREMONY

Sięgając po “Ritual/Habit/Ceremony” musicie być przygotowani na niemal godzinę zabawy w stylu CNC, czyli Consensual Non-Consent (nie mylić z Computerized Numerical Control, chociaż w sumie… też pasuje). Jest szansa, że z własnej woli będziecie chcieli być dziwkami tego albumu. Pozwolicie mu zrobić ze sobą co tylko będzie chciał. Nie to, żebyście mieli w ogóle jakiś wpływ i wybór, po pierwszej nutce ;D.

Długo szukałam odpowiedniego cytatu w „Wybuchowym bilecie” Burroughs’a, takiego, który najlepiej opisuje to, co się dzieje na tej płycie. Przebrnęłam przez ten cały śluz, zapach stęchlizny i rozkładającego się ciała, które to narrator wystawia nam na widok w perłowym blasku opalizującej w świetle reflektorów spermy. Mechanika utworów jest równie dynamiczna, co barwne opisy stosunków seksualnych we wspomnianej środkowej części “The Nova Trilogy”…

„Leżał otoczony zjawami ze swoich erotycznych snów seksualnych (seksualnych i niebezpiecznych*) i popołudniowych masturbacyjnych fantazji, widmami, które całowały go, lizały, pieściły, głaskały – od czasu do czasu brał łyka gęstego fosforyzującego płynu przyniesionego przez strażników, który pozostawiał w ustach palący, metaliczny posmak – dziąsła i język miał napuchnięte i porozrywane erogennymi srebrzystymi wrzodami – skóra błyszczała fosforyzującym różem podszytym chłodną mentolową nutą, paliła przeczulicą posuniętą do takich granic, że wystarczył powiew powietrza, by dostał orgazmu, a po udach popłynęła niekontrolowana eksplozja biegunkowego stolca – strażnik zebrał jego spermę do lśniącego cylindra – przez przeźroczyste ściany widział setki innych więźniów zamkniętych w podobnych celach dojonych ze spermy przez ubranych na biało strażników.”

Aspekt seksualny oczywiście tylko pozornie jest rdzeniem moich rozważań ;P. Tak naprawdę w mojej głowie, a teraz i w tym tekście spotkało się przypadkiem dwóch eksperymentatorów. Mimo że każdy z nich pracował na innej materii, oba dzieła są do siebie niemal namacalnie podobne pod względem konstrukcji. Stąd to dość dominujące i całkiem klarowne skojarzenie, które postaram się tu opisać jak najwierniej. Pędzę wytłumaczyć ;).

Zarówno Burroughs, jak i Dwyer dysponują potężną wyobraźnią. Wiadomo, że Burroughs we wspomnianej trylogii (i nie tylko) bawił się formą, powtarzalnością fraz i przeplatał to z obficie podlanymi wszelką wydzieliną scenami zbliżeń charakteryzujących się, jakby to powiedzieć, wysoką różnorodnością pod względem jakościowym oraz ilościowym.

Szczyt dyplomacji. Nie będzie cenzury. Dwyer natomiast trzyma nas przywiązanych grubym sznurem do zimnej ściany i co chwile zmienia narzędzia, którymi muska nasze coraz bardziej głodne wrażeń ciała, bezbłędnie lokalizując najwrażliwsze strefy. Smyczki brzmią jak leniwy poranek, a klawisze jak orgia w strojach Teletubisiów na trawniku przed Urzędem Miasta. Nie wiem czemu mi to przyszło do głowy ;). Z każdą minutą nabiera coraz więcej pewności, a ruchy stają się bardziej zdecydowane… Jak przy okazji dramatycznego performance Mariny Abramowić, która pozwoliła widzom spektaklu być jego częścią poprzez zezwolenie im na różnorakie eskperymenty z jej nagim ciałem.

Sposób prowadzenia narracji w obu przypadkach jest zarówno nonszalancki, jak i nastawiony na rozgrzanie zwojów potencjalnej ofiary do maksimum – w kontrze do ekstremalnego przekazu u Abramowić. Tam emocje przestały być w pewnym momencie pozytywne, a cała akcja zamieniła się w koszmar. A tu? To tylko metodyczna, cierpliwie prowadzona akcja mająca na celu lekką, acz skuteczną, chwilową destabilizację układu nerwowego. Ale czy w końcu nie na tym polega zabawa? John rozdysponowuje dźwięki, a potem opisuje je słowami: “This is occult adjacent strain of sound.” Więc doskonale wie, co robi. Mało tego, doskonale zdaje sobie sprawę, że jest tu nawigatorem, pilotem i statkiem. Ten album to jest wrażenie. Ulotne, niesamowicie kuszące i intensywne.

Brawa dla orkiestry i dyrygenta.

Data wydania: 13 października 2023

Marta Podoska