Giacomo Vanelli – Music For Nothing

Okla Records / MC/DL / 2024

Giacomo Vanelli Anxious Magazine

Music for Nothing to tegoroczna płyta włoskiego kompozytora, na którą natrafiłem tylko dzięki temu, że materiał ten wydała polska oficyna Okla Records. Samo to jednak, by nie wystarczyło, gdyż kluczowym był fakt, że oficyna wysłała swoje materiały do naszego magazynu. Dzięki temu udało mi się poznać zarówno interesującego twórcę oraz równie interesujący label. Ale po kolei.

Okla Records etykietuje się jako „nowa polska wytwórnia skupiająca się na dźwiękach nieoczywistych – ambient, drone, nagraniach terenowych i eksperymentalnych brzmieniach”. Label chce bowiem koncentrować się na promowaniu twórczości i twórców, którzy – ich zdaniem – zasługują na większą uwagę polskiej publiki szeroko rozumianej alternatywy. Ich łupem padł włoski producent, Giacomo Vanelli, który – jak przedstawiony został w materiał prasowych – jest twórcą melancholijnego ambientu i eksperymentalnej elektroniki. I faktycznie, na jego płycie Music For Nothing – już po odsłuchu – odnalazłem zarówno jeden, jak i drugi element. Choć w stosunku całkowicie asymetrycznym, gdyż dominują tu raczej klasyczne ambientowe struktury, oparte na klimatycznych i melancholijnych padach czy synthach.

Bądźmy jednak precyzyjni i trzymajmy się porządku. Do muzycznej zawartości tego albumu jeszcze wrócimy, a na razie skupmy się na samym zamyśle i koncepcji Music For Nothing. Osobliwy, lecz w gruncie rzeczy banalny tytuł może przywodzić różne skojarzenia. Nie każdemu pewnie spodoba się ten nihilistyczny akcent, szczególnie w ambientowej twórczości, która nierzadko potrzebuje ukontekstowienia i na ukontekstowieniu buduje swoją wartość. Tytuł ten może nabrać nowego sensu i wzmocnić interpretacyjny wymiar, gdy sięgniemy do notki prasowej. Konceptem stojącym za tym hasłem jest bowiem własna, introspektywna wizja artysty. Jak pisze wydawca – „Music For Nothing to rytuał zaprojektowany do oczyszczenia, do powrotu. To piękny krajobraz dźwiękowy z mrocznym akcentem. W świecie, gdzie rozsądek utracił swoje znaczenie, nawet muzyka nie potrafi przynieść pokoju. Ale i tak będziemy próbować”.

Początkowo do rzeczonego opisu podchodziłem bardzo sceptycznie i uważałem, że jest on na wskroś wydumany. Po odsłuchu jednak zmieniłem zdanie. Faktycznie płyta ma w sobie dużo z rytuału. A malowany za pomocą modularnego ambientu świat Giacomo Vanellego jest w istocie niejednorodny i niekoherentny. Ale za to szalenie ciekawy i wciągający. Choć trzeba też dać szansę tej płycie i pozwolić jej, aby nas „wciągnęła”. Wszystko dlatego, że otwarcie Music for Nothing nie zapowiadało przysłowiowych fajerwerków. Raczej sugerowało słuchaczowi, że będziemy mieć do czynienia z dość typowym, żeby nie powiedzieć schematycznym ambientem o chillowej i kojącej proweniencji. Giacomo jednak bardzo sprawnie i płynnie serwuje nam dalej coraz odważniejsze modulacje, wprowadzając do swojego ambientu coraz więcej mrocznych elementów. Zwieńczeniem jest tu ostatni, dwudziestominutowy numer, który jest w istocie daleki od delikatnego i ugrzecznionego ambientu.

Największe zainteresowanie wzbudził jednak we mnie czwarty utwór o tytule ~ (Whales sing under ice). Klimatem całkowicie wyłamuje się ze wspomnianej tu wcześniej, ukajającej konwencji i prezentuje mocno upiorną, żeby nie powiedzieć „horrorową” estetykę. A wszystko za sprawą „nieco wyjących” synthów, wprowadzających słuchacza w klimat bardzo przyjemnego niepokoju. Nieprzypadkowo piszę o „przyjemności”, gdyż upiorność zaprezentowana na Whales sing under ice jest daleka od wszelkich dyskomfortowych brzmień polegających na serwowaniu słuchaczom niskopasmowych dronów i scarowych sampli!

Podsumowując moje rozważanie na temat twórczości Vanellego, cofając się jednocześnie do początku tej recenzji, z pewnością podpisuję się pod słowami wydawcy, że Music for Nothing to płyta, która zasługuje na większą dozę uwagi w naszym muzycznym środowisku. I mam nadzieję, iż ta „recka” się w jakimś stopniu do tego przyczyni.

Data wydania: 23 lutego 2024

Janusz Jurga