GAAP KVLT – „UNTITLED”

Zoharum / CD / 2021

Tajemnicza postać w kapturze, która tworzy równie tajemniczą muzykę. Czyż zatem nie powinno być to zachętą aby bliżej zapoznać się z twórczością Gaap Kvlt? Niczym skrywający się w cieniu egipski kapłan zagubiony w opuszczonej fabryce, Gaap Kvlt kreuje muzyczny świat mający coś w sobie z katakumbowego mroku doprawionego gęstymi basami, technikami field recording oraz akcentami rodem z Bliskiego Wschodu.

Zaczynał w oficynie Biedota, w kolejnym uznanym labelu Monotype wydał album „Void”. Od kilku lat już na pokładzie Zoharum, gdzie zrealizował kolejną płytę „Jinn”. Wydany w 2021 r. album „Gaap Kvlt” to kompilacja utworów wydanych wcześniej przez Biedotę na 3 trzycalowych EP-kach w formacie płyt CDr. Sama muzyka na tej blisko godzinnej płycie sama w sobie rozpościera szeroki wachlarz poszukiwań.

Pierwszych 8 utworów bez tytułu oznaczonych jako „Untitled” to miks dark ambientowych tekstur, wytłumionych rytmicznych bitów wydobywających się niczym z podziemnego bunkra jak i technik field recording, a więc dźwięków łowionych czujnym „uchem” dyktafonu wprost z otoczenia. Tej eksperymentalnej całości jako swoistą kontrę, Gaap Kvlt przeciwstawia trzy ostatnie kompozycje „Caravanserai”, „Naje Haje” oraz „Fatma”. O ile jeszcze „Caravanserai” trzyma się w eksperymentalnych ryzach, dwa ostatnie to prawdziwe perełki w których dają sobie znać fascynacje bliskowschodnim etno.

Gaap Kvlt udaje się na Bliski Wschód w sam tygiel konfliktu izraelsko- palestyńskiego. Skąpane w słońcu i spowite kurzem, jednocześnie nie gasnące od wojennej wrzawy, pejzaże. Piękne i złowrogie, w których przeżycie chociażby jednego dnia bez odgłosu bomb i strzałów karabinów, uchodzi za coś szczęśliwego. I tylko głosy muezinów doprawione transowymi, etnicznymi bitami w finałowej „Fatmie” przypominają nam, że ów tygiel zderzających się ze sobą kultów i kultur to bomba z opóźnionym zapłonem.

Robert Moczydłowski

SKELP →

powrót