el_vis (Piotr el_vis Lenart) – tunn​(​e​)​l

Anxious magazine Piotr Lenart Tunn(e)l

Czy jest coś takiego jak polska szkoła muzyki elektronicznej? Czy el-muzyka, pojęcie stworzone w naszym kraju, ukute jeszcze w zeszłym tysiącleciu, może być takim samym charakterystycznym i zamkniętym dźwiękowym mikrokosmosem, jak na przykład florydyjski (albo szwedzki) death metal lub niemiecki kraut rock albo nie przymierzając włoskie disco czy czeska dechovka? Gdyby się nad tym wszystkim głębiej zastanowić i poważniej pochylić, to chyba rzeczywiście mamy takie charakterystyczne polskie brzmienie, sposób operowania dźwiękiem, przede wszystkim zaś jego syntezą i samą konstrukcją barw, a także poniekąd i pewną niepodrabialną manierę wykonawczą, która sprawia, że nawet po wielu, wielu latach od wprowadzenia pojęcia el-muzyka, niektórzy wykonawcy (nawet nowi, dochodzący), czy niektóre albumy brzmią tak, że od razu można wpisać je w kanon tego nurtu. Oczywiście w polskiej muzyce elektronicznej pełno jest artystów czy albumów, które brzmią „nowocześnie” (z pełnym dobrodziejstwem inwentarza, jakie się za tym określeniem ciągnie) albo przynajmniej nowocześniej w jakiejś tam części, wciąż jednak można trafić na płyty, które mimo rzeczonego balastu nowoczesności, objawiającego się głównie w sprzęcie, możliwościach softwareowych etc. (bo de facto w tym kontekście to jest balast, swego rodzaju obciążenie), potrafią zabrzmieć jak ze złotych lat polskiej muzyki elektronicznej. Piszący te słowa też tworzy muzykę elektroniczną, ale… jakby trochę inną, niż twórca opisywanego tu właśnie albumu. Z innego nutru, można by rzec. Tym bardziej jednak, bez cienia zazdrości, raczej z pozytywnym, przytakującym kiwaniem głową, potrafi docenić dobrze brzmiącą el-muzykę w stylu klasycznym. Album, na którym polski styl, polski duch, ten nie dający się pomylić z niczym innym charakter el-muzyki bije z każdej nuty. I taki jest właśnie Tunn(e)l Piotra Lenarta (niczego nie ujmując wcześniejszym jego albumom oczywiście, tu jednak skupimy się na wydanej końcem października 2023 roku świeżynce).

To nie jest płyta dla osób lubujących się we współczesnej „zachodniej” elektronice. Choć w sumie… może i jest, można przecież lubić jedno i drugie. To nie jest płyta dla osób przyzwyczajonych do ultranowoczesnych brzmień, aksamitnego, bazującego na padach rozmarzonego ambientu, ba! ona potrafi podczas pierwszego przesłuchania dać po głowie i początkowo do siebie niezahartowanego słuchacza zrazić. Trzeba ją jednak przesłuchać po raz drugi i trzeci i zacząć wyciągać z niej tego hertlowskiego ducha, ten schyłek polskiego dwudziestego stulecia, gdy muzyka elektroniczna wydarła dla siebie kawałek rynku muzycznego i świadomości słuchaczy, stając się swego rodzaju oazą wolności, wolności nie tylko twórczej ale wolności w pewnym sensie w ogóle. To nie jest płyta dla fanów późnego Jarre’a, to raczej płyta dla zakochanych w Bilińskim, w Omni, Komendarku… Płyta, którą w ciągu kilku ostatnich dwóch-trzech dni słucham chyba czwarty czy piąty raz, a to zdecydowanie nie jest coś, co zdarza mi się często. Płyta zarazem na tyle równa, że nie mam swojego faworyta. Z każdym jej bowiem przesłuchaniem ulubione momenty przemieszczają się z jednego jej fragmentu w inny, co świadczy generalnie o tym, że doskonale sprawdza się jako całość. To wreszcie płyta dobrze dobrana brzmieniowo – bo wbrew pozorom w dzisiejszych czasach zachowanie tego klasycznego polskiego charakteru wcale takie łatwe nie jest i wymaga albo umiejętnego doboru hardwarowego instrumentarium albo zaciśnięcia zębów i bardzo ostrożnego obchodzenia się z ultranowoczesnymi instrumentami wirtualnymi. Tunn(e)l tymczasem brzmi tak, jak można by sobie od tego typu wydawnictwa życzyć.

Może nawet trochę ironią losu jest, że właśnie od tego wydawnictwa poznałem muzyczną twórczość Piotra Lenarta i nadrabiam ją słuchając po kolei wstecz jego wcześniejszych albumów. Ale z drugiej strony, to bardzo dobra płyta na początek. Spróbujcie tej odrobiny prawdziwie polskiej elektroniki. W końcu skoro mamy w tej muzyce coś naprawdę stylistycznie własnego, to cieszmy się tym, pielęgnujemy to i nie dajmy temu zaginąć.

Data wydania: 25 października 2023

Piotr Wójcik