but I’m not – this house is hell

Silence is Not Empty / DL / 2023

But I’m Not – This House is Hell Anxious magazine

No nie… Tak się nie godzi! Jak-żesz tak można? Wydać sobie po cichutku nową EPkę, wrzucić ją z partyzanta na Bandcamp (w wersji do darmowego pobierania – więc wiecie…), nieśmiało dopisać do dyskografii na Discogsie i pogwizdując delikatnie pod nosem, zerkając przy tym filuternie w niebo w stylu komediowego rozrabiaki oddalić się z miejsca czynu. To nie ja, mnie tu nie było, tu nic się nie stało… Anxious jednak czuwa! Czujne wójcikowe oko, przypadkiem bo przypadkiem, ale wyłapało premierę jeszcze tego samego dnia i “This House is Hell” trafiło natychmiast na głośniki.

Najnowsze dzieło Pawła Grabowskiego – który dość niespodziewanie i zaskakująco po prostu zniknął z pola radarów tuż po wydaniu “Daemon Trances” – to dość krótka, cyfrowa tylko EPka, ale tych dziewiętnaście minut to dokładnie taki But I’m Not, jaki pamiętamy z poprzedniej płyty. Psychoanalityczny Dark Drone Ambient, sięgający niesamowicie głęboko w zakamarki najczarniejszych szufladek umysłu słuchacza, tam gdzie schowane są najmroczniejsze wspomnienia, fobie i strachy… Pięć utworów, zatytułowanych zgodnie z przyjętą przez Pawła konwencją, od thih-1 do thih-5 przynosi nam tym razem jeszcze większe napięcie, większą nerwowość, więcej podróży w głąb psyche, mniej odczuć zewnętrznych. Zniknęło gdzieś postapo (choć po którymś przesłuchaniu muszę uznać, że jednak nie tak do końca) – pojawia się czysta trauma i ciągnące się za nią majaki. Pozostając w porównaniach do Metra Głuchowskiego, nie ma już pustych korytarzy, terkoczących liczników i podziemnych anomalii – został tylko zrozpaczony wyznawca Wielkiego Czerwia, skulony w kącie i krzyczący „sami!”. Są jednak momenty, w których dalej pojawia się dalej w tle owa niepokojąca anomalia, niewytłumaczalne postapokaliptyczne zjawisko z pogranicza mistyki, które zapewne mistyką nie jest, wymyka się tylko naszej prymitywnej ludzkiej psychologii i fizyce.

THIH zostało wprawdzie wydane w formacie wyłącznie cyfrowym, jednak cover art znakomicie wpisuje się w poprzednie dokonania But I’m Not. Fonty, kolorystyka, koncepcja, wszystko to stanowi pewną spójną całość, a jeśli dodamy do tego, że i muzyka na tej epce stanowi naturalną kontynuację “Daemon Trances”, uzyskujemy pełny obraz tej idealnej spójności twórczej. Niewątpliwie mamy do czynienia z nieco innym materiałem, z lekkim przesunięciem środka ciężkości, jednak to wciąż ten sam But I’m Not, mroczny, głęboko psychoanalityczny, rażący mieszanką dark ambientu, dronów i sprawnie wykorzystanego do doprawienia całości tej mieszanki field recordingu. W pewnym sensie owa inność tego materiału polega głównie na przemieszczeniu się wspominanych wyżej anomalii. Przesuwają się one bowiem jeszcze dalej od świata fizycznego, od zrozumienia, od tego co mierzalne i wytłumaczalne, odchodzą gdzieś w kierunku limbo, tam gdzie zostajemy już zupełnie sami ze sobą… Pod tym względem to nawet materiał mocniejszy od “Daemon Trances” – zarazem jego godny kontynuator. Gdyby jeszcze był dostępny w takiej samej oprawie fizycznej…

Piotr Wójcik