43ODES – HWN UN AMN

Eiderdown Records / LP/DL / 2023

43ODES HWN UN AMN Anxious Magazine

Kiedy w 2006 roku wytwórnia The Jewelled Antler zawiesiła swoją działalność, a następnie dwa lata później ich flagowy statek dźwiękowy Thuja wypłynął w ostatni rejs zatytułowany po prostu “Thuja…” wszystko dookoła przygasło… The Jewelled Antler, powołane do życia przez Lorena Chasse i Glenna Donaldsona, było domem wydawniczym, dla całej plejady grup, projektów, w których uczestniczyli obaj panowie i grono przyjaciół. Przedsięwzięcie rozrosło się do tego stopnia, że powszechnie zaczęto używać nazwy The Jewelled Antler Collective, a ich logo, iluminujące, rozkwitające w doniczce jelenie poroże, doskonale obrazowało tą działalność – to już jednak inna historia, do której na pewno wrócę.

Napisałem powyżej: wszystko dookoła przygasło, oczywiście w pewnym metaforycznym sensie, ponieważ większość muzyków kolektywu ma się dobrze i działa z niezmniejszoną aktywnością pod innymi nazwami, solo i, co najważniejsze wciąż współpracują ze sobą. Doskonałym tego przykładem jest 43 Odes, nazwa pod którą ukrywa się duet: Glenn Donaldson i Steven R. Smith. “HWN UN AMN” to już ich drugie wspólne dzieło, które jak ich poprzednik “43 Odes”, ukazało się nakładem doskonałej, amerykańskiej, psychodelicznej oficynie Eiderdown Records.

Płyta ukazała się pierwszego lipca, jakby w środku lata i myślę, że zarówno było to jak i zamierzone działanie, jak i najlepsza „pora” na takie dźwięki. Już otwierający płytę “HVO OV HVO”, powala swoją preriową przestrzenią, rozświetloną gorącym letnim słońcem, jak to przystało na te rejony ameryki północnej. Czysta, tripowa psychodelia, prowadzona i wysmażona na całej plejadzie strunowców. Czego my tu nie mamy: spike fiddle, baritone psaltery, organ, electric piano, bouzouki, harmonium, moog synth, electric guitar, spike cello, tapes, banjo, bowed banjo, space harp, guitar, bass, percussion, drum machine, synth, casio, już tylko czytając to można dostać udaru słonecznego. Kiedy w drugim, nieco wolniejszym, mantrowym, utworze “ORM ORM UM”, pojawia się sitar, który w rzeczywistości jest banjo potraktowane smyczkiem, nasi kowboje w kapeluszach, zamieniają się hinduskich jeźdźców żonglujących czasem i przestrzenią. Każdy kolejny utwór na płycie to jak przesunięcie kalejdoskopu przyłożonego do oka, przeskakujemy z jednego krajobrazu w kolejny, za każdym razem zaskoczeni rezultatem. Co ciekawe wykorzystanie automatu perkusyjnego, którego nie jestem wielkim fanem, nie nadaje odczucia „plastiku”, a raczej odpowiada za pewną ciągłość, kontynuację materiału. Zaskakujące aranżacje wplatające wątki bałkańskiego czy środkowo-europejskiego folku dodają kolejnego smaczku, to z pewnością zasługa Stevena, który wyśmienicie eksploruje ten temat w swoich solowych działaniach: Hala Strana czy projektów z początkową nazwą Ulaan. Dla równowagi Glenn jest mistrzem w tworzeniu i nadawaniu utworom formy „piosenek” i odjazdowej w pewnym sensie melodyki i rytmiki, hippy freak folk, co już nie raz udowodnił w miriadzie swoich projektów.

Przesłuchując “HWN UN AMN” pierwsze razy poddajemy się kolorystyce i pomysłowości utworów, jednak zagłębiając się mocniej w materiał odkrywamy jego złożoność, wielopoziomowość i przebogatą strukturę. Zbliżając się ku końcowi płyty, panowie dają nam chwilę wytchnienia, gubiąc motorykę utworów i wprowadzając brzmienie Mooga, co przenosi nas bliżej rejonu „kosmicznego”. Powinienem również wspomnieć, że na tym materiale gościnnie wspomaga ten duet, Brian Lucas znany choćby z Old Million Eye, Dire Woves, autor komiksów, a tu odpowiedzialny za taśmy, pętle i wysmakowaną okładkę.

I słowo na koniec: “Turn on, tune in, drop out”. OM

Data wydania: 1 lipca 2023 r.

Marek ‘Lokis’ Nawrot