Andrea Calligaris – Constrained lives

Stargazing at Blank Skies / DL/MC/ CDR / 2022

Andrea Calligaris – Constrained lives Anxious Magazine

Kiedy ostatni raz widziałem album, w którego przypadku muzyka tak idealnie pasowałaby do okładki (czy raczej: okładka do muzyki)? W sumie na dobrą sprawę nie potrafię sobie z marszu przypomnieć. Ale widoczna po wejściu na Bandcamp tego włoskiego wykonawcy znakomita, niesamowicie klimatyczna grafika to tylko wstęp do tego, co Andrea proponuje nam na “Constrained lives”. W czasach, w których nowości atakują człowieka ze wszystkich stron trudno jest skupić się na jednej płycie i przesłuchiwać ją wielokrotnie, a jednak… od dobrych paru tygodni “Constrained lives” towarzyszy mi co któryś wieczór, zwłaszcza przy pracy do późnej nocy i jest jednym z ostatnich muzycznych punktów mojego muzycznego dnia…

Ta płyta, wydana na całe szczęście nie tylko w postaci cyfrowej, ale w bardzo limitowanych nakładach na kasetach i CDR, robi niesamowite wrażenie od pierwszego odsłuchu. A potem… muzyczny Hitchcock. Po głównym uderzeniu napięcie i zachwyt tylko rosną. Niesamowity, depresyjny ambient, atakujący od samego początku klastrami padów, wolno, czasami wręcz smoliście ciągnącymi się długimi sekundami, ewokującymi rzeczywiście (jak otagował autor) uczucia wyobcowania czy niepokoju stanowi dla mnie jedno z najciekawszych odkryć ostatnich miesięcy. “Constrained lives” mimo faktu, że całość liczy sobie powyżej siedemdziesięciu minut, nie nuży, nie przytłacza (muzycznie, bo kwestia swoistej depresyjności tej płyty to już zupełnie inny temat), każdy z utworów ma swoje życie i swoją historię. Czasami jest bardziej mrocznie i niepokojąco (“Cyberlife II”) czasami bardziej nostalgicznie i smutno (“One last hug”, który z powodzeniem mógłby zostać wykorzystany w finale dowolnego odcinka jakiegoś dystopijnego serialu z gatunku post-apo, w którym nie ma już dla ludzkości żadnej, absolutnie żadnej nadziei). Ten niepokój ma zresztą takie mocno post-apokaliptyczne zaplecze, ten klimat i odczucie z tyłu głowy, jak choćby w “Anhalter Bahnhof”.

Nie ma na tej płycie kiepskiego utworu, nie ma słabego momentu, nie ma przerywników, zapchajdziur ani wypełniaczy. Od pierwszej minuty wchodzimy w głębię przekazu, którym postanowił uraczyć nas Andrea i ten seans trzyma nas na równym poziomie przez całe siedemdziesiąt minut z okładem, od pierwszej do ostatniej nuty. Z czasem, zgodnie z hitchcockowską tezą, eskaluje tylko to i tam mocne od samego początku napięcie, by finalnie wybuchnąć maksimum emocji w tytułowym “Constrained lives” (sam tytułowy utwór to zresztą chyba absolutnie najlepszy pod względem klimatu utwór na tej płycie) i niesamowicie długim, rozmytym w takim uspokajającym wyhamowaniu, wieńczącym dzieło ponad dwudziestodwuminutowym “Dim light II”.

“Constrained lives” to zdecydowanie najlepsza ze wszystkich czterech płyt (wydawnictw właściwie, bo niestety absolutnie nic z tego nie wyszło w formacie fizycznym) Andrei, choć warto posłuchać też jego poprzednich produkcji.

Piotr Wójcik