Fossa Magna フ​ォ​ッ​サ​マ​グ​ナ – Fossa Magna

WV Sorcerer Productions 巫唱片 /  2LP/CD/DL / 2023

Fossa Magna Anxious Magazine

Jeśli chodzi o harsh noise sprawa jest brutalnie prosta – albo to słyszysz, albo nie. Tak naprawdę nikt, kto nie lubi błądzić w tej mgle do złudzenia przypominającej otaczający nas na co dzień szum informacyjny nie stwierdzi, po przeczytaniu recenzji – o to jest tam, a tu jest punkt zaczepienia… bo go po prostu nie ma. Na pewno nie znajdujesz go za pierwszym razem. Jak się idzie do escape roomu, to człowiekowi chodzi o to, żeby mieć trudności w wydostaniu się, a nie żeby jak po maśle pojechać. Wchodzi się na własne ryzyko, tak samo, jak w przypadku tych obleganych (bo ludzie lubią na krawędzi) przybytków wątpliwej uciechy.

Nie da się uporządkować tego w głowie, dopóki się jej nie wsadzi w oko cyklonu. Mnie osobiście taki rytuał uspokaja. Żyjemy w szumie na co dzień, ja mam w głowie wzmacniacz Yamahy, a jednak zanurzywszy się w totalnie bezkompromisowej kakofonii osiągam coś na kształt zakłóceń w WiFi. Po prostu nie ma mnie w tej rzeczywistości. Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć, jak byciem w środku utworu, otoczoną zewsząd dźwiękami, które atakują, głaszczą, szepczą – mówiąc krótko fundują niezłe przeciążenie sensoryczne. Czy jest to przeżycie ekstremalne? Trochę tak. Czy polecam? Owszem.

Dla tych, którzy jednak potrzebują wskazówek, nagnę się trochę:

Pierwszy numer, ok. 3 minuty, 3:15 może… spada niebo na ziemię. Nie tylko u nas, całe galaktyki umierają. Apokalipsa. I myśl – wreszcie zobaczę co jest za tą ścianą. A tam 2 i 3 ściana i tak aż do cyferki 6. Jak bieg przez płotki na wózku inwalidzkim ;D. A kto drąży palcem w tej „wielkiej szczelinie”? Trochę to w mojej głowie zabrzmi, jak konferansjerka na Eurowizji (celowo małą literą), ale chciałoby się wykrzyknąć: Jaaaaaponiaaaa, a w jednym z narożników jej przedstawiciel – Hiroshi Hasegawa – wykonujący, jak sam to nazywa „brutal ambient”, Stany Zjednoczooonneeeee – Many Blessings (Primitive Man etc.), doom, zło i ciężkie chmury, oraz beztroski duet z Filipin – Coalminer – czyli power electronics od Chestera Masangya (sami se odmieniajcie to nazwisko) i Roberta Glena Dilanco. Kolabo jest mocarne jak uda Demi Moore w filmie “GI Jane”. Dosłownie nikt tam nie przebiera w środkach. Żadne z ogniw nie jest słabe.

Usiedli pewnie jednego wieczoru i stwierdzili:

– Ej chłopaki, nagrajmy taki album, żeby wywołać fałdowanie na mózgach, takie, że się wulkany będą tworzyć, lądy oddzielać i poszerzać horyzonty.
– Taaak! Tylko też, żeby tak przytulnie było, żeby był wpierdol, ale taki skondensowany!
– Ja to bym chciał, żeby ludzie, słuchając tego przestali bać się śmierci…
Tak sobie to wyobrażam. 

Mogę wam wyrysować mapę, pokazać i oświetlić każdy zakamarek “Fossy Magny”, ale po co? Jak każde odczucie będzie tu wyrzuconą na wiatr reklamówką zrywką, która za każdym razem zatańczy równie pięknie, ale na bank inaczej.

Data wydania: 7 lipca 2023 r.

Marta Podoska