Wydanie własne / DL / 2023
Spójrzmy prawdzie w oczy, dramatyzmem przeżyć Kąckiego nie przebiję już nigdy. Nie było mi dane czuć tej ogromnej presji, jaką odczuwa heteroseksualny białas, kiedy jaja tak bezlitośnie pompują testosteron prosto w klawiaturę. Jednakże! Płyta prezentuje się dość doniośle, żeby nie powiedzieć rewolucyjnie, a muzycy prosili słuchać głośno, no to słucham… tylko ostrożnie, pod kocykiem, prawilnie obłożona kompresami z kotów, żeby przedstawić malowaną tu scenę bez zbędnych ładunków emocjonalnych. Pomyślałam bowiem, że internetowi wystarczy na styczeń :D.
Zwierzakom jest w całości nagrana na żywo w Music Hub Katowice, na początku 2023 roku. Za mastering odpowiada basista – Michał Paduch – i doskonale słychać, że jest to “inside job”. Michał rozumie kompozycje, wszyscy tam zresztą wzajemnie się czytają, jakby się znali cztery tysiące lat. Być może dlatego, pod względem brzmieniowym, jest to arcydzieło na miarę produkcji Godspeed You Black Emperror, chociaż (ku mojej radoszce) “Ciśnieniowiacy” (Ciśnieniowianie? Ciśnieniowcy!;)) mają zdecydowanie większe ciągoty do ekstremy. Momentami (a nie są to momenty krótkie w prawie dwudziestominutowych utworach) rozjeżdżają się tak malowniczo, że człowieka totalnie rozkracza euforia.
Każdy numer stanowi oddzielny, solidny wpierdol po ryju czajnikiem, który głośno gwiżdże i jest czerwony jak cegła. Przywodzi na myśl lato i park pod warszawskim UMFC, gdzie można wyłapać impro, gdyż z każdego okna sączy się inny instrument (ćwiczenia), a konfiguracji jest nieskończona ilość. Ciekawe swoją drogą, czy słysząc się przez okna młodzi muzycy dyskutują dźwiękiem, czy próbują się przekrzyczeć, jak te klauny w sejmie. Proszę o odpowiedź, jeżeli ktoś wie!
Katowicka piątka natomiast definitywnie dzieli się spotlightem w bardzo demokratyczny sposób. Wszyscy obecni na sali mają odznakę wirtuoza, każdy ma swój kawałek “kawałka”, a razem brzmią jak jebane tornado. Po ich występie na żywo można tylko iść do kącika ssać kciuk (czy co tam kto lubi), a może i nawet prać majty. Monia natomiast… ona ma wydech trzech rosłych chłopa. Podejrzewam, że mogłaby na luzie sterowiec nadmuchać (gdyby oczywiście wydychała hel). Jej wspaniale konsekwentny, barytonowy pomruk gra świetnie rolę zarówno korpusu, jak i elementu elewacji.
Tempo i rytm są tu dosyć proste, nawet jeśli momentami zmienne, czy chociażby w zamierzonych nietaktach, jednakże ogromne znaczenie ma tu natężenie poszczególnych dźwięków. Niuanse, smaczki, duże kawałki orzechów, tych drogich… pistacje, nerkowce, macadamia, nie tam jakieś tanie fistaszki. Kacper Kowalczuk uderza, muska, dotyka instrumentów perkusyjnych z takim wyczuciem, że w dźwięku talerzy można się przejrzeć. Maciej Klich zarzyna skrzypce bez żadnych skrupułów zmuszając je do płaczu, Łukasz Kozera wypełnia i przenika tkankę utworów jakby haftował wzory na obrusie, a Michał… Michał nadaje głębi i ciężaru oraz sprawia, jak wspominałam, że to wszystko brzmi przez duże B.
No! A teraz idźcie, szukać tych orzechów ;).
Data wydania: 30.12.2023
Marta Podoska