Sion Orgon – Chciałem uciec od zwyczajnych piosenek

𝑺𝒊𝒐𝒏 𝑶𝒓𝒈𝒐𝒏
– Chciałem uciec od zwyczajnych piosenek

Sion Orgon Anxious Magazine

Sion Orgon to artysta, którego twórczość trudno określić jednym terminem. Na jego albumach możemy usłyszeć wiele różnych gatunków, elektorakustykę, ambient, industrial, pop czy psychodelię. Jego muzyka jest wielowarstwowa, wielobarwna. Każda płyta to wielka niewiadoma, nigdy nie wiemy, co usłyszymy na danym albumie. Zapraszam do wywiadu z tym interesującym artystą.

Michał Majcher

MM: Cześć Sion! Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i radzisz sobie w tych, dziwnych, pandemicznych czasach…

Sion: Rzeczywiście to bardzo dziwne czasy. Kto wie, dokąd to wszystko zmierza.

MM: Słuchając Twoich płyt mam wrażenie, że zawarte tam są dźwięki z różnych przeciwległych biegunów brzmieniowych. Co jest oczywiście bardzo interesujące i unikalne. Odnajduję tam połączenie wielu gatunków jak ambient, elektroakustyka, pop, awangarda rockowa. Jakie są Twoje korzenie muzyczne?

Sion Orgon: Moje muzyczne korzenie są bardzo proste. Dorastałem słuchając kolekcji muzycznej moich rodziców, która składała się głównie z płyt The Beatles. Kiedy miałem 13 lat mój tata zainspirował mnie do gry na perkusji. On sam był perkusistą w latach sześćdziesiątych i przez całe moje dzieciństwo nieustannie stukał. W wieku 15 lat zacząłem grać w zespołach z nurtów thrash, indie i psychedelic. Wtedy też zainteresowałem się nagrywaniem. Kupiłem swój pierwszy, czterokanałowy rejestrator Tascam, który zainspirował mnie do nauki na innych instrumentach, takich jak gitara, bas, klawisze i wokal. Od najmłodszych lat interesowałem się kolekcjonowaniem i eksplorowaniem dźwięków i tak odkryłem muzykę elektroakustyczną, eksperymentalną. W sklepie z używanymi płytami kupiłem płytę Stockhausena, którego znałem tylko z listy osób z okładki albumu The Beatles „Sgt Pepper…”. Nie miałem pojęcia, jak brzmi jego muzyka. Słuchanie „Kontakte” otworzyło mi ogromny świat nieograniczonych, muzycznych pomysłów, które nie były zawężone do schematu. Zdałem sobie sprawę, że nie ma żadnych zasad i mogę mieszać synth pop z awangardą, thrash metal z nagraniami terenowymi. To odkrycie utorowało drogę także dla mnie jako sound designera wiele lat później.

Sion Orgon Orgonised Chaos Anxious Magazine

MM: Twój pierwszy album „Orgonised Chaos” był chyba najbardziej „eksperymentalny” muzycznie. Nie było też wokali. Jak teraz odczytujesz tę płytę?

SO: Właściwie nie słuchałem „Orgonised Chaos” od dnia, w którym skończyłem go miksować. Musiałem odkopać go z mojego archiwum i posłuchać, aby móc odpowiedzieć na Twoje pytanie. Kiedy nagrywałem „Orgonised Chaos”, pracowałem z Coil oraz uczestniczyłem w nagraniach wczesnych albumów Thighpaulsandra. Myślę, że to wpłynęło na mnie. Mniej więcej w tym czasie odniosłem też niewielki sukces grając w zespole Rocketgoldstar. Był to bardzo eklektyczny zespół oparty na dużej ilości wokali składający się z trzech harmonii wokalnych. Pamiętam, że chciałem uciec od zwyczajnych piosenek, tworzyć muzykę bez słów i zasad. Muzykę, która mówiłaby sama za siebie poprzez struktury dźwiękowe. Podobnie jak tytuł płyty, cała muzyka powstaje z porządkowania chaosu. Nagrywałem coś losowego, co nie miało struktury, a na wierzchu tworzyłem wiele ścieżek z innymi instrumentami, potem preparowałem dźwięki, dopóki nie nabrały wyrazu. Eksperymentalny program BBC Radio 3 Mixing It pomógł mi wypromować „Orgonised Chaos”. Zaprosili mnie do legendarnego BBC Maida Vale Studios w Londynie, aby nagrać sesję na żywo. To był nowy materiał, wykonany z zespołem, który miał trafić na płytę „Zsigmondy Experience”. Jednak nigdy się na niej nie znalazł. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości uda mi się wydać tę sesję Sion Orgon – „Mixing It” na CD, a także w formie Digital.

Sion Orgon Recognition Journal Anxious Magazine

MM: Na kolejnych, dwóch albumach „The Zsigmondy Experience” oraz „Recognition Journal” te awangardowe struktury mieszają się z bardziej „piosenkowymi” rzeczami. Pojawia się gitara, głos, gdzieś śpiewasz w kilku utworach. Użyłeś też vocodera, który nadaje tym utworom pewną nostalgiczną atmosferę. Jak to się stało, że zaszła taka zmiana?

SO: Na albumach „The Zsigmondy Experience” oraz „Recognition Journal” próbowałem połączyć wszystkie moje pomysły w jedną całość. Kocham muzykę eksperymentalną, ale kocham też bardziej sformalizowane formy. Zawsze próbuję je ze sobą ożenić. Zdaję sobie sprawę, że czasami jest to trudne w odbiorze, ale to właśnie lubię. Kiedy piszę muzykę, nigdy nie mam wyobrażenia o tym, jaka ona będzie. Lubię też współpracować z innymi artystami. Na tych dwóch albumach wspomagał mnie Peter Christopherson (Coil, Throbbing Gristle), Mike Edwards (Jesus Jones), Thighpaulsandra (Coil, Hawkwind) itd.

MM: Trzeci album to „The Black Object”, gdzie słychać jakby powrót do tej eksperymentalnej strony Siona Orgona. Tutaj jakby górowała muzyka konkretna, pojawia się też noise.

SO: Chciałem w miarę szybko nagrać album dla amerykańskiego NIFE Records i tak powstał „Black Object”. Stosując właściwie tę samą metodę co na „Organized Chaos”, stworzyłem godziny różnych pejzaży dźwiękowych używając mojego systemu modularnego, syntezatorów mono Moog, zebranych nagrań terenowych i preparowałem je używając różnych programach. Następnie poskładałem je wszystkie razem, aby stworzyć coś spójnego. Stąd zorganizowany chaos.

MM: Twój ostatni album to „Dust”. Dla mnie najdoskonalsze z twoich wydawnictw. Oczywiście jak zawsze dostajemy mieszankę wielu gatunków, agresywne rytmy mieszają się z pięknymi, wokalnymi harmoniami, są też industrialne i ambientalne struktury. Dla mnie to jedna z ciekawszych płyt 2021 roku.

SO: Bardzo Ci dziękuję. Jak dotąd „Dust” to zdecydowanie moje ulubione wydawnictwo. Ponownie próbowałem uformować i wyrzeźbić wszystkie moje muzyczne zainteresowania w jedną, harmonijną rzecz. Skomponowanie tego albumu zajęło mi prawie wieczność. Ze względu na zaległości spowodowane pandemią w każdej tłoczni, wydanie tej płyty trwało tyle samo czasu, ile jej stworzenie. Jednak warto było czekać. Planuję też wydać „Dust” na cd latem tego roku.

MM: Większość swoich płyt wydałeś w Lumberton Trading Company. Za tę wytwórnię odpowiada Richard Johnson, mieszkający obecnie w Polsce, znany m.in. ze Splintered czy Theme. Jak trafiłeś do tego labela? Oprócz tego Richard również śpiewa na Twojej ostatniej płycie „Dust”.

SO: Poznałem Richo poprzez jego Adverse Effect Magazine. Wydaję mi się, że skontaktowałem się z nim w sprawię recenzji „Organized Chaos”. Ta, wspólna komunikacja doprowadziła do wielkiej przyjaźni oraz czterech wydawnictw. Richo jest mistrzem muzyki, którą trzeba usłyszeć i dzięki kurwa, że robi to, co robi! Niezwykle ciężko pracuje, aby stale wydawać nowe wydawnictwa i utrzymać działalność swoich wytwórni (Lumberton Trading, Fourth Dimension Records). Zajmuję się również masteringiem płyt, które wydaje Richo w swoich labelach między innymi jego zespołami, Splintered i Theme. Jako że jest wokalistą, zaprosiłem go do współpracy, czego efektem jest utwór „Spat Out Like Dust”.

MM: Chciałbym też zapytać się o Twoją współpracę z Thigpaulsandra. Grałeś na kilku jego płytach, a także on wspomagał Cię na Twoich albumach. Jak doszło do Waszej współpracy?

SO: Spotkałem Thighpaulsandrę w 1999 roku w Loco Recording Studios w Walii, podczas nagrywania sesji BBC Radio 1 z Rocketgoldstar, w którym grałem. Thighpaulsandra był inżynierem dźwięku. Odkryliśmy, że mamy podobny gust muzyczny, a także poczucie humoru i od tej pory nasza muzyczna relacja rozwinęła się. Thighpaulsandra zaproponował, żebym zagrał na perkusji, a także zaśpiewał w chórkach na jego debiutanckim albumie „I, Thighpaulsandra”. Od tego momentu miałem szczęście występować na jego, dziewięciu wydawnictwach, a także koncertować z nim zagranicą. Podobnie Thighpaulsandra zawsze z radością wnosi wkład w moje albumy. Jest niesamowicie, inspirującym muzykiem z ogromnym doświadczeniem, zdecydowanie jedynym w swoim rodzaju.

MM: Thigpaulsandra występował w 2011 roku na Wrocław Industrial Festiwal w Polsce. Wspomagałeś go wtedy grając na perkusji. To był wspaniały koncert. Czy pamiętasz swoją wizytę w naszym kraju?

SO: Pamiętam ten koncert, był dość epicki i pełen zabawy. W tym samym czasie byłem na trasie, jako muzyk po Wielkiej Brytanii z teatrem. Musiałem znaleźć kogoś kto zastąpi mnie na kilka wystąpień, abym mógł zagrać na WIF. To nie było łatwe zadanie ponieważ w tych spektaklach teatralnych grałem na akordeonie. Myślę, że Wrocław Industrial Festival to genialnie wyjątkowa impreza organizowana przez naprawdę fajne osoby. Miałem ponownie wystąpić z Thighpaulsandra na festiwalu w 2020 roku, ale pandemia zatrzymała wszystko. Oprócz tego w planach był mój, pierwszy solowy koncert. Myślę, że mamy (Thighpaulsandra band) wystąpić na WIF w 2022 roku, oby wirus pozwolił.

Sion Orgon Into The Dark Peter Christopherson Anxious Magazine

MM: Chciałem zapytać się jeszcze o Petera Christophersona. Peter pojawił się na Twojej 7” „Into The Dark”. Jak się z nim pracowało? Jak w ogóle oceniasz jego całą działalność muzyczną?

SO: Praca z Peterem była interesująca, chociaż przebiegała na odległość, ponieważ mieszkał w tym czasie w Tajlandii. Tworzyłem dziwne rytmy na automacie perkusyjnym lub nagrywałem jakiś tekst i wysyłałem go do Petera. Manipulował nimi za pomocą oprogramowania na swój sposób, a potem dodawałem je do projektu. Powstało kilka utworów z naszej współpracy. Mam jeszcze parę niedokończonych rzeczy, które z nim stworzyłem, postaram się je zmiksować i dodać na kolejne wydawnictwo. Bardzo dobrze znam twórczość Sleazy’ego w Throbbing Gristle i Coil, a także to, że jest najbardziej niesamowitym artystą wizualnym z tak genialnym dorobkiem. Myślę, że jest zdecydowanie jednym z tych przełomowych artystów, którzy podarli księgę zasad i zrobili wszystko po swojemu.

MM: Kilka lat temu na stronach Adverse Effect Magazin pojawiło się Twoje zestawienie ulubionych płyt wszechczasów. Obok między innymi Can, Talk Talk, The Beatles czy Ryuichi Sakamoto pojawia się Karlheinz Stockhausen. Czasami słuchając Twoich płyt mam wrażenie, że Wasza muzyka ma wiele wspólnego.

SO: Stockhausen wywarł ma mnie ogromny wpływ. Jak wspomniałem wcześniej, słuchanie Stockhausena po raz pierwszy było niesamowitym przeżyciem. Nauczyło mnie, że hałas to muzyka i, że w procesie twórczym nie ma muzycznych barier lub ograniczeń. Jestem również bardzo podekscytowany pracami wieloma innych awangardowych, elektronicznych artystów takich jaki: Bernard Parmegiani, Iannis Xeankis, Pierre Boulez, George Crumb, a także współczesnymi kompozytorami eksperymentalnymi, dla przykładu Rashad Becker i Colin Stetson.

MM: Patrząc na zestaw instrumentów, jakich używasz do tworzenia swoich płyt chyba można Cię nazwać multiinstrumentalistą? Na ilu instrumentach umiesz grać?

SO: Haha… Prawdopodobnie mógłbym zagrać jedną rzecz na dowolnym instrumencie, która brzmi akceptowalnie (subiektywnie), gdybym wystarczająco długo eksplorował jego funkcję. Pod żadnym pozorem nie jestem wirtuozem. Jestem muzykiem-samoukiem, nigdy w życiu nie brałem lekcji muzyki poza tymi, typowymi, które dostajesz w szkole. Jakoś udało mi się poradzić w przemyśle muzycznym, jako artysta, muzyk, dźwiękowiec i inżynier masteringu. Często biorę instrument do ręki, który wydaje mi się zupełnie obcy i wyciskam z niego coś, czego mogę użyć w utworze. W większości przypadków przetwarzam i wykręcam surowe brzmienie instrumentu w coś, co jest całkowicie nierozpoznawalne w jego oryginalnej formie.

Sion Orgon Anxious Magazine

MM: Jesteś bardzo zapracowaną osobą. Oprócz Twojej działalności solowej, jesteś też artystą multimedialnym, tworzyłeś min. muzykę do filmów, teatru, animacji. Opowiedz proszę o tym.

SO: Pracuję jako sound designer w teatrze i telewizji. Tworzę tła dźwiękowe lub komponuję muzykę do spektakli i programów telewizyjnych. To świetna zabawa, bardzo eksperymentalna i bardzo kreatywna praca. Tworzę również wizualizacje dla zespołów takich jak URUK, Thighpaulsandra i Electric Red, używając moich, własnych prac. Nagrywam też teledyski i filmy krótkometrażowe dla różnych zespołów i teatrów. Od 22 lat zajmuję się masteringiem, pracując z mnóstwem ciekawej muzyki.

MM: Mieszkasz w Cardiff, w Walii. Co ciekawego dzieje się w Twoim regionie, jakich artystów walijskich możesz zarekomendować?

SO: Szczerze mówiąc nie wychodzę za dużo w dzisiejszych czasach, więc nie jestem pewien, co się tutaj dzieje. Niemniej jednak Cardiff to genialne miejsce, które jest bardzo nowoczesne. Znajduje się na wybrzeżu i jest obecnie jednym z najbardziej pożądanych miejsc do życia w Wielkiej Brytanii. Jest tu dużo pracy w przemyśle filmowym, na czele z Pinewood i Dragon Studios goszczących hollywoodzkie przeboje. Oprócz tego jest miejscem tętniącym życiem ze sceną muzyczną, z wieloma wspaniałymi miejscami muzycznymi i artystycznymi.

MM: Czy masz już materiał na nowy album?

SO: Tak, mam około roku na nagranie nowego albumu. Znowu jest to eksperymentalny album bez żadnych reguł, z wieloma gośćmi. Jak dotąd jest to najlepiej brzmiący album od wszystkich moich, poprzednich wydawnictw. Mam nadzieję, że powinien być gotowy do wydania w 2023 roku. Stworzenie albumu zajmuje mi wieczność ze względu na moje inne zobowiązania w pracy i rosnącą ilość kompilacji, które tworzę w ciągu roku. Na następnym albumie jest o wiele więcej utworów inspirowanych perkusją i wokalem. W międzyczasie ukończyłem album dla Modulisme, genialnej organizacji kierowanej przez eksperymentalnego muzyka Phillipea Petit, która pomaga promować elektro/eksperymentalnych artystów , wykorzystujących syntezatory modularne. Płyta jest w tym samym stylu, co „Organized Chaos” czy „Black Object”. Jest to kolekcja eksperymentalnych pejzaży dźwiękowych stworzona wyłącznie na moim Eurorack Modular Systemie. Do części z nich dodałem gitarę i wokal, co było wielkim wyzwaniem, ponieważ próbowałem ograniczyć się tylko do tych trzech instrumentów. Mam nadzieję, że album ten, zatytułowany „Glorious Infection” ukaże się w wersji cyfrowej jeszcze tej wiosny.

MM: Bardzo dziękuję za wywiad.

BANDCAMP

FACEBOOK