Santa Cecilia & Semionauta to artystyczny duet, który łączy muzykę eksperymentalną, performans i sztukę wizualną, tworząc intensywne, wielowymiarowe doświadczenia. Ich debiutancki album Tell Me To Sin eksploruje mroczne zakamarki ludzkiej emocjonalności i duchowości, pełen hipnotycznych pejzaży dźwiękowych, gdzie spotykają się elementy cierpienia, śmierci i transcendencji. Na płycie można usłyszeć potężne, basowe brzmienia, zderzające się z eterycznym wokalem Santa Cecilii, wnoszącym wrażliwość i dramatyzm do abstrakcyjnych kompozycji Semionauty. Album, wzbogacony o performatywny film, wykracza poza tradycyjne formy muzyczne, tworząc przestrzeń, w której dźwięk, ciało i obraz łączą się w jedną opowieść o duchowej i emocjonalnej intensywności.
Semionauta, znany ze swoich eksperymentów z UK Bass Music, Sound Designem i Noise Music, w swojej pracy wykorzystuje autorskie technologie, sensory, algorytmy generatywne oraz sztuczną inteligencję. Jego dzieła były prezentowane w klubach, na festiwalach i w muzeach sztuki współczesnej w Wielkiej Brytanii i we Włoszech. Santa Cecilia to artystka performansu, wokalistka i reżyserka, badająca zbieżności między kulturami, tworząca intensywne środowiska łączące muzykę, ciało i technologię. W 2020 roku wspólnie założyli platformę Ecosistemi Artificiali, stanowiącą kulminację ich współpracy, która łączy sztukę z edukacją.
Rozmawiamy o inspiracjach, które napędzają ich twórczość, artystycznych poszukiwaniach, które prowadzą ich na granice różnych gatunków i mediów, a także o wyzwaniach, z jakimi mierzą się zarówno w sztuce, jak i w życiu codziennym. Dyskutujemy o tym, jak balansują między tradycją a nowoczesnością, łącząc organiczne i technologiczne elementy, oraz jak ich osobiste doświadczenia wpływają na kierunek, w którym podąża ich sztuka. Poruszamy również kwestie współczesnych tematów takich jak zderzenie kultur, emocjonalna intensywność oraz rola artysty w szybko zmieniającym się świecie pełnym niepewności i wyzwań.
Artur Mieczkowski
Artur Mieczkowski: Wasza współpraca to wyjątkowe połączenie muzyki, sztuki wizualnej i performansu. Jak wyglądały Wasze artystyczne początki? Kiedy po raz pierwszy zaczęliście tworzyć razem i co każde z was robiło wcześniej, zanim Wasze ścieżki się połączyły?
Santa Cecilia & Semionauta: Nasza współpraca artystyczna rozpoczęła się równolegle z naszym związkiem, około 4 lata temu. Oboje byliśmy zafascynowani swoimi doświadczeniami i umiejętnościami. Połączyliśmy je, ale co ważniejsze, odkryliśmy nowe metody. Muzyka, która powstała, jest czymś nowym dla nas obojga, zarówno pod względem brzmienia, jak i podejścia do kwestii wokalu.
Santa Cecilia: Osobiście wywodzę się ze sztuki performance i tworzenia wideo. Ciało, postrzegane jako instrument polityczny, zawsze odgrywało centralną rolę w moich poszukiwaniach artystycznych. Interesowało mnie pokazywanie prawdy o ludzkich emocjach, które często są przyćmione przez fasadę sieci społecznościowych. Inspirując się kinem, zwłaszcza psychomagią David’a Lynch’a i Alejandro Jodorowsky’ego, zawsze staram się zaprosić publiczność do immersyjnego środowiska, aby stymulować zmieniony wymiar bliższy snom.
Semionauta: Moja ścieżka została ukształtowana głównie przez dźwięk, wcześnie zacząłem studiować muzykę i od tamtej pory nigdy nie przestałem. Przez lata interesowałem się również technologią muzyczną, programowaniem, czujnikami, sztuczną inteligencją i sztuką immersyjną, ale ostatnio, po pandemii i powstaniu sztucznej inteligencji generatywnej, zacząłem preferować bardziej organiczne, analogowe i zabawne podejście do dźwięku. Na przykład w ciągu ostatnich dwóch lat zaczęliśmy zbierać stare krowie dzwonki z wiejskich obszarów Włoch i rozwinęliśmy prawdziwą pasję do organów stroikowych, od teraz mamy w domu trzy warianty!
A.M.: W Waszej twórczości często przeplatają się organiczne i technologiczne elementy. Jak udaje wam się zrównoważyć te dwa przeciwstawne światy?
S.C.: Technologia jest częścią obu naszych ścieżek w uzupełniający się sposób. Nie postrzegam ich jako przeciwstawnych światów, technologia odnosi się do ciała, zmieniając je, a w konsekwencji zmieniając nasz sposób odczuwania i funkcjonowania w społeczeństwie. Interesuje mnie właśnie ten aspekt społeczny. Wiele z naszych prac zawiera technologię zarówno pod względem koncepcyjnym, jak i technicznym. Nie jesteśmy zainteresowani wysuwaniem jej na pierwszy plan, prezentowaniem czy gloryfikowaniem. Zamiast tego używamy jej zgodnie z naszymi dramaturgicznymi i estetycznymi wyborami.
S.: Tak, studiujemy technologię, aby móc zrozumieć jej ograniczenia i korzystać z niej w sposób estetyczny, ale przede wszystkim, aby dokonywać świadomych wyborów etycznych. Odgrywa to również ważną rolę w naszym projekcie kuratorskim Ecosistemi Artificiali, ponieważ prowadzimy projekty edukacyjne, seminaria i warsztaty dla studentów uniwersytetów.
A.M.: Album Tell Me To Sin eksploruje tematy cierpienia, śmierci i transcendencji bólu. Co was skłoniło do podjęcia tak trudnych tematów?
S.C.: Tell Me To Sin to bardzo osobisty album; to katharsis wszystkich tych emocji, których każdy z nas doświadcza przez całe życie. Każdy utwór jest inspirowany osobistymi wydarzeniami lub życiem bliskich nam osób. To album, który daje przestrzeń i godność cierpieniu bez strachu przed jego wyrażeniem. Postrzegam go jako hymn na cześć odwagi i piękna.
A.M.: W utworze Down Here Praying współpracowaliście z bułgarskim artystą eksperymentalnym, Evitcelesem. Jak przebiegała ta współpraca i co wniósł on do kompozycji?
S.C.: Współpraca z Evitcelesem naprawdę nas zaskoczyła, szczególnie ze względu na to, jak bardzo utwór stał się jego własnym. Był na tyle odważny, by dodać swój głos do kompozycji, co naprawdę doceniliśmy. To nie był tylko remiks, ale bardziej wspólne doświadczenie.
S.: Nigdy nie spotkaliśmy się osobiście i jedynie zdalnie wymienialiśmy się plikami, ale jego energia i wizja były naprawdę autentyczne. Przekształcił i rozbudował Down Here Praying w zupełnie nowy utwór.
S.C.: Etienne połączył się z klimatem albumu i poczułam się tak, jakbyśmy poznali się poprzez muzykę. Na tym polega magia – na łączeniu się poprzez emocje.
A.M.: Wasza muzyka porusza tematy emocjonalnej ciemności, ale jednocześnie jest bardzo introspektywna. Jakie znaczenie ma dla was proces duchowej katharsis poprzez sztukę?
S.: Cały proces tworzenia jest dla nas niezwykle osobisty i intymny, jest przesiąknięty naszym codziennym życiem i jako taki odnosi się do prawdziwych sytuacji życiowych, w których się znaleźliśmy. Jak już wspomniała Cecilia, każda piosenka na Tell Me To Sin powstała po konkretnym wydarzeniu. To, co staramy się z tego wyciągnąć, to przekroczenie cierpienia i podniesienie naszych zmysłów, a także stworzenie wielowarstwowego doświadczenia zmysłowego dla publiczności. Dzięki takiemu podejściu sztuka staje się wyzwalająca!
S.C.: Odkryłam swój głos zaledwie kilka lat temu; był dziki i poza moją kontrolą. Celowo unikałam kształtowania go za pomocą tradycyjnych technik i zamiast tego przyjęłam niemożność posiadania go, skupiając się na byciu otwartym, na to by pozwolić mu na posiadanie mnie. W ten sposób czuję, że moje ciało staje się kanałem dla emocji, które często nie są moimi własnymi. To uczucie, które łączy mnie z czymś pierwotnym. To mnie zarówno ekscytuje, jak i głęboko uspokaja. Dla mnie tym właśnie jest sztuka – szansą na wejście w inny wymiar i spojrzenie na życie z innej perspektywy, abstrakcyjnej i bardziej uniwersalnej.
A.M.: W jaki sposób projekt Transumanza łączy tradycję i nowoczesność? Jaką rolę odgrywał dźwięk w Waszej podróży po Sycylii?
S.: Transumanza to nasz najnowszy projekt, który ukształtował się zeszłego lata podczas rezydencji artystycznej i dwóch występów na festiwalu SITU w Modice (Sycylia), ale doświadczenia i inspiracje do niego zbieraliśmy już od kilku lat. Podróżując po Sycylii, spotkaliśmy lokalnych rzemieślników, twórców instrumentów, ludzi uduchowionych, muzyków, intelektualistów i “cunta storie” (tak nazywa się tradycyjnych ulicznych opowiadaczy historii). Jest to próba ponownego odkrycia tradycji naszej ziemi, doświadczając ich w najbardziej autentyczny i głęboki sposób.
S.C.: Istnieje wiele sposobów, aby zagłębić się w kulturę i jej tradycje. My wybraliśmy muzykę i sztukę, ponieważ pozwoliły nam one na rozmowę z wieloma ludźmi i granie z nimi podczas naszej podróży. To naprawdę ułatwiło to cały proces, przełamując bariery kulturowe, geograficzne i pokoleniowe. Graliśmy na Zampogna (tradycyjna forma włoskiej dudy), bębnach ramowych i śpiewaliśmy tradycyjne pieśni ze starszyzną. Weszliśmy w interakcję z szczodrą populacją, która wciąż ma wiele do zaoferowania. Muzycznie staramy się zrozumieć, jak tradycje wpływają na nas, jak budowanie drzewa genealogicznego połączonego z mitami i legendami. Interesuje nas wchłanianie, dekonstrukcja i sprawdzanie, jak wpływają one na nas artystycznie. To bardzo swobodny proces, otwarty na wiele innych popularnych kontaminacji.
S.: Staramy się nadać naszą osobistą interpretację rzeczom, które odkrywamy i których się uczymy, z szacunkiem i doświadczeniem z perspektywy pierwszej ręki. W szczególności podczas naszej ostatniej podróży skupiliśmy się na odkrywaniu dźwięków pasterskiego krajobrazu, a nawet mogliśmy obserwować, jak miejscowi budują te instrumenty w swoich domach i sklepach!
S.C.: W przyszłości mamy nadzieję rozszerzyć te badania na inne kraje, które nas fascynują, takie jak Europa Północna i kraje wschodnie. Uwielbiamy łączyć tradycyjne instrumenty muzyczne do naszego repertuaru, ale zanim to zrobimy, ważne jest dla nas spędzenie czasu z tą kulturą, aby usłyszeć wszystkie historie, które ją ukształtowały.
A.M.: Jakie efekty przyniosła Wam współpraca z lokalnymi artystami, rzemieślnikami i mieszkańcami podczas Waszej podróży po Sycylii?
S.C.: Piękno tej muzycznej podróży polegało na spotkaniu z miejscową ludnością. Ci artyści, rzemieślnicy i tak dalej, to prości ludzie, często rolnicy lub ludzie, którzy wiele razy w swoim życiu musieli wymyślać siebie na nowo. Otworzyli dla nas swoje domy, dzieliliśmy się z nimi posiłkami (jedzenie jest bardzo ważne w Sycylii), a oni opowiadali nam swoje historie. To głęboko nas zainspirowało, nie tylko w naszej sztuce, ale także w ponownym połączeniu się z prostszym, bardziej wspólnotowym sposobem życia, poza regułami różnych branż artystycznych.
S.: Podczas jednego z naszych spotkań poznaliśmy Fabrizio Fazio, jednego z najlepszych producentów tradycyjnych bębnów we Włoszech, z którym zaimprowizowaliśmy jam session w jego sklepie i ostatecznie zamówiliśmy u niego trzy naprawdę ogromne (od 50 do 60 cm) bębny ramowe, w szczególności “Daf”, “Tamorra Muta” i “Tamburello”.
A.M.: Postać Streusa – czarownicy i uzdrowicielki – pojawia się jako ważna inspiracja w Waszym projekcie. Co fascynuje Was w tej postaci?
S.: Streusa to starożytne sycylijskie słowo, które było używane do opisywania wykształconych i niebezpiecznych kobiet w społeczeństwie zorientowanym na mężczyzn. Reprezentuje postać walczącą o emancypację wypełnioną magią i tajemnicą.
S.C.: Jest symbolem tego, jak dominująca kultura stłumiła ludzką wolność i wiedzę, często ją demonizując. Streusa to potężna i niezależna postać, która nie boi się stanąć w obronie samej siebie. Rządzący obawiali się jej wpływu, co doprowadziło do jej prześladowań. Każda kultura ma swoją wersję Streusy, czasami o różnych imionach. W tym przypadku jest to postać kobieca, ale ogólnie reprezentuje każdego, kto walczył o naszą wolność. Jesteśmy tym zafascynowani, podobnie jak ezoterycznym i mistycznym wymiarem magicznych ziół, pieśni i rymowanek. Dla mnie jest ona również symbolem „kobiety uważanej za odmienną”. Chociaż społeczeństwo się rozwinęło, wciąż zmagamy się z potrzebą odrzucenia tego, czego się boimy. Stanowi dla mnie wezwanie do dalszego kwestionowania tej nierówności za pomocą zasobów, które posiadam.
A.M.: W Waszym filmie performatywnym Madre badacie dynamikę spotkania i odpychania między ciałami. Co chcieliście przekazać poprzez te długotrwałe rytuały?
S.: Długotrwała forma jest kolejnym narzędziem, które pozwala nam przekroczyć określony stan świadomości, chodzi o to, by naprawdę zagłębić się w uczucie i pozwolić mu się rozwinąć, dopiero po fakcie znaczenie staje się bardziej wyraziste. Istnieją jednak pewne wskazówki i pomysły, które rzucamy na stół, a następnie próbujemy je wspólnie zinterpretować. Szczerze mówiąc, film performatywny trwa około godziny i byłby bardziej niż zadowalający dla całej płyty, ale ze względu na kwestie cenzury pojawiające się na platformach cyfrowych, zdecydowaliśmy się wyodrębnić tylko materiał dla Madre.
S.C.: Pomysł zrodził się podczas pracy z formatem Tableau Vivant, który łączy sztukę performance i sztukę wizualną. Format ten ewoluuje powoli w czasie, tworząc senny wymiar. Wybór powolnego tempa jest dla nas sposobem na przeciwstawienie się prędkości naszego codziennego życia, na które duży wpływ ma szaleńcza konsumpcja treści medialnych. Na początku nie było scenariusza; chcieliśmy pracować z wykorzystaniem spontaniczności ciał i piękna natury. Ten projekt został zrealizowany w 2022 roku, kiedy wciąż szukaliśmy wspólnej płaszczyzny w naszych językach artystycznych i naszym sposobie życia. Być może to poczucie przyciągania i odpychania było częścią naszego związku w tamtym czasie. Lubimy śledzić nasze emocje w czasie i znajdować poetycki język, aby je wyrazić.
A.M.: Wasza muzyka, w tym Tell Me To Sin, przechodzi od delikatnych, eterycznych dźwięków do surowych, intensywnych krzyków. Jakie emocje chcecie wywołać u słuchaczy poprzez tę kontrastującą dynamikę i co pragniecie osiągnąć, łącząc tak różne emocje?
S.C.: Szczerze mówiąc, nie mamy konkretnego zamiaru wywoływania określonych emocji u naszych słuchaczy. Uważamy wręcz, że ci, którzy słuchają naszej muzyki, szukają czegoś potężnego, czegoś, co rezonuje z ich emocjami. Patrząc wstecz, czujemy, że nasza muzyka przechodzi przez wiele różnych emocji, jedna po drugiej, i szczerze mówiąc, myślę, że odzwierciedla to, co dzieje się z każdym z nas. Emocje są często kontrastujące i mogą zmienić się w jednej chwili. Nasze utwory pozostawiają miejsce na każdą z tych sprzeczności, a przynajmniej tak to postrzegam.
S.: Dokładnie, myślę, że to, o czym mówisz, jest głównie rezultatem osiągniętym dzięki prawdziwej intuicji, nie lubimy planować z wyprzedzeniem, jeśli chodzi o dostarczanie surowych emocji. Musi istnieć warstwa spontaniczności, więc przed sesją często rozmawiamy o nastrojach, obrazach lub historiach, abyśmy mogli skupić na nich naszą energię bez ryzyka utraty emocji. I jak już powiedziała Cecilia, jest to kwestia stworzenia abstrakcyjnej projekcji rzeczywistych scenariuszy, które mogą być naprawdę dynamiczne i dramatyczne.
A.M.: Jakie były największe wyzwania, z którymi zetknęliście się podczas tworzenia albumu Tell Me To Sin?
S.: Myślę, że największym wyzwaniem, ale także jednym z najbardziej satysfakcjonujących procesów, była podróż, która doprowadziła nas do stworzenia albumu, złożenia wszystkiego w całość i uświadomienia sobie, że coś nam się udało. Płyta składa się z różnych fragmentów naszego życia nagranych w ciągu 2 lat i początkowo bez wyraźnego zamiaru, więc musieliśmy znaleźć wspólny wątek.
A.M.: Często podkreślacie rolę przestrzeni w Waszej twórczości. Jakie znaczenie miały lokalizacje, w których pracowaliście nad albumem, w kontekście jego brzmienia?
S.C.&S.: Lubimy myśleć, że przestrzeń i architektura nie są neutralne. Niosą ze sobą społeczne konfiguracje, uprzedzenia i możliwości. Jesteśmy bardzo ciekawi gry z oczekiwaniami publiczności, kiedy tworzymy nasze projekty performatywne. Lubimy zmieniać te oczekiwania za pomocą oświetlenia, konkretnych scenografii, technologii i ruchu ciał na scenie, aby stworzyć środowisko, w którym możemy powitać i zaangażować publiczność w abstrakcyjny sposób.
S.C.: W Tell Me To Sin pracowaliśmy przede wszystkim nad muzyką w naturalnych i malowniczych sceneriach. Natura służyła nam jako schronienie przed oczekiwaniami związanymi z produkcją muzyczną. Wierzę, że te chwile izolacji pozwoliły nam połączyć się z samymi sobą bez rozpraszania się codziennym życiem. Kiedy ukończyliśmy album i ponownie pojawiliśmy się na świecie z tym dziełem, zdaliśmy sobie sprawę, że stworzyliśmy coś niekomercyjnego, coś intensywnego i mrocznego. Jesteśmy bardzo wdzięczni Strange Therapy za przyjęcie tego rodzaju twórczości.
S.: Jak już wspomnieliśmy, duża część naszego procesu polega na próbie skrystalizowania chwili lub uczucia, a przy tym przestrzeń ma znaczący wpływ, wszystkie zmysły są wyzwalane i kierowane w stronę kreacji. Tak więc oświetlenie, architektura i akustyka wpływają na naszą pracę i aktywnie tego poszukujemy. Na przykład, aby nagrać Madre, pojechaliśmy do Rzymu (rodzinnego miasta Cecilii) i zorganizowaliśmy przestrzeń do nagrywania w starym pokoju hotelowym z odpowiednim nastrojem i oświetleniem.
A.M.: Jak odbiorcy reagują na Wasze występy na żywo, które wymagają aktywnego zaangażowania? Jak ważny jest dla was element interakcji z publicznością?
S.C.: Ogólnie rzecz biorąc, publiczność jest zaciekawiona, na początku często nieśmiała, ale z czasem coś aktywuje ich ciała i zaczyna sprawiać, że poruszają się w przestrzeni. Wydłużony do 4 godzin czas trwania występów również pomaga, dając ludziom tyle czasu, ile potrzebują, aby się zaangażować. Myślę, że tworzenie występów, które pozwalają na interakcję, jest ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Dzieje się tak, ponieważ coraz częściej nie jesteśmy przyzwyczajeni do prawdziwych, fizycznych interakcji. Ważne jest również, aby wziąć na siebie odpowiedzialność bycia czasem nieco natrętnym; jest coś toksycznego w ekstremalnej prywatności, która sprawia, że stajemy się coraz bardziej zdystansowani. Manifestujemy tę ingerencję poprzez dynamiczne oświetlenie, dźwięk i wydłużony czas trwania.
S.: Reakcja zmienia się z miejsca na miejsce, podobnie jak intensywność występu, oba elementy idą w parze jako proces sprzężenia zwrotnego. W szerszym sensie staramy się przełamać barierę między publicznością a wykonawcą, więc aktywowanie ich pomaga umieścić nas wszystkich na tej samej płaszczyźnie. Ponownie, architektura również odgrywa w tym rolę, ponieważ staramy się nie występować na scenach, ale raczej być na tym samym poziomie co publiczność.
A.M.: Czy moglibyście podzielić się z nami nadchodzącymi projektami i kierunkami, które chcecie zbadać w przyszłości?
S.C.&S.: Pracujemy nad dwoma albumami, z których jeden na pewno ujrzy światło dzienne w 2025 roku. Albumy te będą zawierały muzykę pochodzącą z naszych najnowszych występów, Trascendenze Artificiali, i będą podzielone na Akt I i Akt II. Akt II będzie również zawierał współpracę z multiinstrumentalistą Demetrio Cecchitellim, z którym łączy nas wieloletnia przyjaźń i który często uczestniczy w naszych projektach. Jesteśmy tym bardzo podekscytowani! Ostatnio skupialiśmy się bardziej na muzyce, ale w 2025 roku zaplanujemy nową produkcję opartą na warsztatach, w której weźmie udział około 15 wykonawców z różnych dyscyplin artystycznych. Tym razem chcielibyśmy współpracować z podmiotami z Mediolanu. Tymczasem przez całą zimę będziemy kontynuować pracę nad naszymi projektami edukacyjnymi ze studentami uniwersytetów w zakresie kreatywnego wykorzystania sztucznej inteligencji, kolejnego obszaru, w którym jesteśmy głęboko zaangażowani zarówno twórczo, jak i etycznie.
A.M.: Dziękuję bardzo za wywiad i życzę powodzenia w kolejnych działaniach.
S.C.&S.: Dziękujemy za zainteresowanie naszą pracą Artur, to była przyjemność! Mamy nadzieję, że wkrótce będziemy mieli okazję spotkać się i zaangażować w polską scenę artystyczną, jako że często odwiedzamy Kraków i jesteśmy go bardzo ciekawi.
Recenzja Santa Cecilia & Semionauta – Tell Me To Sin