Aidan Baker, kanadyjski artysta, obecnie rezydujący w Berlinie, to kompozytor o wszechstronnym podejściu do muzyki. Jego głównym narzędziem twórczym jest gitara elektryczna, którą posługuje się w niekonwencjonalny sposób, kreując eksperymentalne i ambientowe dźwięki. Zdobył uznanie jako niezwykle płodny twórca, wydając liczne solowe albumy oraz uczestnicząc w różnorodnych inicjatywach muzycznych. Jego dorobek, choć zakorzeniony w gatunku ambient / experimental, czerpie inspirację również z elementów rocka, jazzu oraz innych nurtów muzycznych. Regularnie występuje na scenach całego świata, uczestnicząc w prestiżowych festiwalach muzycznych, takich jak Unsound czy SXSW.
Jednym z najważniejszych przedsięwzięć muzycznych Aidana Bakera jest eksperymentalna grupa Nadja, której dźwięki stanowią fascynujące połączenie ambientu, drone i doom metalu. Zespół powstał w 2003 roku z inicjatywy Bakera, a dołączenie basistki Leah Buckareff w 2005 roku wzbogaciło muzyczną formację. Charakterystyczne dla ich produkcji są hipnotyczne i powolne utwory, które prowadzą słuchacza przez gęstą i mistyczną atmosferę. Utwory Nadji, często rozciągające się nawet do kilkudziesięciu minut, rzadko zawierają wokal, co jeszcze bardziej podkreśla ich instrumentalną głębię i emocjonalną intensywność.
Niniejszy wywiad przeprowadziłem ze współudziałem Przemka Króla. Zapraszamy!
Artur Mieczkowski
Artur Mieczkowski: Możesz opowiedzieć nam o początkach swojej kariery muzycznej i co skłoniło Cię do rozpoczęcia tworzenia muzyki?
Aidan Baker: Dorastałem w muzycznej rodzinie, więc muzyka jest i zawsze była częścią mojego życia. Nie wiem, czy zawsze myślałem o karierze muzycznej, ale zacząłem grać od najmłodszych lat.
A.M.: Jak doszło do powstania projektu Nadja i jakie były początkowe założenia muzyczne tego zespołu?
A.B.: W tym momencie tworzyłem już muzykę opartą na dronach pod własnym nazwiskiem, która była w dużej mierze ambientowa i minimalna, ale chciałem również sprawdzić swoje zainteresowanie cięższymi, głośniejszymi dźwiękami. Oczywiście mogłem to robić pod własnym nazwiskiem, ale bardziej odpowiednie wydawało mi się nadanie projektowi innej nazwy, aby odróżnić oba projekty.
A.M.: Czy mógłbyś opowiedzieć nam więcej o swojej roli jako głównego twórcy w projekcie Nadja oraz o współpracy z Leah Buckareff?
A.B.: Nadja była początkowo tylko moim projektem studyjnym. Kiedy projekt zaczął przyciągać uwagę i został wzięty pod skrzydła Alien8 Recordings, pojawiło się zapotrzebowanie na występy na żywo. Nie czułem, że mógłbym odpowiednio reprezentować projekt na żywo występując sam, więc zapytałem Leah, czy dołączyłaby do grupy na basie. To oczywiście natychmiast zmieniło projekt, czyniąc go bardziej wspólnym, a występy na żywo z pewnością zmieniły i rozwinęły nasze podejście do pisania piosenek i wspólnej pracy.
A.M.: Jakie są główne cechy charakterystyczne muzyki Nadja, zwłaszcza w kontekście połączenia ambientu, drone’u, metalu i innych?
A.B.: Nadja generalnie łączy elementy ambientu i muzyki elektronicznej z głośnością i strukturami metalu. Przyjęliśmy różnorodne podejście do pracy z tą kombinacją, ale mamy coś w rodzaju charakterystycznego brzmienia, które zawsze staramy się jakoś łączyć.
A.M.:
Jak ewoluował dźwięk i przesłanie Waszej muzyki od czasu
założenia projektu do teraz?
A.B.:
Projekt
zmienił się dość mocno, gdy Leah dołączyła do nas po raz
pierwszy, o czym wspomniałem wcześniej. Ale także kiedy
przenieśliśmy się do Berlina i zaczęliśmy grać na żywo
znacznie więcej niż wcześniej. Był to kolejny duży krok
ewolucyjny, zarówno w sposobie, w jaki prezentowaliśmy naszą
muzykę na żywo, jak i w podejściu do komponowania i pracy nad
albumami.
A.M.: Czy istnieją konkretne inspiracje lub wpływy, które kształtują wasze kompozycje muzyczne?
A.B.: Zależy to od kompozycji, inspiracja lub wpływ może pochodzić z różnych źródeł; literatury, filmów, dzieł sztuki, a nawet innej muzyki.
A.M.: Możesz opowiedzieć nam o procesie tworzenia muzyki w projekcie Nadja, szczególnie o roli elektroniki i fragmentarycznych wokali w połączeniu z epickimi riffami i masywną perkusją?
A.B.: Ogólnie rzecz biorąc, nasze utwory zaczynają się jako proste struktury szkieletowe składające się po prostu ze wzoru automatu perkusyjnego i riffu gitarowego. Następnie nakładamy na to dodatkowe dźwięki, często improwizowane, aż poczujemy, że osiągnęliśmy pewien poziom kompletności. Jest to w dużej mierze proces intuicyjny – po prostu utwór musi dawać poczucie skończonego i dobrego.
A.M.: Czy istnieją określone tematy lub koncepcje, które często pojawiają się w waszych kompozycjach muzycznych?
A.B.: Powtarzające się motywy: horror ciała, pierwszy kontakt, pasożyty, mikologia, sublimacja, transcendencja.
A.M.: Jakie są Twoje ulubione wspomnienia związane z tworzeniem muzyki w ramach projektu Nadja?
A.B.: Trudno to określić… jest ich tak wiele… Nasza ostatnia trasa w Meksyku była punktem kulminacyjnym, ponieważ nigdy wcześniej tam nie byliśmy i wspaniale było zobaczyć część kraju i nawiązać kontakt z naszymi fanami.
A.M.: Ciekawa jest koncepcja pochodzenia nazwy projektu, z Twoim imieniem pisanym od wspak i zamienionym “i” na “j” – które to nawiązuje do książki André Bretona. Co jest takiego w tej lekturze, że zainspirowałeś się nią tworząc nazwę swojego projektu?
A.B.: Książka Bretona jest o tożsamości, więc koncepcja, że projekt Nadja był odwrotnością mojej tożsamości – muzycznej, osobistej – wydawała się odpowiednia.
A.M.: Literatura jest jedną z głównych Twoich inspiracji w tworzeniu. Czego szukasz w ich treści i co Ci daje natchnienie w przełożeniu na język dźwięków?
A.B.: Inspiracje literackie mogą sięgać od zwykłej wyobraźni po bardziej konkretne teorie i tematy. Czasami staramy się wyrazić tę wyobraźnię dźwiękowo, innym razem po prostu sugerujemy inspirację tematyczną jako środek prowadzący słuchaczy do interpretacji muzyki.
A.M.: Jak bardzo, dźwięk i przesłanie Waszej muzyki różnią się od innych projektów, w których uczestniczysz?
A.B.: Generalnie staramy się używać naszego charakterystycznego brzmienia w wydawnictwach Nadji. Nie zawsze tak jest i czasami to brzmienie pojawia się w innych moich projektach, ale Nadja ma specyficzną estetykę – dźwiękowo, tematycznie. Mam też inne projekty, w których eksploruję różne dźwięki i metodologie.
A.M.: Jakie były Twoje pierwotne inspiracje do rozpoczęcia kariery muzycznej jako solowego artysty i dlaczego wybrałeś gitarę elektryczną jako swój główny instrument?
A.B.: Zacząłem grać na gitarze jako nastolatek, głównie w odpowiedzi na moje studia fletowe. Występowanie z fletem zwykle wymagało bycia częścią zespołu lub akompaniamentu, co po pewnym czasie uznałem za ograniczające. Gitara była niezależna i mogła być wykonywana solo. Do pewnego stopnia, gdy moja muzyka i techniki wykonawcze stały się bardziej dekonstruktywne, próbowałem stworzyć dźwięki zespołu jako jednostka.
Przemek Król.: Czy mógłbyś opowiedzieć nam trochę o Twoich gitarach, wzmacniaczach, efektach oraz innych ważnych dla Ciebie elementach Twojego wyposażenia studyjnego i koncertowego? Czy rozwój technologii gitarowej w ostatnich latach w jakiś sposób wpływa na to jakiego sprzętu używasz? Miniaturyzacja i modelowanie sprawiają, że trasy koncertowe nie wymuszają zabierania ze sobą ciężkich wzmacniaczy i kolumn a co za tym idzie, w niektórych przypadkach również dodatkowej ekipy. Z drugiej strony, wielu muzyków wciąż korzysta z tradycyjnych wzmacniaczy, choćby po to by wypełnić dźwiękiem scenę. Czy borykacie się z tego typu dylematami?
A.B.: Nadja początkowo używała wzmacniaczy na scenie, ale wkrótce porzuciliśmy je i zaczęliśmy używać tylko nagłośnienia podczas naszych występów. Było to częściowo spowodowane frustracją związaną z inżynierami dźwięku, którzy nie rozumieli, co próbujemy zrobić, i pozwoliło nam przejąć większą kontrolę nad tym, co prezentujemy publiczności, ale także dało nam większy zakres częstotliwości, co pozwoliło nam skuteczniej odtwarzać nasz dźwięk na żywo. To z pewnością ułatwia koncertowanie i pozwoliło nam podróżować w miejsca, w których inne zespoły mogłyby mieć trudności. Szczerze powiedziawszy, nie zawsze otrzymujemy odpowiedni sprzęt techniczny – na przykład wysokiej jakości system PA – którego potrzebujemy do występów, więc może to stanowić wyzwanie.
P.K.: W jaki sposób radzicie sobie z przedstawieniem szerszego instrumentarium na scenie (na przykład perkusji) przy – tak jak w przypadku Nadja – tylko dwuosobowym składzie? Korzystacie z automatów perkusyjnych / samplerów?
A.B.: Ścieżki perkusyjne są wcześniej nagrane i po prostu odtwarzane podczas występów na żywo. Perkusja jest połączeniem elektronicznych i analogowych dźwięków, miksowanych i sekwencjonowanych w sposób zaciemniający lub ukrywający ich naturę, aby zasugerować pewną ludzkość, nawet jeśli źródłem jest przede wszystkim automat perkusyjny.
P.K.: Czy sprzęt, którego używasz jest dla Ciebie inspiracją? Kolekcjonujesz sprzęt muzyczny czy raczej jest on dla Ciebie tylko zbiorem narzędzi?
A.B.: Sprzęt to przede wszystkim narzędzie. Mamy oczywiście kilka ulubionych pedałów, ale nie są one czymś, co naprawdę kolekcjonujemy lub fetyszyzujemy.
A.M.: Czy możesz podzielić się z nami swoimi doświadczeniami związanymi z nagrywaniem i wydawaniem muzyki w niezależnych wytwórniach, takich jak Gizeh Records, Important Records, Alien8 Recordings oraz Twoją własną wytwórnią Broken Spine Productions?
A.B.: Jesteśmy dość DIY w naszych metodach, więc ważne jest dla nas, aby współpracować z wytwórniami działającymi w podobny sposób. Przemysł muzyczny może być dość toksyczny, więc praca z ludźmi o podobnym sposobie myślenia, z podobnymi wartościami, jest sposobem na utrzymanie i wytrwanie, nawet jeśli oznacza to pozostanie w podziemiu i być może utratę pewnych możliwości.
A.M.: Jak wpływają Twoje korzenie z Toronto w Kanadzie na Twoją muzykę i czy atmosfera Berlina, gdzie obecnie mieszkasz, również odgrywa rolę w Twoim twórczym procesie?
A.B.: Kiedy Nadja zaczęła grać więcej koncertów, współpracowaliśmy z wytwórnią z Montrealu, więc graliśmy w Montrealu częściej niż w Toronto. Scena w Montrealu w tamtym czasie wydawała się bardziej nas wspierać lub być zainteresowana tym, co wtedy robiliśmy, więc mimo że byliśmy aktywni na scenie w Toronto, często byliśmy identyfikowani jako zespół z Montrealu. Przeprowadzka do Berlina pozwoliła nam skupić się wyłącznie na karierze muzycznej i jako taki projekt znacznie ewoluował, ponieważ koncertowaliśmy i występowaliśmy znacznie więcej niż byliśmy w stanie w Kanadzie. Berlin oczywiście bardzo się zmienił w ostatnich latach, ale nadal jest to dość kreatywne miasto z wieloma muzykami i wieloma wydarzeniami muzycznymi, więc nadal jest to inspirujące miejsce do życia.
A.M.: Czy możesz wymienić kilka swoich ulubionych projektów muzycznych, w których uczestniczyłeś, oprócz solowej kariery, i jakie było Twoje zaangażowanie w te projekty?
A.B.: Hypnodrone Ensemble to zawsze fajny projekt do grania, ponieważ dotyczy porzucenia i wolności. Mam nowy projekt – trio o nazwie Tavare, który jest bardziej ukierunkowany na slowcore/shoegaze. Jako projekt bardziej zorientowany na piosenki, był dla mnie dobry pod względem pracy nad kompozycją i nie polegania wyłącznie na improwizacji.
A.M.: Jak myślisz, czy Twoje doświadczenie klasycznego wykształcenia muzycznego wpływa na Twoją twórczość w kontekście muzyki eksperymentalnej i ambient itp.?
A.B.: Myślę, że każda edukacja muzyczna pomoże wyrazić siebie muzycznie. Fakt, że zacząłem od muzyki klasycznej i przeniosłem się do muzyki eksperymentalnej / ambientowej jest w pewnym sensie nieistotny – to tylko zestaw narzędzi, które zdecydowałem się zaadaptować w określony sposób.
A.M.: Czy istnieją określone elementy lub instrumenty, z którymi lubisz eksperymentować w swojej muzyce, poza gitarą elektryczną?
A.B.: Używam wszelkiego rodzaju instrumentów, cokolwiek czuję, że ułatwi mi to, co chcę wyrazić… gitara jest po prostu moim domyślnym i najczęściej używanym instrumentem, ale jest to tylko narzędzie ekspresji.
A.M.: Czy w planach kontunuację współpracy z innymi artystami w przyszłości, i jeśli tak, jakie rodzaje projektów chciałbyś eksplorować?
A.B.: Tak, oczywiście, zawsze jestem otwarty na współpracę. Współpraca polega jak dla mnie na wchodzeniu w nowe i nieoczekiwane miejsca, więc mniej chodzi o odkrywanie konkretnych pomysłów, a bardziej o spontaniczność i nowość.
A.M.: Mógłbyś opowiedzieć o idei projektu Hypnodrone Ensemble? Widziałem Wasz koncert z Otayonii i An Eagle in your Mind w Polsce, gdyńskiej Desdemonie. Byłem naprawdę pod wielkim wrażeniem.
A.B.: Eric Quach (aka Thisquietarmy) i ja założyliśmy Hypnodrone Ensemble częściowo po to, aby obalić oczekiwania ludzi co do tego, czym może być muzyka ambient/ drone. Podczas gdy nadal jesteśmy w dużej mierze opartym na dronach projektem, poprzez dodanie wielu perkusistów i elementu polirytmicznego, projekt eksplorował krautrock i spacerock w takim samym stopniu, jak muzykę ambient/ eksperymentalną, nawet jeśli łączył elementy obu. Skład zespołu zmieniał się i zmieniał na przestrzeni lat, a co za tym idzie, zmieniał się kierunek dźwiękowy, ale myślę, że projekt nadal ma wyraźną estetykę dźwiękową.
A.M.: Czy przy tej ilości projektów, nagranych płyt nie czujesz wypalenia? Skąd w Tobie tyle energii na działania na tak wielu frontach twórczych?
A.B.: Tak, czasami czuję się wypalony. Czasami nie dotykam instrumentu przez dłuższy czas. Ale proces twórczy, akt pracy nad czymś, tworzenia czegoś, może być inspirujący sam w sobie.
A.M.: Jakie są główne różnice między Twoim procesem twórczym jako muzyka i jako autora książek poetyckich? Czy istnieją obszary, w których te dwa światy się przenikają?
A.B.: Te światy są stosunkowo odrębne, chociaż mój następny projekt literacki, który ukaże się jeszcze w tym roku wraz z The Garotte, to powieść z towarzyszącą jej muzyczną ścieżką dźwiękową. Ale ogólnie rzecz biorąc, pisanie jest dla mnie znacznie bardziej pracochłonnym, intelektualnie rygorystycznym procesem w porównaniu do muzyki, która jest znacznie bardziej spontaniczna i intuicyjna. Oczywiście piszę teksty piosenek, co w pewnym stopniu łączy te dwie praktyki, ale ponieważ liryki są tylko częścią całości, nie muszą być tak samodzielne ani samowystarczalne jak poezja.
A.M.: Jakie są Twoje plany wydawnicze? Kiedy następca Labyrinthine Nadja?
A.B.: W mojej głowie krąży teraz kilka nowych piosenek, ale jeszcze nie miałem okazji spróbować ich uchwycić… ale mam nadzieję, że wkrótce, a wtedy możemy mieć nowy album w 2025 roku…
A.M.: Bardzo dziękuję za wywiad i z wielkim zaciekawieniem wypatruję Twoich kolejnych wydawnictw.
A.B.: Dziękuję.