Liew Niyomkarn to artystka dźwiękowa i kompozytorka z Tajlandii mieszkająca w Brukseli, której twórczość eksploruje pamięć, przestrzeń i czas za pomocą dźwięku. Jej prace, obejmujące zarówno instalacje, jak i występy na żywo, powstają w wyniku połączenia eksperymentalnych praktyk słuchania z nagraniami terenowymi, głosami (ludzkimi i nieludzkimi), tekstem i brzmieniami codziennego życia. W swojej muzyce Liew łączy bogatą paletę dźwięków z właściwościami akustyki przestrzeni, tworząc mantryczne i głęboko immersyjne kompozycje.
Jej najnowszy album In all possible places at once, wydany przez Chinabot, to intymna opowieść o pamięci i tożsamości. Niyomkarn wykorzystuje nagrania terenowe ze swojej rodzinnej Tajlandii, które łączy z brzmieniami nagrywanymi w Brukseli. Używa przy tym zarówno tradycyjnych instrumentów, jak i unikalnych, ręcznie wykonanych instrumentów zaprojektowanych przez Yuriego Landmana. Efektem jest dźwiękowa podróż, która przekracza granice kultur i czasów, oferując przestrzeń refleksji i kontemplacji.
Liew występowała na scenach na całym świecie, m.in. w High Zero Festival w Baltimore, WORM w Rotterdamie czy Toneelhuis w Antwerpii. Prowadzi również warsztaty dotyczące graficznych partytur i współtworzy programy radiowe. W rozmowie zdradza, co inspiruje ją do tworzenia, jak dźwięk staje się nośnikiem wspomnień oraz jakie miejsce w jej pracy zajmuje eksperyment.
Artur Mieczkowski
Artur Mieczkowski: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z eksperymentalnym dźwiękiem i muzyką? Co skłoniło Cię do wyboru właśnie takiej ścieżki twórczej?
Liew Niyomkarn: Prawdopodobnie zaczęło się to jeszcze na studiach, kiedy musieliśmy pisać muzykę pop. Moja kompozycja była nieco niekonwencjonalna jak na typową strukturę muzyki pop, więc mój profesor zasugerował mi zapoznanie się ze Stockhausenem, Wendy Carlos i Mortonem Feldmanem. Wtedy zdałam sobie sprawę, że chcę stworzyć własne brzmienie od podstaw. Potem odkryłam SuperCollider, język programowania, którego w tamtym czasie uczył Mark Trayle, i od tego momentu wszystko nabrało rozpędu. Mój świat jest pełen nieskończonych możliwości.
A.M.: Twoje prace często łączą nagrania terenowe z różnymi dźwiękami przestrzeni i głosami. Jakie emocje lub wspomnienia starasz się uchwycić i przekazać za pomocą dźwięku?
L.N.: Nagrania terenowe są dla mnie jak archiwa. Wiem, kiedy je zarejestrowałam, a kiedy je odsłuchuję, zaczynam przypominać sobie sytuacje i sceny. To jak archiwum wspomnień.
A.M.: W jaki sposób Twoje wykształcenie w CalArts i kurs Sonologii w Hadze wpłynęły na Twoją twórczość? Czego nauczyły Cię te doświadczenia?
L.N.: Z SuperColliderem zapoznałam się podczas studiów w CalArts. Mark Trayle był moim mentorem – niesamowitym kompozytorem i profesorem. Później uczęszczałem na zajęcia SuperCollider ze Scottem Cazanem, który również jest niesamowitym przyjacielem i mentorem. Studiowałam także z Sarah Roberts, Clayem Chaplinem i Michaelem Pisaro-Liu. Wzięłam nawet udział w kursie udźwiękowienia filmów z Betzy Bromberg.
Czas spędzony w CalArts był zarówno interesujący, jak i pełen wyzwań, ale nadal utrzymuję kontakt z częścią społeczności, którą tam zbudowałam. Następnie dołączyłam do kursu Sonology, który miał zupełnie inne podejście. Tam studiowałam głównie z Justinem Bennettem. Te dwie instytucje bardzo się od siebie różnią, ale oba doświadczenia sprawiły mi wiele radości.
A.M.: Twoja najnowsza płyta In all possible places at once – którą jestem zachwycony – jest opisywana jako podróż przez różne wymiary przestrzeni, czasu i tożsamości. Nagrania te powstawały w różnych miejscach – od Twojego domu w Brukseli po domowe studio Twojego przyjaciela w Tajlandii. Jak przestrzeń, w której tworzysz, wpływa na Twoją muzykę? Czy uważasz, że miejsce może w jakiś sposób „dyktować” dźwięk?
L.N.: Miejsca, w których mieszkałam i mieszkam teraz, naprawdę wpływają na moje brzmienie i sposób, w jaki tworzę. Otwierają moją perspektywę i kształtują sposób, w jaki egzystuję.
Czuję się jakbym żyła różnymi życiami i staram się nadać sens moim podróżom, wiesz? W tej chwili skupiam się na słuchaniu i dostrajaniu się do długich dźwięków, harmonii, a nawet odkrywaniu tekstu i słów w dźwięku. Bruksela jest bardzo niedoceniana – to takie fajne miejsce do życia! Jest tu tak wielu niesamowitych muzyków i artystów, którzy mnie inspirują.
A.M.: Twoje kompozycje często łączą dźwięki tradycyjnych instrumentów, takich jak cytra, lira czy stalowy bęben ręczny, z nowoczesnymi brzmieniami elektronicznymi, jak syntezatory czy dźwięki natury, takie jak odgłosy ptaków. Jak udaje Ci się zachować równowagę między tymi różnorodnymi elementami i tworzyć harmonijną całość?
L.N.: Zwykle dużo improwizuję z różnymi strojeniami i kończę z kilkoma szkicami. Na tej podstawie wybieram zestaw nut i rozbudowuję go. Czasami zaczynam od nagrania terenowego i próbuję skomponować dźwięk wokół niego.
A.M.: W swoich utworach wykorzystujesz różne systemy strojenia i inspirujesz się zarówno twórczością Glenna Branca, jak i tradycyjną muzyką z Azji Południowo-Wschodniej. Jakie są Twoje ulubione techniki eksperymentowania ze strojeniami?
L.N.: Używam niektórych strojów Sonic Youth – są one dostępne online! Próbowałam też stroić podobnie do niektórych tajskich instrumentów, takich jak Saw Duang. Tak naprawdę nie mam ulubionego strojenia, ale wybieram to, które najlepiej pasuje do mojego albumu i techniki, której używam do gry na lap steelu. Jednym z używanych przeze mnie strojów jest Top-B2 D E A B D.
A.M.: Jakie znaczenie ma dla Ciebie przestrzeń liminalna, o której wspominałaś w kontekście tworzenia tego albumu? Czy jest to temat, który chciałabyś eksplorować w przyszłości?
L.N.: Myślę, że tak. Przestrzeń graniczną można interpretować na wiele sposobów. W muzyce może odnosić się do użycia rozszerzonych technik lub niejednoznacznych harmonii – takich jak alternatywne strojenia. Może również oznaczać powolne, stopniowe przejścia między poszczególnymi etapami, tworząc poczucie płynności lub niepewności. Zasadniczo uosabia eksplorację i moment przejścia między różnymi stanami lub koncepcjami.
A.M.: Jak postrzegasz rolę przypadkowości i spontaniczności w swojej twórczości? Jakie znaczenie mają te elementy w Twojej muzyce?
L.N.: Nie sądzę, by moja muzyka była przypadkowa – a przynajmniej nie dążę do tego, by taka była – ale może czasami sprawia takie wrażenie. Myślę o niej bardziej jak o instalacji dźwiękowej, do której można przyjść i wyjść w dowolnym momencie, a ona wciąż ma sens i przykuwa uwagę bez potrzeby wyraźnego początku lub końca.
Spontaniczność jest jednak bardzo ważna. Utrzymuje mnie w chwili obecnej i pomaga mi reagować na to, co się dzieje, zwłaszcza podczas występów na żywo lub podczas tworzenia pejzaży dźwiękowych. Sprawia, że proces jest ekscytujący i często prowadzi mnie do nowych pomysłów i tekstur, które wydają się świeże. Dla mnie przypadkowość i spontaniczność to nie tylko narzędzia – to część całego procesu twórczego.
A.M.: W jaki sposób różne miejsca, w których występowałaś – od festiwali w Baltimore po performance w Berlinie – wpływają na Twoją pracę i sposób, w jaki postrzegasz dźwięk?
L.N.: Polegam głównie na pauzach i przestrzeniach. Kiedy gram na żywo, zazwyczaj miksuję sample i improwizuję na lap steel i syntezatorze. W tym celu skupiam się na słuchaniu własnych dźwięków. Każde miejsce wydobywa coś innego i to właśnie czyni je tak wspaniałym.
A.M.: Jakie są Twoje plany na przyszłość? Czy planujesz dalsze eksperymenty dźwiękowe lub współpracę z innymi artystami? Jakie projekty obecnie Cię najbardziej ekscytują?
L.N.: Współpracuję z dwoma niesamowitymi filmowcami i tworzę spektakl taneczny. Rozszerzam swój performance na występy zespołowe. Chcę pisać muzykę dla większej grupy muzyków.
A.M.: Dziękuję za wywiad i życzę powodzenia w realizacji wszystkich Twoich planów.
L.N.: Bardzo dziękuję za poświęcony czas i wnikliwe pytania!
liewniyomkarn.com
liew.bandcamp.com
SoundCloud
Instagram
kioskradio.com/artist/liew-niyomkar