Królówczana Smuga – Warto prowokować inspiracje

Królówczana Smuga Anxious Magazine

𝕶𝖗ó𝖑ó𝖜𝖈𝖟𝖆𝖓𝖆 𝕾𝖒𝖚𝖌𝖆 to audiowizualna osobowość powołana do życia przez pochodzącego z Biłgoraja Adama Piętaka (absolwenta gdańskiej ASP, kierunek Intermedia). Muzyczna narracja prowadzona jest przez zdeformowane dźwięki gitary, przypominające stare, zakurzone i zaniedbane instrumenty, znalezione na strychu pradziada lub odkopane z ukrytej, leśnej mogiły. Pojawia się też głos, daleki od ‘białego śpiewu’, zbliżony raczej do skrzeczenia sponiewieranego włóczęgi, którego gardło wiele trunków w życiu przyswoiło.

Przywrócenie pamięci przemilczanej, niewygodnej, utraconej, czy po prostu wypartej – a wciąż nierozerwalnie bliskiej kulturze Biłgoraja staje się motywem przewodnim działalności Królówczanej Smugi. Lecz nie jest to etno-centryzm, Biłgoraj może być jedynie punktem odniesienia i wyjścia – zachęceniem do rozpoczęcia poszukiwań ‘zaginionych prawd’ w swoich lokalnych matczyznach / ojczyznach. Królówczana Smuga nie tylko poddaje dogłębnej refleksji losy swej rodzinnej miejscowości ale z punktu widzenia małomiasteczkowej dziadówki wędrownej ujawnia jak trudna zdaje się być relacja przeszłości ze współczesnością rodzimego kraju, tym samym krytykując powszechnie propagowaną politykę historyczną.

Dla Smugi folk nie jest eksponatem muzealnym czy odrestaurowanym skansenem – folk dzieje się tu i teraz! Twórczość Biłgorajaka uosabia tę najmroczniejszą stronę folkloru, a zarazem nam wszystkim bliską – szarą, naszą ludzką.

„Piętak jest kimś w rodzaju postindustrialnego szamana, a zarazem kustoszem samego siebie jako szamana. Wędruje po granicach czasu, kultury, samoświadomości i tożsamości, przestrzeni, znaku, dźwięku jako (anty)stand-uper o niepokojącym obliczu”. – Remek Mazur-Hanaj (Księżyc).

Kiedy Remek Mazur-Hanaj w końcoworocznym podsumowaniu dla Radiowe Centrum Kultury Ludowej polskiego radia uznał Królówczaną Smugę za OSOBOWOŚĆ ROKU – to wiedz, że coś się dzieje. A w świecie Adama dzieje się dużo, i jest tu dużo pasji, pomysłu na siebie i konsekwencji w realizacji.

O co w tym wszystkim chodzi i po jakich lasach Smuga chodzi, zapraszamy do lektury rozmowy.

Artur Mieczkowski: Zacznijmy może od ogółu, i mam nadzieję zajdziemy do szczegółu. Skąd pomysł na Królówczana Smuga?

Adam Piętak: Zajmowałem się filmami, operowaniem kamery, składaniem materiału, animowaniem. Potrzebowałem muzyki do filmu – więc zacząłem tworzyć. Zaczęło mi się to podobać do tego stopnia, że powstał materiał na pierwszy album. „Ubrałem go” w biłgorajskie barwy gdyż po konsultacji z wieloma znajomymi i po weryfikacji moich własnych przemyśleń stwierdziłem, że jest to bardzo „swojski” materiał. Działo się to wszystko w trakcie studiów na gdańskiej ASP. Chwilę po wypuszczeniu „Pasz Tła…” na zajęciach zlecono zadanie: videoclip. Pomyślałem – mam album, muzykę, otoczkę to może jakieś wideo do tego? I tak po praz pierwszy przebrałem się w kobiecy (bo ładniejszy) strój biłgorajsko-tarnogrodzki i tańczyłem do kamery przy zamarzniętej tafli Osy (rzeki, dawnej Królówczanej Smugi właśnie) – czyli normalka :D.


Tu ten historyczny klip:


Królówczana Smuga Anxious Magazine

AM: Właśnie, miałem pytać o znaczenie nazwy Twojego projektu. Sprawa się wyjaśniła. Chyba, że jest jeszcze jakieś mniej lub bardziej ukryte znaczenie – chętnie poznam. Jako mieszkaniec Trójmiasta, zapytam też dlaczego akurat ASP w Gdańsku?

AP: Z nazwą jest trochę jak z moim działaniem – przywołuję to, co dla mnie piękne (czyt. wartościowe) a niekoniecznie łatwe i wygodne do wypowiedzenia. Gdańsk wybrałem ze względu na kierunek Intermedia. Wiele osób zastanawia się, co właściwie oznacza ten termin? Otóż w skrócie można powiedzieć, że to próba szukania nowych środków ekspresji artystycznej, gdzieś „pomiędzy” istniejącymi mediami. Myślę, że Królówczana Smuga to właśnie takie „coś” między istniejącymi tworami muzycznymi :D.

AM: Debiut, „Pasz Tła, Pasz Teł” to ledwie 5 lat temu. Jak dziś spoglądasz na ten materiał?

AP: Oczywiście bardzo sentymentalnie i z przymrużeniem oka acz jak sobie porównam moje umiejętności edytorskie i kompozycyjne, to muszę przyznać, że to całkiem prawilny materiał – jak na totalne początki przygody z programami muzycznymi, efektami gitarowymi itp. I to co mi się nadal podoba w nim to eklektyzm, który bezustannie pozostaje ze mną. Brzmi i „wygląda” inaczej ale to raczej normalna droga ewolucji.

Królówczana Smuga Anxious Magazine

AM: Przeskakując na ostatni opublikowany w grudniu 2021 utwór „HUHUHA” – pomijając póki co, wszystko co wydarzyło się pomiędzy – przeskok jest ogromny, aczkolwiek cały czas czuć tą charakterystyczną Smugę. Co dalej?  

AP: To jest zaczątek czegoś nowego, utwór na pewno pojawi się w jako część większej całości osadzonej w podobnym (tak mi się wydaje, bo materiał jest dopiero w pieleszach) klimacie. No i zazwyczaj planuję działanie na album wprzód, więc co będzie dalej – musi się pojawić album – kiedy? Nie chcę zarzucać sobie jakichś deadline’ów acz mam wielką potrzebę tworzenia i mnóstwo pomysłów, które mi nie dają spokoju aż nie zostają zrealizowane. Liczę, że w 2022 ujrzy światło dzienne kontynuacja HUHUHA.

AM: Tematyka, w którą skierujesz ten album zgodnie z tekstem HUHUHA, czyli kule śnieżne, lepienie bałwana, puste miejsce jest przy stole?

AP: Chyba za bardzo dosłownie to ująłeś. Tak jak HUHUHA album będzie zdecydowanie o bieżących sprawach i problemach. Nie da się ukryć, że wymieniony wyżej utwór odnosi się do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej a przede wszystkim jak my, jako społeczeństwo reagujemy na to. Sytuacja ta, jak wiele w tym kraju budzi skrajne emocje, ludzie się polaryzują. Chcemy być miłosierni i zdroworozsądkowi, jednakże tam, gdzie utrudnia się chęć niesienia pomocy potrzebującym trudno mówić o człowieczeństwie. Wewnętrzny Bałwan mrozi nasze serca, ot co.

Królówczana Smuga Anxious Magazine

AM: Nie da się ukryć, że masz bardzo charakterystyczny image. „Patriotyczno-sportowo-etniczny strój” – strój, którego nie da się wyrzucić z pamięci zbyt szybko. Skąd pomysł, znaczenie na takie przedstawienie siebie?

AP: To moja reakcja na sklepy typu: „patriotyczno-sportowe”. Zawsze zachodzę w głowę: „Co ma piernik do wiatraka?”. No i postanowiłem stworzyć taki strój, wzbogacony o elementy folk nawiązujące do kobiecego stroju biłgorajsko-tarnogrodzkiego dla wzmocnienia paradoksu. Dlaczego akurat kobiecego? Wydaje mi się, że w mainstreamowej emanacji patriotyzmu brakuje miejsca dla kobiet, przekaz został zdominowany przez męską, agresywną narrację. Dlatego tworzę jakąś uniwersalną formę łącząca cechy „męskie” i „damskie”, maska podbija efekt anonimowości i powiedzmy „płciowej obojętności”, przez co każdy może się w tym stroju odnaleźć.

Królówczana Smuga Anxious Magazine

AM: Motywem przewodnim działalności Królówczanej Smugi jest Biłgoraj i najmroczniejsza strona folkloru. O czym już było, a o czym będzie w twoich opowieściach?

AP: Już trochę tego było – był już XVI wiek i burzliwe początki miasta (Biełgoraj Kalwińskiego Adama), często przewija się temat sitarstwa – popularnego w Biłgoraju rzemiosła (Pasz Tła…; Żałosne), były też tematy krążące wokół II Wojny Światowej (Anty-patron; O lesie…), pojawiają się też luźne formy nawiązujące do moich osobistych przeżyć związanych z miejscem, z którego pochodzę (Pętle Stryszne Osy, Biłgorajskie Manewry, ODRAPDORAP). Mam sporo planów na nowe realizacje ale wolę robić je po kolei, zatem poczekajmy na album, który jak wspomniałem będzie dotyczyć spraw bieżących – zarówno w skali makro i mikro.

AM: Czytałem w którymś z wywiadów, że słuchasz dość skrajnych gatunków, Ambient i Grindcore. W sumie w dzisiejszych czasach nie wzbudza to wielkiej sensacji ;), ale na pewno wypluwasz te wpływy w swojej muzyce. Co jeszcze?

AP: Cóż, są rzeczy które wypluwam świadomie i te podświadomie. Ciężko mi wypunktować czym kierowałem się w danym momencie tworzenia a tym bardziej wskazać je na albumach (choć tak też się zdarza). Acz jakbym miał sugerować się tym, czego teraz dużo słucham to znowu wpadamy w jakiś miszmasz: mamy sporo psychodelicznego rocka z domieszką drone czy trans (Earth, The Myrrors, Horseback, Föllakzoid), około dungeon-synthowe tematy (Til det Bergens Skyggene, Wiktor Stribog, Diplodocus), nie brakuje miejsca dla Avant-folku (Remek Hanaj, Księżyc, Svitlana Nianio) no i tribalowych brzmień spod znaku Zero Kama, Duma, Nihiloxica czy Metgumbnerbone.

AM: Jeszcze o inspiracjach. Co takiego jest w twórczości Nihila / Furii, że (cytuję Ciebie we własnej osobie) „podskórnie gdzieś się do niego zbliżam jako Królówczana Smuga”.

AP: Chyba autentyczność, nie spoglądanie na utarte ścieżki a podążanie swoją, niezależną drogą. No i klimat oczywiście, to taki folk współczesności właśnie. Z jednej strony mamy opis świata bieżącego w sposób oczywisty (charakterystyka miejsc, atmosfera Katowic i okolic) z drugiej alegoryczny czy wręcz surrealistyczny. Ciężko jednoznacznie wskazać co mnie pociąga w tym klimacie, czuję po prostu, że jest mi bardzo bliski i się z nim utożsamiam.

AM: Antylud to…

AP: A to z kolei wyłącznie miejsce dla mojej wizualnej ekspresji. Z racji, że zawodowo zajmuję się grafiką multimedialną to moją ulubioną działką jest tworzenie oprawy graficznej dla albumów muzycznych. To bardzo trudne przedsięwzięcie aby zwizualizować coś, co najpierw słyszysz a potem czujesz. Dodam, że warstwa graficzna na każdym albumie Królówczanej Smugi wyszła właśnie spod ręki Antyluda ;).

AM: Zaskakująca informacja :). W każdym razie widziałem Twoje prace i wygląda to znakomicie, tak jak i cała przemyślana strategia wizerunku Królówczanej Smugi. Skąd bierzesz jeszcze inspiracje?

AP: Czytam, słucham, oglądam, rozmawiam – inspiracje są wszędzie, jeżeli rodzi się jakiś pomysł to automatycznie będziesz ich szukać, żeby go zrealizować. Trudno wartościować, co jest ważniejsze, co cię bardziej zainspiruje, nie da się tego przewidzieć. Ale warto prowokować inspiracje, nie czekać na tzw. ‘wenę’ bo ona może nigdy nie przyjść albo za późno. Gdy brakuje mi inspiracji idę koncert, do galerii sztuki, spotykam się ze znajomymi, rozmawiamy na różne tematy, słucham podcastu, itp. Więc ważne jest aby po prostu zacząć szukać inspiracji a w końcu się znajdzie, świadomie lub podświadomie.

Królówczana Smuga Anxious Magazine
Fot. Tobiasz Papuczys

AM: Pieśni dziadowskie – takie określenie pojawia się pośród różnorakich opinii a i sam do tego nawiązujesz. Możesz rozwinąć ten temat?

AP: Intryguje mnie postać „dziada wędrownego” – przybysza, obieżyświata, włóczykija, który wiele w życiu widział i tą wiedzą chcę się podzielić z innymi. A robi to pod postacią pieśni, które zazwyczaj przyjmują formę prostych rymowanek. Myślę, że w dzisiejszych czasach dziad taki byłby po prostu raperem :D. No i próbowałem jakoś ożywić tę archaiczną postać na albumie ODRAPDORAP, w którym dominują utwory właśnie przypominające te pieśni (a przynajmniej w ich strukturze).

AM: To jeszcze trochę o samych płytach. Od „Osa: Pętle Stryszne”, aż do „Biełgoraj Kalwińskiego Adama” obracałeś się w podobnej estetyce ambiento-eksperymentu i wszelkich bliskich temu etykiet. Dopiero ODRAPDORAP, to pierwsza płyta gdzie zaczyna się pojawiać wyraźny rytm, bardziej „piosenkowa” struktura i ogólnie wychodzenie poza nawet własne ramy. 

AP: Trafiłeś w punkt. Tak, to zdecydowanie „piosenkowe” utwory, które nadają się do wielokrotnego odtworzenia i pozwalają publiczności przyłączyć się do wspólnego śpiewania – kocham to. I tak jak wspomniałem, ten charakter zawdzięczają właśnie inspiracją pieśniami dziadowskimi. I podobnie jak w życiu, nigdy nie planuję jakoś dalekosiężnie tego, co ma się wydarzyć. Tak samo nie wiedziałem, że z ambientów/drone’ów wejdę w jakieś post-industrialno/avant-folkowe rzeczy. Po prostu gdy czuję chęć zmiany to ją wprowadzam, nie myśląc jak to wpłynie na odbiór tej twórczości. Dzieje się samo i myślę, że dość płynnie, nie są to bardzo drastyczne przeskoki.

AM: Chodzisz jeszcze na jagody?

AP: Z racji, że do lasu mam rzut beretem jestem jego częstym gościem. Las latem jest szczególnie bogaty i owocny. Co prawda już nie chodzę stricte na jagody ale na np. grzybobraniu jestem co roku obowiązkowo. W gruncie rzeczy to bardzo medytacyjne i wyciszające zajęcie. Jagody były moją pierwsza formą zarobku gdyż u sąsiada był skup owoców. Z jednej strony miło wspominam te chwile, z drugiej nie wyobrażam sobie znowu spędzać pół dnia w zgiętej pozycji i zbierać te małe, czarne kuleczki.

AM: Dziękuję za wywiad. Ostatnie słowo (rodem z zine’ów z lat 90.) należy do Ciebie. 

AP: A również dziękuję za wciągające pytania. Co tu mądrego w końcu powiedzieć… Cóż, nie mam w zwyczaju głosić jakichś przemówień czy kazań a tym bardziej nie mam prawa narzucać komuś moich opinii. Acz chciałbym się podzielić radą, nie tylko dla twórców, muzyków, artystów ale ogólnie dla każdego – żeby nie odkładać spraw „na jutro”, bo tego jutra może wcale nie być.

Oto słowo smugowe ;D.

BANDCAMP

FACEBOOK

INSTAGRAM