
Golem Mecanique to alias jednej z najbardziej oryginalnych postaci na współczesnej scenie muzycznej. Jej twórczość łączy eksperymentalny folk, mikrotonalność oraz wpływy wczesno-nowoczesnych brzmień, czerpiąc jednocześnie z mrocznych cech muzyki, literatury, magii i poezji. W swojej muzyce korzysta z unikalnych instrumentów, takich jak “drone box” (zmechanizowana lira korbowa) i cytra, które tworzą niemal ceremonialną przestrzeń dla jej ekspresji. Jej twórczość jest zarówno intensywna, jak i delikatna – odsłania głębokie poszukiwania artystyczne oraz refleksje nad przemijaniem, losem i duchową siłą. Nowy album Siamo tutti in pericolo stanowi kolejny etap tej niepowtarzalnej podróży, w której twórczyni, pozostając wierna swoim korzeniom, przekształca muzykę w osobisty rytuał i medytację nad współczesnymi wyzwaniami.
W wywiadzie rozmawiamy o jej artystycznej drodze, metodach tworzenia oraz inspiracjach. Zagłębiamy się w tematykę eksperymentów dźwiękowych, poszukiwania własnej tożsamości i duchowej refleksji, które stanowią fundament jej muzyki. Zapraszam na wspólną wycieczkę z Golemem.
Artur Mieczkowski
Artur Mieczkowski: Jakie dźwięki lub wspomnienia z dzieciństwa najbardziej ukształtowały Twoją muzyczną tożsamość?
Golem Mecanique: Miałam to szczęście, że moi rodzice byli wielkimi fanami muzyki. Mieli kolekcję płyt, a w niej wszystko, co można było znaleźć na temat rocka i innych muzycznych brzmień. To mój ojciec miał bardziej rockowy gust – słuchał Deep Purple, Black Sabbath, ale także Johnny’ego Casha, czy Blondie. Tego typu muzyki słuchałam, gdy miałam 5 lat!
Była też muzyka klasyczna i opera, a ja uwielbiałam słuchać Strawińskiego, gdy byłam młoda, jakby to była muzyka dla dzieci! Maria Callas była królową dla małej dziewczynki, którą wtedy byłam. To niezwykle bogate podłoże leży u podstaw mojego być albo nie być jako artystki i muzyka.
A.M.: Skąd pomysł na taką nazwę projektu – Golem Mecanique?
G.M.: Kiedy zdecydowałam się stworzyć solowy projekt, nie chciałam używać mojego prawdziwego imienia i nazwiska z różnych powodów, ale szczególnie dlatego, że pod pseudonimem stajesz się tym, co tworzysz. Łatwiej jest uwolnić swoje prawdziwe ja. W tym czasie używałam sampli i taśm oraz nagrań terenowych. To były moje małe maszyny dziwnej muzyki. I zaczęłam myśleć o nazwie, która zainspiruje coś dziwnego, coś zniechęcającego, onieśmielającego. Coś, co nie powie wprost, kim jestem. I to zadziałało, bo ludzie myśleli, że jestem zespołem, haha.
Golem jest stworzeniem z tradycji żydowskiej, a związana z nim historia zawsze mnie fascynowała. To było dla mnie jak bajka i tak jak inni odnajdują się w wampirach, ja odnajduję się w Golemie! Tej nazwy używam jak schronienia jak domu. Golem jest czymś poza mną. Jest kruchy i potężny, jest okultystyczny i piękny.
A.M.: Co sprawiło, że postanowiłaś podążać własną, niepowtarzalną
ścieżką, zamiast kopiować utarte schematy?
G.M.: Chyba jestem dość dzikim stworzeniem haha! Nie jestem zainteresowana tworzeniem tego, czego ludzie oczekują od wokalistki. Osobiście wolę być nieznaną i potężną książką w bibliotece zamiast popowym magazynem. Media społecznościowe, muzyczna mafia, naśladowcy, pragnienie sukcesu narzucają nam tak wiele. Narzucają nam wygląd, sposób, styl. Każą nam wyglądać i brzmieć tak samo. Ja pochodzę z kręgu black metal/experimental, to jest moje podłoże. A kiedy jesteś głęboko zakorzeniony w tej osobliwej rodzinie, nie podążasz zwykłą ścieżką. Stajesz się potworem.

A.M.: W jaki sposób filozofia minimalizmu przenika Twoje kompozycje i aranżacje?
G.M.: Minimalizm nie był moim zamiarem, ale wydaje się, że lepiej pasuje do Golem Mecanique, zwłaszcza przy lirze korbowej! Kiedy tworzę inne formy Golem Mecanique z gitarą lub taśmami, produkt wyjściowy jest bardziej gęsty, jest w nim dużo dźwięku i interakcji instrumentów.
Kiedy komponuję lub bawię się dron boxem, muszę zaakceptować fakt, że to ona jest divą. Tak, mówię o niej tak, jakby była osobą, haha, i jest! Jest idealna i nawet mój głos bywa czasami bezużyteczny. Ten bezkresny dron może trwać wiecznie i będzie doskonały beze mnie. Minimalizm jest całkiem niezłą odpowiedzią, kiedy chcę odprawić mszę. I uważam moją muzykę za muzykę sakralną. Tworzę kazania. Mroczne i poetyckie kazania, ale zawsze będziesz zaproszony do mojego upadającego kościoła. Minimalizm jednego instrumentu i głosu oznacza precyzję intencji.
A.M.: Jakie kluczowe zmiany w podejściu do technologii wpłynęły na ewolucję Twojego brzmienia?
G.M.: Nigdy nie interesowałam się technologią. Używam taśm, haha! Technologia jest ok, ale ograniczam używanie oprogramowania muzycznego, wtyczek i efektów dźwiękowych do niezbędnego minimum! Dodaję trochę pogłosu do efektów i to wszystko!
Jestem muzykiem samoukiem i musiałam nauczyć się wszystkiego od podstaw. Zaczęłam używać taśm jako maszyn muzycznych, ponieważ jestem z pokolenia kaset i było to dla mnie oczywiste. Używanie komputera było gdzieś dalej w procesie tworzenia Golema. I używam go tylko do sesji nagraniowych i miksowania. Nie szukam dźwięku, nie wyszukuję brzmień. Szukam czegoś, co brzmi tak, jak brzmi w mojej głowie.
A.M.: Czy odkrycie instrumentu, takiego jak “drone box”, otworzyło przed Tobą nowe horyzonty w eksplorowaniu dźwięku?
G.M.: To była kluczowa zmiana. Miałam prawdziwy instrument i to było takie fajne! I to jaki instrument! Coś tak wyjątkowego. To był powód do dumy. Z drone boxem wróciłam do śpiewania. Wcześniej używałam głosu tylko jako podkładu. Dzięki drone boxowi wybaczyłam sobie i wróciłam do bycia wokalistką. Kiedy zaczęłam tworzyć muzykę, zawsze byłam tylko wokalistką w zespołach. Brak mocy decyzyjnej to prawdziwy koszmar dla mnie, tej, która zawsze ma pomysły! Byłam frontmenką i tylko nią. Nienawidziłam tego, więc kiedy założyłam Golem Mecanique, mój głos nie był główną częścią. Jednak z drone boxem odkryłam, że nadszedł czas, aby pokazać światu, jak brzmi mroczny kapłan!
A.M.: Jak eksperymenty z nagraniami terenowymi i tradycyjnymi formami muzycznymi wpływają na charakter Twoich utworów?
G.M.: To są narzędzia odzwierciedlające mój związek ze światem, z wiedzą, z niewidzialnym. Jestem dość wrażliwa i bardzo podatna na wpływy mistycyzmu, okultyzmu i natury. Używanie nagrań terenowych to umieszczanie czegoś niewidzialnego w realnie istniejącej formie. Mam nadzieję, że to jasne, haha.
Mój stosunek do muzyki tradycyjnej jest zupełnie inny. Jest to coś, co zawsze mnie inspirowało, ale nie chciałam być kopistką. W przypadku tego albumu natchnęła mnie Tarantella, która ma całkiem ciekawe wyjaśnienie: taniec przeganiający ból po ugryzieniu przez tarantulę. To może tylko imponować! Nie było moim celem użycie tradycyjnego wzoru w Siamo tutti in pericolo, pojawił się sam, w moim sposobie używania instrumentu i jego odwiecznym wykonywaniu.
A.M.: Jak odnajdujesz równowagę między starannym przygotowaniem a spontanicznością podczas występów na żywo?
G.M.: W występach na żywo jest dwadzieścia procent spontaniczności. Zawsze pracuję nad partyturą przed każdym koncertem! Wiem, co robię i co śpiewam, kiedy występuję. Odegranie albumu na żywo jest niemożliwe ze względu na użycie kilku ścieżek wokalnych. Dwadzieścia procent spontaniczności jest wtedy, gdy gram na scenie lub wśród publiczności, w zależności, czy jest tam światło, czy tylko świece. Jak powiedziałam, przychodzę odprawić mszę, a msza musi być doskonała.
A.M.: W jaki sposób współpraca z innymi twórcami wzbogaca Twoją artystyczną wizję i inspiruje do poszukiwania nowych rozwiązań?
G.M.: W przeszłości współpracowałam z Clarą de Asis. Ale wtedy umieściłam po prostu formę Golema w duecie. Ostatnio współpracowałam z Thomas’em Belem. Zaangażowałam go w projekt Golem i poprosiłam go o dodanie gitar do istniejących już utworów. I to raczej ja mówiłam mu, czego chcę. Później zaczęliśmy zupełnie nowy black metalowy duet i wtedy zobaczyłam, jak przekazywać nowe pomysły, nową formę i jak można być prowadzonym przez wyobraźnię innych. Współpraca jest dla mnie trudnym ćwiczeniem, ponieważ jestem dość nieśmiała i zawsze wydaje mi się, że moje pomysły mogą być kiepskie. Wespół z Thomasem nauczyłam się, że nie jestem aż taka kiepska haha.
Wkrótce rozpocznę współpracę w duecie z innym artystą i ekscytuje mnie, że będzie to napędzać kolejną ścieżkę, kolejne pragnienie.
A.M.: Jak literatura, film czy poezja przenikają Twoje kompozycje, nadając im głębszy wymiar emocjonalny?
G.M.: Sztuka jest krwią Golema. Nie mogę oddzielić od niej literatury, kina, sztuki. Dużo czytam, oglądam filmy w każdej wolnej chwili (jestem wielką fanką horrorów, haha). Odpoczywam w kulturze i sztuce. Komponowałam do Dantego, do Poego, do Pasoliniego, Lyncha i Tarkowskiego. Muzyka jest syntezą wszystkiego, czym się karmię.
A.M.: W jaki sposób Twoje utwory mogą pełnić funkcję społecznego oporu lub odpowiedzi na współczesne wyzwania?
G.M.: Bycie kobietą w muzyce lub na polu sztuki, to już jest pewna forma oporu haha! Myślę, że opór polega na ciągłym działaniu. Tak naprawdę nie żyjemy w spokojnych czasach. Mroki średniowiecza powracają. Nie mogę uwierzyć, że to gówno dzieje się tak szybko. Wszędzie bieda, rasizm, wojna, ucisk. My jesteśmy muzykami. Jesteśmy bezsilni wobec ludzi, którzy naprawdę mogą coś zmienić, ale kurwa nie obchodzi ich to nic, a nic. Musimy działać dalej, ponieważ porzucenie tej walki w imię sztuki nie będzie fair. Musimy istnieć.
A.M.: Jak wyobrażasz sobie przyszłość muzyki w kontekście dynamicznych zmian technologicznych i kulturowych?
G.M.: Wszystko dzieje się zbyt szybko. Streaming, platformy, followersi. Stajemy się ludźmi od public relations zamiast nagrywać nasze rzeczy. Musimy być PR-owcami, bo to nasze życie i ciągła walka. Ciężko pracujemy nad naszą sztuką i chcemy aby istniała poza naszą przestrzenią. Świat jest zbyt rozpędzony dla sztuki. Nawet black metal czy muzyka eksperymentalna muszą podążać za tym zsocjalizowanym życiem. Myślę, że to tworzy trudności, których zupełnie nie potrzebujemy.
A.M.: Czy jest jakiś szczególny utwór lub moment w Twojej karierze, który symbolizuje przełom w Twojej muzycznej drodze?
G.M.: Jest taki moment. Zostałam zaproszona na festiwal Echoes, który odbywał się we francuskich Alpach. Zostaliśmy poproszeni do grania na zewnątrz z udziałem ogromnego urządzenia dźwiękowego, które emitowało dźwięk w góry, a my musieliśmy grać z echem. Dla mnie i mojego drone boxa był to najpiękniejszy moment muzyki, czarów, natury, jaki kiedykolwiek przeżyłam. Myślę, że właśnie wtedy określiło się to, co chciałam zawsze zrobić z Golemem i że tego dnia zaakceptowałam swoje przeznaczenie. Zgodziłam się być córką przeklętej góry, córką ciemnego nieba, córką tajemniczych dróg, by stworzyć kult niewidzialnego.
I to na tym festiwalu poznałam Stephena O’Malley’a (m.in.: Sunn O))) – przyp. red.), co zmieniło nieco moje życie. Stałam się bardziej pewna siebie, bo kiedy ktoś z taką aurą ci ufa, to jest to naprawdę coś!
A.M.: Twój najnowszy album Siamo tutti in pericolo nawiązuje do słów Pasoliniego. Możesz opowiedzieć o tej inspiracji?
G.M.: Jestem zakochana w filmach i poezji Pasoliniego od wieków, dziesięcioleci! Jego droga, jego gniew, jego opór bardzo mnie zainspirowały. Jego wizja miłości i przemocy była dla mnie jak trzęsienie ziemi. Miałam potrzebę ofiarowania mu mszy żałobnej i pewną wizję jego ciała leżącego na zimnej plaży. Pracowałam nad pomysłem, jak mógłby wyglądać dzień przed i po jego śmierci. To naprawdę osobisty, konceptualny album. Ale myślę, że może dotknąć każdego, kto jest wrażliwy na pamięć, melancholię i poezję.
A.M.: Udzielasz się jeszcze w black metalowych projektach? Moim zdaniem ta muzyka nadal niesie w sobie pierwotną siłę i energię. Jak Ty postrzegasz ten gatunek dziś?
G.M.: O tak!!! Ciężko mi uciec od black metalu! Zawsze mnie znajduje, nawet gdy odpuszczam na rzecz innych gatunków muzycznych! Mój mąż jest muzykiem black metalowym, prowadzi wytwórnię black metalową i kiedy go poznałam, znów odkryłam black metal i zakochałam się ponownie w jego gniewie i mrocznym pięknie. Kiedy piszę, słucham Satyricon!!!
Planujemy pracę nad nowym albumem black metalowym, więc tak, mogę powiedzieć, że nadal jestem zaangażowana w black metal.
A.M.: Jesteś również właścicielką Titania Tapes. Jakimi kryteriami kierujesz się przy wyborze artystów?
G.M.: Wszystko zaczęło się od zaprzyjaźnionych muzyków, których znam i których twórczość uwielbiam. Zaprosiłam ich do stworzenia pierwszego katalogu, a potem ogłosiłam otwarty nabór – i artyści sami zaczęli się do mnie zgłaszać! Skupiłam się też na kobietach tworzących muzykę eksperymentalną, ponieważ są one trudne do znalezienia i rzadko je słychać!
Jedynym kryterium jest eksperyment we wszystkich jego formach: nagrania terenowe, elektronika, ambient, black metal.
Akceptuję każdy gatunek eksperymentalny, z wyjątkiem muzyki ukierunkowanej na scenę techno czy taneczną. Wielu artystów wywodzi się ze środowisk metalu, doom czy drone, co sprawia, że Titania jest dość mrocznym schronieniem dla muzyki eksperymentalnej. Jednak w katalogu znajdują się również poezja dźwiękowa i eksperymenty wokalne, które wprowadzają odrobinę światła i równowagi!
A.M.: Jakie są Twoje dalsze plany artystyczne i czy chciałabyś spróbować nowych form wyrazu w przyszłości?
G.M.: Myślę o nadaniu nowych Golemowi nowych form. Następne projekty i współprace, skupiające się na muzyce doom i black metalowej są w drodze. Ale to wszystko jest jeszcze tajemnicą, haha!
A.M.: Dziękuję bardzo za wywiad. Życzę powodzenia w realizacji Twoich planów.
G.M.: Dziękuję!!! Zawsze warto pomyśleć o tym, kim i czym jesteśmy.
Bandcamp
Instagram
Titania Tapes
Za pomoc w tłumaczeniu dziękuję Marcie Podoskiej.