Ewa Bińczyk – Nazywam się Czerwień

Ewa Bińczyk Anxious Magazine wywiad

Ewa Bińczyk – artystka sztuk wizualnych, absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 2014 roku obroniła pracę doktorską z zakresu sztuk plastycznych na UMK. Pracuje na macierzystej uczelni, w Katedrze Technologii i Technik Sztuk Plastycznych. Ulubionym medium, w którym najczęściej się wypowiada jest rysunek, kolaż, grafika i malarstwo. Ewa Bińczyk brała udział w wielu konkursach, wystawach indywidualnych i zbiorowych w Polsce i za granicą.

Nie samą muzyką żyjemy, chociaż w tej rozmowie oczywiście poruszamy temat dźwięków. Nic dziwnego, prace Ewy znajdziecie na wielu okładkach znanych Wam płyt, choćby takich zespołów/projektów jak: Kapital & Richard Pinhas, X-Navi:Et, Adam Strug i wielu innych.

O jej pracach, poszukiwaniach, inspiracjach, i sukcesach dowiecie się więcej z poniższego wywiadu.

Artur Mieczkowski: Cześć Ewa. Może na początku od samego początku, czyli, skąd Twoja fascynacja sztuką wizualną?

Ewa Bińczyk: Cześć Artur, dziękuję za zaproszenie do rozmowy. Sztuka – ogólnie rozumiana – zawsze miała dla mnie duże znaczenie, towarzyszyła mi po prostu na co dzień, chociaż nie pochodzę z artystycznej rodziny. Twoje pytanie skłoniło mnie do sentymentalnych wspomnień z czasów dzieciństwa, czyli z lat 80. Czego ja wtedy nie robiłam? Od zawsze rysowałam, malowałam, szyłam, kolekcjonowałam, grałam na różnych instrumentach, tworzyłam z siostrą różne konstrukcje i układy choreograficzne, pisałam wiersze. Sztuka umilała nam życie, podobnie jak wielu innym dzieciom. Pomimo upływu lat postanowiłam przy tym pozostać. Czerpię ze sztuki radość, doznaję objawienia, doświadczam uleczenia, odbywam podróż w najodleglejsze galaktyki. W moim przypadku to raczej ekstaza, niż udręka. Sztuka daje mi cudowną możliwość opowiadania, tworzenia magicznego pomostu między światem materialnym i duchowym, czyli komunikowania się z innymi, ale również ze sobą. Doświadczam tego tworząc i obcując ze sztuką innych artystów. Być może brzmi to dosyć górnolotnie, ale właśnie z tego wynika moja fascynacja sztuką wizualną.

Ewa Binczyk Anxious Magazine Ogien i woda
Ogień i woda – pastel 60×60 cm, 2019

AM: Przewodnim motywem Twoich prac jest człowiek i jego wewnętrzny świat. Świat otaczających go  fantomów, marzeń  sennych, halucynacji i mitów. Możesz to rozwinąć?

EB: Największą zaletą tworzenia jest – moim zdaniem – możliwość dania upustu swojej wyobraźni. Znajduję oparcie w otaczającym mnie świecie – z niego wyrastam, ale mogę przekraczać jego granice i wychodzić poza obiektywne spojrzenie na rzeczywistość. Tematyka większości moich prac jest konsekwencją tej fascynacji, jest ukłonem w kierunku „strefy wewnętrznej” człowieka. Fantazje, marzenia czy sny są dla mnie niezwykle ciekawym, plastycznym motywem przez swoją niejednoznaczność i tajemniczość. Ukryte w czeluściach naszej świadomości i podświadomości wydają mi się przestrzenią pełną absurdów, a zarazem uniwersalną i humanistyczną. Zmieniają się epoki i otoczenie wokół nas, ale pragnienia, lęki, obsesje, nadzieje i okrucieństwo są ponadczasowe, wpisane w nasze człowieczeństwo. Podążam znaną i utartą ścieżką surrealistów, ale ta droga wydaje mi się wciąż otwarta i dzika.

AM: Brzydota i piękno. Dwa przeciwstawne bieguny, gdzie jest Ci bliżej w Twojej twórczości?

EB: Obie kategorie są ważne, ponieważ istnieją i dopełniają się. Kiedy patrzę w lustro i rozglądam się wokół widzę niedoskonałość, ułomność i nieharmonijność. Ten gorzki rzut okiem może osłodzić jedynie renesansowa polifonia, wycieczka w głąb lasu albo dotyk miękkiego futra moich kotów. Szukam więc piękna i tęsknię za nim. W sztuce próbuję przekuć brzydotę, a raczej marność na piękno, być może oszukując, być może kompensując sobie niesprawiedliwe rozdanie sił i zasobów.

Rysunki i kolaże – Ewa Bińczyk
[kliknij w obrazek aby powiększyć]

AM: Zajmujesz się zarówno grafiką, malarstwem, kolażem. W której z tych dziedzin czujesz się najlepiej?

EB: Z wykształcenia jestem graficzką warsztatową, ale lubię sięgać po różne techniki. Najważniejszy jest dla mnie chyba rysunek – to taki niezawodny przyjaciel. Towarzyszy mi od zawsze. Jest dla mnie techniką fundamentalną, za którą kryje się całe spektrum możliwości wypowiedzi i która pozwala zostawiać „ślad”, zapis niemal w każdej chwili i czasie. Nie wymaga specjalistycznego warsztatu, jak grafika. Lata spędzone w pracowni graficznej zapoczątkowały jednak pewien sposób obrazowania, który kontynuuję w rysunkach i kolażach. Nazywam go „myśleniem kolażowym”. Fragmenty różnych rzeczywistości ze świata widzialnego i rozpoznawalnego łączę z fantazją, abstrakcją i rysunkiem automatycznym. I właśnie za to uwielbiam również kolaż, który odkryłam dla siebie dosyć niedawno.

Ewa Bińczyk Anxious Magazine wywiad

AM: Twoje prace można było oglądać na wielu wystawach, m.in. w takich krajach, jak Belgia, Chiny, Czechy, Holandia, Niemcy, Słowacja, Szkocja. Która z nich była/jest dla Ciebie najważniejsza i dlaczego?

EB: Trudno wybrać jedną, najważniejszą. Bardzo miło wspominam wystawę indywidualną w MEOW Studios w Edynburgu w 2013 roku, gdzie prezentowałam swoje grafiki w ramach Play Poland Film Festival, a także jedną z ostatnich moich wystaw w Miejskim Centrum Kultury i Sztuki w Bydgoszczy. Wystawa towarzyszyła Fonomo Music & Film Festival. Takie wydarzenia są świetną okazją nie tylko do prezentacji swoich prac, ale dają również możliwość spotkania i poznania ciekawych ludzi ze świata sztuki. Pozostałe wystawy zagraniczne, w których brałam udział to wystawy zbiorowe. W 2013 roku wysłałam jedną z moich małych grafik na konkurs w Szanghaju. Długo czekałam na informację o kwalifikacji i nie mogłam jej znaleźć na stronie internetowej. Minęło pół roku i zupełnie zapomniałam o tym konkursie. Któregoś dnia znajduję w skrzynce pocztowej przesyłkę z Chin, a w niej katalog solidnie zawinięty w chińskie gazety, dyplom wyróżnienia honorowego i przecudnej urody nagrodę – barwny drzeworyt na ryżowym papierze wykonany przez chińskiego artystę. To była prawdziwa niespodzianka :).

Okładki płyt – Ewa Bińczyk
[kliknij w obrazek aby powiększyć]

AM: Wow naprawdę nieźle. Gratuluję :).
Jesteś autorką okładek albumów CD i winylowych takich zespołów/projektów jak: Kapital & Richard Pinhas (Instant Classic), X-Navi:Et (Instant Classic / Zoharum), Adam Strug, pewnie długo by jeszcze wymieniać. A może właśnie warto byś kilka dla Ciebie najważniejszych jeszcze wymieniła?

EB: Lista okładek, na których znalazły się moje prace nie jest aż tak długa. Cieszy mnie każda taka realizacja i wyjście z tym co robię poza obieg galeryjny. Publikowałam prace również na okładkach książek i łamach czasopism: Transwizje, Czas Kultury, Hard Art. Jeśli chodzi o same płyty, to szczególnie ważna jest dla mnie okładka dla „Soundtracks for the Dying Moments”. Lubię wracać do tej pięknej, melancholijnej muzyki. Myślę, że dobrze koresponduje z moim rysunkiem na froncie. Warto nadmienić, że jest to pierwsza płyta solowa Rafała Iwańskiego / X-Navi:Et i pierwsza płyta – krążek winylowy wytwórni Instant Classic. Ważne są również późniejsze realizacje dla tej wytwórni: okładki CD „Technosis” (X-Navi:Et) i „Flux” (Kapital & Richard Pinhas). Moje prace znajdują się też na okładkach świetnych kompilacji muzycznych: „SENSITIVE DATA 2” (Zoharum) i najnowszego albumu CD “WC ei8ght: ZONA ELECTRONICA” wydanego przez Centrum Kultury i Sztuki Wieża Ciśnień w Koninie. Czekam i liczę na kolejne projekty.

AM: Jak doszło do Twojej współpracy ze środowiskiem muzycznym?

EB: Do współpracy doszło dosyć niespodziewanie. Koleżanka ze studiów, która śpiewała z Adamem Strugiem zaproponowała mi pomoc w projekcie okładki jego najnowszej płyty „Adieu”. Wykonałam bardzo lapidarny rysunek przypominający butelkę wody kolońskiej o kształcie męskiego torsu. Dodane przez koleżankę liternictwo nadało tej okładce nieprzewidzianą, zabawną i groteskową jakość. Później poznałam Rafała Iwańskiego, z którym współpracuję do dziś. Właściwie prawie na wszystkich jego płytach solowych CD i winylowych znajdują się moje grafiki. Chyba lubi moje prace :). Dzięki Rafałowi poznałam wielu artystów muzyków, którzy również docenili moją twórczość. Oprócz okładek zaprojektowałam kilkanaście plakatów koncertowych, które były publikowane w Polsce, Edynburgu i Berlinie, m.in. dla takich wykonawców, jak: Hati, Pure, Innercity Ensemble, X-Navi:et, Jeff Gburek, Kapital, Rapoon, Z’ev, Heike Fiedler & Steve Buchanan. Współpraca z artystami muzykami daje mi ogromną satysfakcję. Na co dzień zamknięta w pracowni jestem skupiona na sobie, działam samotnie. Tutaj mam poczucie współtworzenia i udziału w czymś ważnym i ciekawym. Ilustracja muzyki nadaje mojej pracy nowy kontekst, poszerza jej znaczenie. Poza tym w moim życiu prywatnym muzyka spełnia nieodzowną rolę.

AM: W jakich dźwiękach głównie gustujesz?

EB: Mam bardzo zróżnicowane upodobania muzyczne. Od Hildegardy z Bingen i polifonii renesansowych, o których już wspominałam po jazz, pop, muzykę elektroakustyczną i ambient. Porusza mnie głos w muzyce. Ostatnio sięgam po kobiece głosy i płyty: Antoniny Nowackiej, Mélanie De Biasio, Shade, Lisy Gerrard, Meredith Monk i Laurie Anderson. Jej retrospektywna płyta „Talk Normal” jest dla mnie ponadczasowa i wciąż inspirująca.

Grafiki – Ewa Bińczyk
[kliknij w obrazek aby powiększyć]

AM: Jakbyś miała się określić jednym kolorem, a właściwie styl Twoich prac, jaki, to by był i dlaczego?

EB: Odpowiedzią jest tytuł jednej z powieści Orhana Pamuka – „Nazywam się Czerwień”. To ja. Ogień, emocje, ciało i krew. Pod tym wszystkim odrobina błękitu, aby nie spalić się ostatecznie. Czerwień chyba najczęściej pojawia się w moich pracach i ma bardzo złożoną symbolikę. Dopełnia znaczenie rysunków, grafik i kolaży. Czasami jest energią, życiem i zdrowiem, czasami oczyszczeniem, ofiarą, cierpieniem i nienawiścią. Kocham ten kolor za jego moc.

AM: Przeglądając Twoje prace miałem właśnie takie odczucie, że pociąga Cię ta barwa, dlatego też o to zapytałem. Nad czym obecnie pracujesz? Gdzie będzie można w najbliższym czasie zobaczyć Twoje prace?

EB: Pomału szykuję się do kolejnej wystawy indywidualnej w listopadzie, w niezwykłej Galerii Sztuki Wieża Ciśnień w Koninie. Powstają więc nowe rysunki i kolaże, które planuję połączyć z cyklem graficznym sprzed lat. Można powiedzieć, że przeszłość i przyszłość czekają na spotkanie w świątyni sztuki.

AM: Dziękuję bardzo za wywiad i życzę niekończącej się weny twórczej.

EB: Ja również bardzo dziękuję za miłą rozmowę i uwagę.

www.ewabinczyk.pl

↫powrót