Chloe Lula – Chciałam odkryć coś, co byłoby czystą formą wyrażania siebie

Chloe Lula interview
Photo by Simen Lambrech

Na tegorocznym Open Source Art Festival w Sopocie Chloe Lula zahipnotyzowała publiczność wyjątkowym zderzeniem elektroniki i klasyki, tworząc przejmujące słuchowisko. Występ, wypełniony intuicyjnymi przejściami między jej klasycznym doświadczeniem a klubową elektroniką, okazał się jednym z najbardziej inspirujących momentów festiwalu – przynajmniej dla mnie.

Chloe, jako artystka o imponującym dorobku i różnorodnym wykształceniu, pokonała długą drogę od intensywnych lat nauki gry na wiolonczeli w San Francisco, aż po eksperymentalne światy techno, aby odnaleźć swoje brzmienie. Decyzja o odejściu od klasycznej muzyki okazała się dla niej kluczowym krokiem ku odkrywaniu nowych form muzycznych, które stopniowo odsłaniały jej nową ścieżkę – od muzyki klubowej po pełne ekspresji kompozycje, w których wiolonczela, jak totem, staje się symbolem jej osobistego i artystycznego rozwoju.

Odnowienie relacji z wiolonczelą było dla Chloe intymnym procesem, w którym odzyskała poczucie przynależności do świata dźwięków organicznych i elektroakustycznych. Ta podróż przyciągnęła ją z powrotem do instrumentu, który obecnie służy jako pomost między przeszłością a teraźniejszością, symbolizując łączność ze wspomnieniami, które wykraczają poza świadomość.

W wywiadzie Chloe opowiada o tym, jak muzyczna podróż prowadzi ją od skrajnej dyscypliny muzyki klasycznej, przez klubowe mroki techno, po powrót do wiolonczeli – instrumentu, który pozwala jej celebrować zawiłość przeszłości i wprowadzać nowe tony inspiracji do własnej twórczości.

Z końcem listopada będzie miała premierę jej płyta Oneiris, która ukaże się nakładem Subtext Records – oczywiście wyczekujcie recenzji w ANXIOUS – a tymczasem zapraszam do poniższego wywiadu.

Artur Mieczkowski


Chloe Lula interview
Photo by Simen Lambrech

A.M.: Chloe, zaczynałaś swoją muzyczną podróż jako klasyczna wiolonczelistka. Co sprawiło, że postanowiłaś porzucić klasyczne wykształcenie muzyczne i zacząć eksperymentować z innymi gatunkami?

Chloe Lula: Przez wiele lat zajmowałam się rygorystyczną muzyką klasyczną i doszłam do punktu, w którym musiałam zdecydować, czy będę się nią zajmować zawodowo, tak jak moi rówieśnicy. Mniej więcej w wieku 16-17 lat po raz pierwszy zetknąłam się z muzyką elektroniczną. Szybko się w niej zakochałam i zaczęłam chodzić do klubów i na rave’y. To było tak wolne i nieskrępowane w porównaniu do świata muzyki, który znałam do tej pory. Na uniwersytecie dołączyłam do społecznościowej stacji radiowej, poznałam innych ludzi interesujących się muzyką elektroniczną i gdy miałam 20 lat, wyjechałam na studia za granicę do Berlina. Reszta, jak to mówią, jest historią.

A.M.: Jakie były Twoje pierwsze wrażenia, gdy zaczęłaś odkrywać muzykę elektroniczną i kulturę rave w San Francisco? Co w tej muzyce Cię najbardziej zafascynowało?

Ch.L.: Myślę, że początkowo bardziej pociągała mnie kultura niż muzyka sama w sobie, zwłaszcza że wraz z przyjaciółmi zakradaliśmy się do klubów, do których zgodnie z prawem byliśmy za młodzi. Dopiero gdy kilka lat później odkryłam „prawdziwe” techno, naprawdę „załapałam” muzykę elektroniczną, zwłaszcza gdy po raz pierwszy usłyszałam ją w Berlinie. Pociągała mnie jej melancholijność i nastrojowość oraz to, jak tworzyła poczucie nostalgii i miejsca. Właściwie można powiedzieć to samo o wiolonczeli.

A.M.: Twoje pierwsze imprezy nie były typowymi setami techno. Opowiedz o czasach bloghouse i wczesnych rave’ach, na które chodziłaś. Jak te doświadczenia wpłynęły na Twoją późniejszą twórczość?

Ch.L.: Tak, bloghouse! Rave’y, na które chodziłam w San Francisco były szczytowym okresem Duck Sauce, Bloody Beetroots i Steve’a Aoki. Nie wydaje mi się, żeby ta muzyka miała bezpośredni wpływ na moją twórczość, ale stanowiła bramę do bardziej undergroundowego świata, w którym nie obowiązywały żadne zasady.

A.M.: Jak wspominasz swoje pierwsze doświadczenia z Berghainem i Boiler Room? Jak te miejsca wpłynęły na kształtowanie się Twojej tożsamości jako DJ-ki i artystki?

Ch.L.: Zostałam zaproszona do Berghain na jeden z moich pierwszych koncertów w Berlinie i było to dla mnie przerażające, ale też poszło naprawdę dobrze. Po raz pierwszy spotkałam Juana Mendeza (Silent Servant), który był na koncercie i polecił mnie Tresor, który wkrótce potem zabookował mnie do grania razem z nim. Było to dość przypadkowe doświadczenie i oszałamiające dla mnie, ponieważ był on moim muzycznym bohaterem. Boiler Room był jednym z najbardziej intensywnych doświadczeń DJ-skich, jakie do tej pory przeżyłam, ale było niesamowicie!

A.M.: W wieku 20 lat zdecydowałaś się na studia w Berlinie. Jak to miasto wpłynęło na Twoje życie muzyczne i osobiste?

Ch.L.: Mieszkałam w Berlinie dłużej niż w jakimkolwiek innym miejscu w dorosłym życiu i bardzo mnie to ukształtowało. Są pewne rzeczy w tym miejscu, których myślę, że nigdy nie nauczę się kochać (jak biurokracja), ale na poziomie muzycznym obcowanie z undergroundowym techno i awangardowymi eksperymentalnymi rzeczami nieodwracalnie ukształtowało mój gust muzyczny. Myślę, że sama ilość twórców tutaj – a zwłaszcza twórców, którzy nie są przyciągani przez komercyjne bodźce lub zarabianie pieniędzy (jak w Hollywood) – sprawia, że jest to bardzo wyjątkowe miejsce do tworzenia sztuki.

A.M.: W 2019 roku rozpoczęłaś produkcję własnych setów na żywo po rezydencji artystycznej z Drew McDowall. Jak doświadczenie z tym artysta, który uczestniczył w takich projektach jak m.in. Coil, wpłynęło na Twoją twórczość?

Ch.L.: Jednym z największych komplementów, jakie kiedykolwiek otrzymałam, było to, że przyjaciel powiedział mi, że ten album ma momenty, które przypominają Coil. To wciąż jeden z moich ulubionych zespołów. Byli tak kreatywni, innowacyjni i wyprzedzali swoje czasy. Praca z Drew była więc dla mnie ogromnym zaszczytem. Nauczył mnie, jak przygotować mój pierwszy set na żywo i jak pracować z „pomyłkowymi momentami” (“mistake-like”), które zdarzają się podczas jammowania ze sprzętem – takimi jak delay lub nieumyślne przesunięcie pokrętła częstotliwości – jako celowymi częściami muzyki. Zapoznał mnie również z syntezą granularną i wszystkimi kreatywnymi sposobami, w jakie można ją zastosować do instrumentów akustycznych i syntezatorów. Jest tak utalentowanym artystą i jednym z najmilszych i najbardziej wspaniałomyślnych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałam, i mam szczęście, że wciąż mogę nazywać go przyjacielem.

A.M.: Bardzo ciekawe, bo podobne odczucia i skojarzenia z Coil miałem po Twoim występie w Sopocie na OPEN SOURCE ART FESTIVAL. O czym zresztą Ci dałem znać zaraz po występie:). Jakie były największe wyzwania, kiedy to przechodziłaś z muzyki klasycznej do elektronicznej?

Ch.L.: Szczerze mówiąc, przejście było dość łatwe, ponieważ tak naprawdę nie oglądałam się za muzyką klasyczną, kiedy odkryłam techno (odkrywam aż do teraz!). Po prostu rzuciłam się prosto w wir!

A.M.: Twoja debiutancka EP-ka ukazała się w 2021 roku. Jak wyglądał proces twórczy podczas jej powstawania i jakie doświadczenia miały na nią największy wpływ?

Ch.L.: To zabawne, że to było zaledwie kilka lata temu… Muzykę do tego wydawnictwa napisałam dużo wcześniej (w latach 2018-2019), i obecnie nie czuję, że w pełni mnie ona odzwierciedla. Prawdę powiedziawszy, napisałam utwory na tę EP-kę podczas rezydencji muzycznej, a poświęcenie czasu i przestrzeni na kreatywność naprawdę umożliwiło jej wydanie. Od tamtej pory piszę całą swoją muzykę w ten sposób, z, niezobowiązującym zapasem czasu.

A.M.: Natomiast pierwsza płyta ukaże się w tym roku nakładem Subtext. Czego możemy się spodziewać po tej płycie? Jakie były Twoje główne inspiracje?

Ch.L.: Z braku lepszych opisów gatunkowego, nazwałbym ten album mieszanką ambientu i neoklasyki; moje referencje to coś w stylu Sarah Davachi spotyka Raime’a spotyka Philipa Glassa. Może to być zaskakujące dla ludzi, którzy znają muzykę, którą tworzę na parkiet, ale mogą spodziewać się tego samego rodzaju atmosfery i mrocznego minimalizmu.

Napisałam go podczas bardzo samotnego i autorefleksyjnego okresu wiosną i latem 2023 roku, nie mając żadnych oczekiwań, że może on gdziekolwiek trafić lub nawet zostać wydany. Byłam naprawdę w momencie, w którym czułam się bardzo niepewnie co do tego, dokąd zmierza moja kariera muzyczna, że chciałam po prostu odkryć coś, co byłoby czystą formą wyrażania siebie. Album został zainspirowany miejscem, w którym byłam w tamtym czasie – jeśli posłuchasz uważnie, możesz usłyszeć nagrania terenowe, które nagrałam podczas spacerów po deszczowych ulicach Prenzlauer Berg podczas przerw w studiu.

A.M.: Jakie znaczenie ma dla Ciebie album Oneiris (który ukaże się 22 listopada 2024 roku nakładem Subtext)? Czy można go traktować jako formę konfrontacji z Twoją muzyczną przeszłością?

Ch.L.: W pewnym sensie można to postrzegać jako konfrontację, ponieważ zdecydowałam się powrócić do moich klasycznych korzeni, ale w nowy sposób. Muzyka klasyczna polega w dużej mierze na graniu z kanonu zgodnie z określonymi zasadami, a wracając do klasyki przez pryzmat muzyki elektronicznej i elektroakustycznej, starałam się zintegrować to, czego nauczyłam się podczas nauk, jednocześnie zrywając z tradycjami starej szkoły.

Chloe Lula interview
Beyond The Club Martin Luther Kirche, Photo by Chris Ludwig

A.M.: Jakie emocje i wspomnienia niesie dla Ciebie wiolonczela, która stała się totemem w Twojej twórczości?

Ch.L.: Myślę, że większość moich najbardziej formujących wspomnień z dzieciństwa i okresu dojrzewania miało miejsce z wiolonczelą. Granie z moim kwartetem było jednym z najlepszych doświadczeń w moim życiu i dopiero w dorosłym życiu zdałam sobie sprawę, jak ważne było to doświadczenie, które pokazało mi, jak bardzo uwielbiam wykonywać muzykę z innymi ludźmi. Pomimo tego, że na jakiś czas porzuciłam ten instrument, nadal jest to rodzaj praktyki, który przynosi mi wiele spokoju i oderwania od „prawdziwego świata” i czasami odizolowanego.

A.M.: Twój występ w Sopocie na Open Source Art Festival wywarł na mnie ogromne wrażenie. Jak wygląda Twoje podejście do występów na żywo? Czy bardziej koncentrujesz się na technicznej stronie, czy na emocjonalnym przekazie dla publiczności?

Ch.L.: Dziękuję bardzo za miłe słowa! Szczerze mówiąc, to był dopiero mój drugi test setu na żywo, więc wciąż dopracowywałam stronę techniczną (i wciąż to robię przy każdym występie). Obecnie eksperymentuję nieco bardziej z używaniem oddzielnych kanałów dla efektów i miksowaniem sygnałów z różnych mikrofonów. Prawdę powiedziawszy, zawsze skupiałam się bardziej na przekazie emocjonalnym. Wspaniałą rzeczą w graniu na instrumencie jest to, że nawet jeśli najgorsze usterki zdarzą się w secie, nadal możesz grać na wiolonczeli, która jest (moim zdaniem) najpiękniejszym instrumentem emocjonalnym.

Chloe Lula interview
Photo by Simen Lambrech

A.M.: Czym dla Ciebie jest granie muzyki na żywo? Czy występy na scenie klubowej różnią się od tych, gdzie grasz bardziej eksperymentalne utwory na wiolonczeli?

Ch.L.: W ciągu ostatnich kilku miesięcy byłam bardzo podekscytowana możliwością grania na żywo. Dorastając grałam klasycznie, ale zawsze była to muzyka innych ludzi (to samo dotyczy DJ-owania, w większości. Nie grałam wielu setów techno na żywo). Występowanie z moim albumem lub jego kolejnymi wersjami jest o wiele bardziej satysfakcjonujące, ponieważ jest wrażliwe i naprawdę jest częścią mnie. Nawet samo udoskonalanie procesu grania na żywo – testowanie i znajdowanie odpowiednich mikrofonów, pedałów efektów i konwerterów, walizek podróżnych, instrumentów – było tak inspirujące, gdyż musiałam przejąć wszystko na siebie i zrozumieć, jak to ze sobą współgra. Jest to dla mnie o wiele bardziej satysfakcjonujące niż podłączanie USB do CDJ. Chciałbym częściej występować w tym właśnie kontekście.

A.M.: Oprócz muzyki, czy sięgasz po inne formy sztuki jako źródło inspiracji? Czy literatura, film, sztuki wizualne lub inne dziedziny mają wpływ na Twoją twórczość?

Ch.L.: Zawsze byłam zapaloną czytelniczką, a literatura zawsze wpływa na moją pracę. Jestem szczególnie wielkim fanem pamiętników i kreatywnej literatury faktu (ponieważ jestem również dziennikarzem muzycznym), choć czytam też wiele powieści. Większość tytułów moich utworów i wydawnictw, zarówno w muzyce ambient, jak i techno, pochodzi z książek lub fraz, które kocham; Maggie Nelson, Chris Krause, Derek Jarman i David Wojnarowicz są moimi ważnymi punktami odniesienia.

A.M.: Jakie masz plany na przyszłość – czy zamierzasz kontynuować połączenie muzyki klasycznej z elektroniczną, czy może planujesz eksperymentować z czymś zupełnie nowym?

Ch.L.: Na razie chciałabym zobaczyć, na ile uda mi się podążać tą ścieżką. Chciałbym pracować nad płynnym zestawem, który byłby jeszcze większym pomostem między muzyką klasyczną a elektroniczną – na przykład zestawem elektroakustycznym, który mógłby działać w kontekście klubowym. Mam również plany założenia wytwórni muzycznej, ale nie zdradzę jeszcze szczegółów, ponieważ wciąż finalizuję pierwsze wydawnictwo. To i dalsze doskonalenie moich umiejętności jako kompozytora, zwłaszcza na wiele głosów i instrumentów, jest w moich najbliższych planach! Obecnie pracuję z nauczycielem kompozycji i uczymy się bardziej awangardowych technik elektroakustycznych.

A.M.: Dziękuję bardzo za wywiad. Życzę powodzenia w realizacji Twoich planów.

Ch.L.: Dziękuję bardzo za zaproszenie!

Instagram
Facebook

Postaw mi kawę na buycoffee.to