ALA KRYSZTAŁ — Nigdy nie ufaj precyzyjnym odpowiedziom, gadając z Alą

ALA KRYSZTAŁ Anxious Magazine

Muzycznie ALA KRYSZTAŁ sytuuje się na styku kilku gatunków, flirtując z world music, ambientem, rockiem alternatywnym, free-jazzem, avantpopem, ethno music i wieloma innymi. Kompozycje uzyskane dzięki korespondencji elektroniki i precyzyjnie dobranego instrumentarium akustycznego, jak choćby handpan, hamgam, shruti box, kalimba, perkusjonalia i obiekty niemuzyczne, powstają w wyniku improwizacji będącej punktem wyjścia dla każdego utworu.

Owe improwizacje tworzą tajemniczą ścieżkę dźwiękową, której funkcje uruchamiają się przy pomocy intuicji odbiorcy i odkrywają przed słuchaczem mieniący się tysiącami odbić soniczny, tętniący arkanami krystalicznych sieci, nieuchwytny blask fluorytu tęczowego.

W wydaniu specjalnym dźwiękom o podniesionej wibracji towarzyszy również zarejestrowane w innej rzeczywistości misterium, filmowa uczta, która bogactwem swych smaków zaspokoi zmysły nawet najbardziej doświadczonego kulturalnego sybaryty.

Na albumie znalazło się 12 niepiosenek, które zarejestrowano na Strychu Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy. W twórczości ALI KRYSZTAŁ najważniejsza jest fuzja formy animacji eksperymentalnej i muzyki elektroakustycznej. Obszar działania formacji wyznaczają poszukiwania wspólnego języka dla płaszczyzn dźwiękowych i wizyjnych generowanych przez animowanie obrazów przy użyciu tworzywa standardowego jak i nietypowego.

ALA KRYSZTAŁ to:

MARCIN KARNOWSKI — perkusista, perkusjonista, autor tekstów, animator kultury, poeta, prozaik, członek zespołów: VARIETE, BRDA, 3MOONBOYS, MAŁOMIEJSCA, UR JORGE i wielu innych),

RADOSŁAW DRWĘCKI — muzyk, projektant, autor tekstów, operator instrumentów elektronicznych, również występujący w 3MOONBOYS.

MONIKA KUCZYNIECKA — odpowiedzialna za wizualną warstwę projektu; absolwentka ASP Poznań autorka plastelinowych teledysków, krótkich form animowanych; animowała m.in. dla BAJZLA, RENATY PRZEMYK, CENTRUM NAUKI KOPERNIK W WARSZAWIE, NARODOWEGO INSTYTUTU AUDIOWIZUALNEGO, NA GÓRZE, CZESŁAWA MOZILA, DAGADANY).

Artur Mieczkowski: Kiedy i w jakich okolicznościach Alicja pojawiła się w naszym świecie?

Marcin Karnowski: ALA KRYSZTAŁ krystalizowała się etapami. Wiele ścieżek wydeptaliśmy zanim osiągnęliśmy obecną formę. Intuicyjnie każdy z nas – tak mi sie przynajmniej wydaje – przeczuwał, że może właśnie rozpoczynamy nową fascynującą przygodą. Ale baliśmy się wypowiadać tego na głos. Pamiętam, że trochę się badaliśmy, sprawdzając czy na pewno nadajemy na tych samych falach. Szybko okazało się, że na pewno. Z Radkiem gramy od wielu lat w różnych konfiguracjach. Z Moniką spotkaliśmy się niedawno, kilka lat temu.

Radosław Drwęcki: Po raz pierwszy w trójkę spotkaliśmy się na festiwalu Animocje w 2018 r. Z intensywnych rozmów o wszystkim wykiełkowała współpraca. W sumie pierwszą kulkę rzuciła Monika, proponując zabawę synestetyczną, muzyka za ruchome obrazki i vice versa. Gra kula się do dziś, tylko co jakiś czas zmieniamy niektóre zasady i okoliczności.

Monika Kuczyniecka: No, właśnie – synestezja, jak wspomina Radek, była punktem wyjścia, przynajmniej z mojego punktu widzenia :). Chciałam przeprowadzić rodzaj eksperymentu, doświadczenia audiowizualnego, w którym muzyka staje się obrazem i na odwrót – obraz zaczyna brzmieć jak muzyka. Nasze pierwsze próby wypadły fajnie, więc postanowiliśmy to powtarzać. ALA KRYSZTAŁ zaczęła funkcjonować właśnie na zasadzie wspólnych audiowizualnych zabaw-doświadczeń. Wszystko opiera się w głównej mierze na improwizacji.

Anxious-magazine-Ala-Krysztal

A: Co było pierwsze już w formie widzialno-namacolno-słyszalnej? Obraz czy dźwięk? (Jajko kury czy kura jajka?). Jestem ciekawy, co i w kim wyzwala iskrę.

Monika: Kura w jajku znosząca kryształowe jajka.

Radek: Raz obraz, raz muzyka, bo w sumie wszystko jedno – może w tym cały trik z kurnika.

Marcin: Pracujemy różnie. Przygotowując się do pierwszego koncertu na przykład na festiwal Animocje, mieliśmy już muzyczne szkice, a Monika pewną wizję obrazów. Spotykaliśmy się na kilkugodzinnych próbach i korzystając z tych zalążków kompozycyjnych, robiliśmy sobie sesje improwizacyjne. Powoli układał się z tego jakiś plan. Sporo przy tym gadaliśmy (mam wrażenie, że niekiedy więcej było wzajemnego inspirowania się i pogawędek niż grania. I tak nam do dziś zostało). Czasami punktem wyjścia jest dźwięk, innym razem obrazek, ale zdarzały się takie momenty, w których spotkanie następowało raptownie: nagle jesteś wewnątrz historii i trudno nawet odgadnąć jak to się stało – takie momenty lubię najbardziej. Jeśli chodzi o album „Sandtrack” natomiast, tutaj trochę materiału muzycznego było przygotowanego wcześniej. Z Radkiem przygotowywaliśmy ścieżkę dźwiękową do słuchowiska „Mapy czasu” o Annie Jachninie i to były pierwsze dźwiękowe wprawki do nowej konfiguracji brzmieniowej. Postanowiliśmy wykorzystać nasze poszukiwania, włączyć te doświadczenia i rozwinąć niektóre pomysły do wspólnej wizualno-muzycznej zabawy.

ALA KRYSZTAŁ Anxious Magazine

A: „Nigdy nie ufaj pierwszym wrażeniom” – przyznaję moje pierwsze odczucia w styczności z Waszą muzyką były bardzo dezorientujące przez co intrygujące.  

Monika: Mnie inspiruje dźwięk i muzyka od zawsze. Nowa płyta chłopaków jest istną kopalnią pomysłów wizualnych.

Radek: Nie jestem pewien, czy dobrze Cię zrozumiałem – dezorientacja była pozytywna? Jeżeli tak, to fajnie. Tego rodzaju odczucie kojarzę pozytywnie, bo występuje w improwizacji z kimś, kogo dobrze kumasz i zazwyczaj zapowiada dobre wrażenia późniejsze. Chodzi o dobrą zabawę. Gdy się od niej nie tylko zaczyna – chyba najlepiej. Dlatego Ala unika zamkniętych, konkretnych fabuł, w niedopowiedzeniu jest świetna zabawa.

Marcin: To chyba dobrze, że Ala budzi niejednoznaczne emocje i nie układa się od razu do ucha i oka jak wykładzina do podłogi. Samo hasło umieszczone na okładce, które cytujesz, miało właściwie jeszcze spotęgować tę atmosferę sekretu, zabawy z formami. I wprowadzić element gry z odbiorcą, traktowanym jako partner. Myślę, że my sami cały czas próbujemy nadać precyzyjne uzasadnienie tego, o czym chcielibyśmy opowiadać. Ale dążenie do precyzji nie jest w tym wypadku najlepszą ścieżką. Zresztą, lepiej zadawać pytania, niż udzielać odpowiedzi. Nigdy nie ufaj precyzyjnym odpowiedziom, gadając z Alą ;).

ALA KRYSZTAŁ Anxious Magazine

A: Jak najbardziej pozytywna. I przyjmuję przestrogę w rozmowie z Alą :). Słuchając płyty na pewno da się zauważyć dość nietypowe instrumentarium, na co zresztą słusznie zwracają uwagę recenzenci. Elektronika vs handpan, hamgam i kilka innych tworzy swoisty klimat, bardziej orientalny a może już eteryczny, nienamacalny. 

Marcin: Rzeczywiście, w pewnym momencie zauważyliśmy z Radkiem, że handpan dobrze koresponduje z elektroniką. Znaleźliśmy pewną metodę otwierania linii melodycznej, a właściwie strzępu melodii w oparciu o spotkanie brzmień generowanych z instrumentarium akustycznego z szerokim spektrum jakie daje elektronika. To tylko metoda, która pozwoliła nam wleźć na wspólną ścieżkę. W takich sytuacjach trzeba być zawsze ostrożnym, aby nie zamienić procesu twórczego w coś, co można by nazwać patentem. Dość naturalnie wytworzył się w Ali podział na płaszczyzny elektroniczną i akustyczną. Jestem odpowiedzialny za tę drugą i staram się zawsze, aby dźwięki wydobywane z używanych przeze mnie narzędzi, takich jak handpan, hamgam, cymbały, shruti box czy perkusjonalia osadzone zostały w pewnym kontekście. Właściwie, używając metafory, mógłbym powiedzieć, że staram się słuchać tego co Radek do mnie mówi i reagować spontanicznie. Gdy dochodzi aspekt wizualny i Monika zaczyna swoje czary, próbuję nadążyć za sytuacją. I tak sobie gadamy. To co robi Monika tak bardzo mnie pociąga ponieważ widzę tutaj pewne podobieństwa z graniem na akustycznych instrumentach. Dotykanie tworzywa do animacji, ugniatanie plasteliny czy innych materiałów, których Monika używa jest mi bliskie. Nie wiem co ona wtedy czuje, więc nie będę się wymądrzał. Ale podobnie jest z handpanem czy hamgamem, które zaczynają się odzywać pod wpływem fizycznego kontaktu. To niezwykłe doświadczenie łączące twórczość z cielesnością. Uruchamia to intymną bliskość ciała i dźwięku. Wszystko w twoich rękach, można by powiedzieć ;).

Monika: Połączenia „tradycyjnych” instrumentów z elektroniką jest jak przenikanie się różnych wymiarów. To bardzo elektryzujące i fajne. Nie muszę nawet dodawać, że to działa na wyobraźnię.

ALA KRYSZTAŁ Anxious Magazine
Radek Drwęcki

Radek: Marcin od zawsze posługiwał się właściwie tylko instrumentami akustycznymi, a ja elektroniką. Graliśmy w tym układzie długo, po czym powstała Ala i po chwili zdarzył się fajny moment, gdy kiedyś u mnie na chacie improwizowaliśmy na garnku i Nordzie Leadzie 2X. Syntezator ustawiony na falę kwadratową z modulacją FM od razu skleił z blaszakiem Marcina i nagle zmienił się sposób wspólnego grania. Koniec końców na „Sandtrack” większość syntów brzmi miękko, ale moje ulubione fragmenty brzmią metalicznie i jasno.

A: Adela Konop – spodziewana czy nie wizyta na tej muzycznej uczcie?

Marcin: Kiedy skończyliśmy pracę nad utworem „Niespodziewana wizyta” zauważyliśmy, że jest w nim dużo miejsca na głos. Niemal natychmiast pomyśleliśmy o Adeli. Wiedzieliśmy, że ona zrobi to najlepiej. Znamy się i lubimy, więc ku naszej radości przyjęła zaproszenie do zabawy. Adela pięknie dopełniła utwór i jesteśmy jej bardzo wdzięczni. Na „Sandtracku” słychać wielu gości, którzy współdecydują o tym, jak brzmi krążek. Gościnny udział Anny Niestetek, która w kilku miejscach swym nieziemskim głosem koloruje nasze rysunki, to był strzał w dziesiątkę. Jak ważny jest jej udział, słychać choćby w „Nieprzyjemnym gościu”. W dwóch numerach zagrał Marek Maciejewski, wprowadzając gitarowy niepokój. Gościnny udział Agnieszki Karnowskiej i Jarka Hejmanna również stanowią wartość dodaną albumu.

ALA KRYSZTAŁ Anxious Magazine

A: Okładka jest też, po prostu, filmowa. Czuć Jarmusch’a i jego „Noc na Ziemi”.

Marcin: Film bardzo nas inspiruje. Dlatego w tym projekcie to, co wizualne i to co słyszalne tak bardzo się przenikają. O animacji z pewnością Monika opowie najlepiej. Tworząc  „Sandtrack” (już sam tytuł flirtuje z X muzą), wielokrotnie wyświetlały nam się kinowe odsyłacze. Jesteśmy z Radkiem mocno zajarani filmami klasy B, ale też kinem sf lat 80–90. Roboczy tytuł jednego z numerów brzmiał po prostu – Carpenter (wtajemniczonym kinomanom takiego odsyłacza nie trzeba wyjaśniać;) ). Co do samej okładki, masz rację, to kadr z pewnego filmu. Ale wyobraziliśmy sobie również słuchacza Ali Kryształ, który w zetknięciu z albumem, zobaczy swój własny film. Jeśli podczas kontaktu z „Sandtrackiem” pojawią się w głowie obrazy, to będzie najlepszy prezent, który mógłby nam sprawić odbiorca.

Radek: Pomysł na okładkę jak plakat do filmu pojawił się w trakcie miksów w piwnicy u Jarka Hejmanna. Od razu wiedzieliśmy, że to jest to. Okładka do filmu, którego nie ma. Już zaczynając tworzyć materiał do słuchowiska „Mapy czasu”, układaliśmy w głowie film, który nie miał początku i końca. Opieraliśmy się na paru mniej lub bardziej przypadkowo wybranych fragmentach z życia Anny Jachniny, ale bez łączenia ich w chronologiczną, logiczną całość, nie widzieliśmy w tym sensu. Wpływ kina, o którym mówi Marcin, w moim przypadku zwłaszcza tego zaliczanego do klasy B, zdaje mi się mieć klucz w formalnych tego kina „wymogach”. Trzeba mieć za mało kasy, nie być przesadnie zorganizowanym, nierzadko mieć za mało talentu, ale, co najważniejsze, posługiwać się kliszami w sposób nie tyle chybiony, co bezczelnie oczywisty. Zaczynając od przewidywalności scenariusza i nietrafionej gry aktorów, przez dalekie od doskonałości choć niejednokrotnie odkrywcze kostiumy i scenografię, a kończąc na bezczelności do takiego stopnia, że reżyser kopiuje czyjąś scenę jeden do jeden (z uwzględnieniem wyżej wymienionych wad), nieznacznie zmieniając kontekst. Większość tych filmów mogłaby w ogóle nie istnieć, bo są kopiami innych, ale choćby w samej grze kliszami, schematami jest coś nieobecnego gdzie indziej i wystarczająco interesującego, by po te filmy sięgać. Pokrewne wrażenie miewam czytając Phillipa K. Dicka. Jego pomysły, wizje, świat momentami zdają się być całkowicie plastikowe, nienaturalne, świecące sztucznością. Ale z tej wypolerowanej na pstrokato rzeczywistości wyłaniają się nowe możliwości, wcześniej nieznany kontekst, jakby ktoś odkrył słonia w pokoju. Co oczywiście może być bezpośrednio związane z halucynogennymi praktykami autora i skleja mi się z dorobkiem innego interesującego badacza i twórcy, Terrence’a McKenna. No i ekstra, że kwestię okładki mieliśmy szybko z głowy.

Oficyna Loża Anxious Magazine

A: Wydawcą jest LOŻA Oficyna. Prócz tradycyjnego CD jest ujawnione za ich sprawą DVD z tajemniczą zawartością.

Radek: Spotkanie z Lożakami jest jednym z fajniejszych w ostatnim czasie. Od początku współpracuje się świetnie i myślę, że to nie ostatnia rzecz, jaką razem zrobimy. Zakładam też, że wielu osobom zawartość drugiej płyty sprawi dobrą niespodziankę, dlatego nie będę niczego mówił, tylko z premedytacją zapraszam wszystkich na stronę, gdzie można nie tyle posłuchać muzyki, co ją kupić w formie plików i nieograniczonego streama, lub na CD w okładce filmowej, lub na tym samym CD w okładce równie filmowej i płytą DVD z filmem, o który pytasz :)

Marcin: Zawartość tajemnicza, więc może niech takową pozostanie ;). Zdradzimy jedynie, że materiał zawarty na DVD zarejestrowany został w tym samym miejscu, w którym powstał album „Sandtrack” – na strychu Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy. Tak, wydawcą jest Loża Officyna. Gdy trafiliśmy na Lożę, bardzo nas zainteresował materiał, który wypuścili wcześniej. Szybko okazało się, że mamy podobne podejście do kwestii wydawniczych, a nieco później odkryliśmy, że poruszamy się, wędrując podobnymi ścieżkami. Bardzo się cieszę, że „Sandtrack” trafił w ręce tych szajbusów ;).

Marcin Karnowski

A: Nie jest tajemnicą, że tworzycie takie projekty jak VARIETE, 3MOONBOYS, BRDA – co aktualnie u nich się dzieje? VARIÉTÉ jest tuż przed premierą nowej płyty.

Marcin: 26 listopada wychodzi nowe Variete, zachęcam do słuchania i do spotkań na koncertach. Materiał 3moonboys jest w trakcie realizacji. Nowa płyta Brdy jest już gotowa. Jeszcze nie zdecydowaliśmy, ale chyba wypuścimy ją dopiero w przyszłym roku. To są jednak zupełnie inne historie.

Radek: Z tych trzech wspólnie z Marcinem działamy w 3moonboys. Jest zaczyn na nowy materiał, jednak przez kilka innych projektów (w tym „Sandtrack”) poświęcaliśmy mu mało czasu. Najpierw Wojtek Kotwicki wyskoczył na solo płytą „DISAPPEAR”. Potem Piotr Michalski do spółki z Marcinem jako MAŁOMIEJSCA nagrali, co im w lockdownach wykiełkowało i niedawno zostało wydane pod tytułem „YEAH THEN” (do którego to albumu miałem okazję tworzyć okładkę do spółki z Anią Szwankowską). W międzyczasie Wojtek pracował nad nowymi rzeczami w gitarowym kwintecie 5G, a Piotr w zespole Alameda 5, który właśnie tworzy nowy materiał.

Monika Kuczyniecka

A: Monika, nad czym aktualnie pracujesz?

Monika: Jestem świeżo po zakończeniu pracy nad animowaną adaptacją wiersza dla dzieci, autorstwa Stefana Themersona. Do współpracy zaprosiłam aktora Lecha Dyblika, muzykę i dźwięki zrobił Marcin Karnowski, a i wspomniany Jarek Hejmann dodał swoje uszy- zrealizował dźwięk. Teraz układam sobie plany na kolejne działania.

A: Czy Alę zobaczymy na scenie? Koncerty planujecie z pełną oprawą audiowizualną?

Radek: W tym projekcie nie ma innej opcji, bez kompletnej części wizualnej to nie byłaby Ala. Nie wiem, czy uda się zagrać jeszcze w tym roku, ale planujemy trasę.

Marcin: Właściwie trio powstało z myślą o graniu live. To projekt audiowizualny i jak dotychczas tylko w ten sposób występowaliśmy na scenie. Tak się złożyło, że mieliśmy możliwość przetestowania, jak działa Alicja w różnych warunkach. Za każdym razem była to inna przygoda. Staramy się reagować na sytuację zastaną i dostosowywać widowisko do warunków i klimatu miejsca. Zarówno w klubie, np. na festiwalu „Animocje” jak i w plenerze na festiwalu „Malta” czy na dużej sali koncertowej (choćby na festiwalu filmowym Opolskie Lamy) grało się doskonale. Funkcjonujemy jako obraz i dźwięk, a związek jednego z drugim można by nazwać systemem naczyń połączonych. W każdym razie – tak, będziemy grać na scenie. Mamy nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli podać precyzyjne informacje gdzie i kiedy.

A: Trzymam kciuki, nie ukrywam że chętnie bym zobaczył i usłyszał Alę na scenie. Jakie kolejne planowane kroki ma w zanadrzu Wasz projekt? 

Monika: Nie mogę się doczekać działań na żywo. 

Marcin: Dziękujemy, nas też bardzo ciągnie na scenę. Miejmy nadzieję, że nie pozamykają znów koncertów. Bardzo brakuje nam grania na żywo. Jeśli chodzi o dalsze kroki, sporządzamy szkice do nowych rzeczy. No, ale lepiej za wiele nie gadać o projektach, póki się ich nie sfinalizuje.

Radek: Dzięki i zapraszamy. Też chciałbym jak najszybciej wypróbować nowe i parę starszych pomysłów na wszystko, co miałoby się dziać na scenie. Tym bardziej, że pojawiają się nowe rzeczy już z beczki innej, niż „Sandtrack”.

A: Dziękuję za wywiad, życzę powodzenia, nadstawiam uszu i oczu na Alę:).

Monika: Dziękuję, pozdrawiam, pa!

Marcin i Radek: Dzięki i do zobaczenia.

FACEBOOK

LOŻA Oficyna