The Parels

The Parels Anxious Magazine

Kiedy pojawia się termin „Fourth World music” automatycznie kojarzymy z nim osobę Jona Hassella, który zainicjował go pod koniec lat siedemdziesiątych, aby w ten sposób określić własne działania muzyczne. Termin ów miał łączyć w sobie elementy muzyki etnicznej/prymitywnej z każdego zakątka świata ze współczesną elektroniką i jej osiągnięciami/możliwościami. W nazwie jest również zawarty czy ukryty szerszy aspekt kulturowy, wyimaginowana przestrzeń, w której łączy się to co archaiczne i współczesne. Hybryda zespalająca w jedność.

Działania Hassella szybko znalazły wielu zwolenników, adeptów i następców. Poczynając od sobie współczesnych: David Toop, Michel Banabila, po nowe pokolenie: Monopoly Child Stars Searchers, Andrew Pekler, Nicolas Gaunin. Każdy z nich rozwijając i poszerzając terminologie „Fourth World music” o nowe elementy.

I w ten sposób dotarliśmy do The Parels, kalifornijskiego duetu: Eddie Ruscha i Jim Goodall, który idealnie pasuje nam do jednego z kontynuatorów tradycji „Fourth World music”. Na co dzień panowie poruszają się w nieco innych gatunkach muzycznych, co jednak nie przeszkadza, albo wręcz umożliwia im w stworzeniu takowej hybrydy dźwiękowej.

The Parels Anxious Magazine Soul moth

W marcu tego roku ukazała się ich już czwarta płyta „Soul moth”, wspólnym wysiłkiem finlandzkich wytwórni Lal Lal Lal i Ikuisuus – weteranów w publikowaniu avant folku, wszelakiej psychodelii, eksperymentalnych poszukiwań. Po pięcioletniej przerwie pomiędzy płytami, dźwięk ewoluował, stał się bardziej przejrzysty i zorganizowany. Dołączyły elementy muzyki egzotycznej czy tak zwanego Lounge Music, easy listening. Nie oznacza to, że panowie zalali nas banałami. Wciąż mamy zapętlone perkusyjne podkłady niewiadomego pochodzenia, przydymioną rozciągniętą delayem trąbkę, szumo-szmery. Psychodelia na całego.

Dobrym miejscem, aby rozpocząć przygodę z The Parels jest ich druga (wydana własnym sumptem) „The White desert” oraz następca „Mineral Kngdom”. Obie pozycje doskonale obrazują wyimaginowany świat odległych krain, prowadząc nas gamelanowymi para rytmami, egzotycznym instrumentami dmuchanymi. Wplątane dźwięki otoczenia dopływające z oddali, nawoływania plemienne, czy pojedyncze słowo twory punktujące przestrzeń stereofoniczną. Znów pojawia się „hassellowska” preparowana trąbka, która przypomina, nie naśladuje, skąd się to wszystko się wzięło. Wypalone słońcem drony pochodzące prosto z rozgrzanej pustyni czy może plaży na bezludnej wyspie.

Graficznie wszystkie wydawnictwa grupy oprawione są w wymowne collage Jima, a są tylko wizualna bramą do świata The Parels.

Marek ‘Lokis’ Nawrot