WIELORYB – „Wieloryb 2”

Requiem Records / CD / 2021

Wieloryb 2 Anxious Magazine recenzja

Łukasz Pawlak i jego Requiem Records w ramach tzw. Archive Series, od lat robią absolutnie fantastyczną robotę. Zapełniają „białe plamy” z kręgu muzyki alternatywnej, niezależnej. Tym samym oddają tym artystą jakąś sprawiedliwość dziejową, bo w sumie któż jak nie on. Te perełki rodzimego undergroundu już dawno powinny być opublikowane, jednak nigdy nie było impulsu ku temu. Może zwyczajnie i czasu, serca jak i zwykłego lenistwa innych. Na szczęście Requiem nadrabia te zaległości i chwała jej za to.

Już w 2018 r. legendarny Wieloryb doczekał się wznowienia swej debiutanckiej płyty na CD i winylu. Ten materiał istniał do tej pory tylko na taśmie magnetofonowej, którą w 1994 r. wydała wytwórnia SPV Poland. To była nasza odpowiedź na popularną na przełomie lat 80/90 scenę Electronic Body Music. Wyrosła na gruncie belgijskim z osławionym Front 242 na czele. Jednak wkrótce w podobnym stylu zaczęli grać inni, stała się zjawiskiem kosmopolitycznym. FRONT LINE ASSEMBLY, NITZER EBB, SKINNY PUPPY to tylko wierzchołek prawdziwej góry lodowej.

Wieloryb w składzie: Robert Suszko, Paweł Kmiecik i Maciej Żabczyński blisko lokował się tych klimatów, dokładając do tego prawdziwą pasję, dziką agresję i bezkompromisowość. Rok później związani z Koch International, wydali drugi album. Wieloryb zredukował się do duetu: Suszko/ Kmiecik. Wraz z tym niejako rozszerzyli paletę wpływów.

Połowa lat 90. to „złote lata” dla muzycznej alternatywy. Grunge, hip hop i techno wyznaczały tzw. szyk i brzmienie Generacji X. Wraz z tym dobrze radziły sobie inne nurty muzyki alternatywnej. Wydany rok wcześniej album „The Downward Spiral” Nine Inch Nails, katapultował Trenta Reznora do roli nowego, mesjasza industrialnego rocka. Wieloryb na swojej drugiej płycie poza typowymi petardami w klimatach klasycznego electronic body music, samplowali też ciężkie, rockowe gitary np. w takim „Hammered By The Gods” nawiązując do estetyki NIN. Z właściwą sobie ciekawością obserwowali to co działo się na alternatywnej, elektronicznej scenie. Umieli wpleść do swojej wizji EBM, połamane bity al’a The Prodigy. W finałowym „Dwa” zaadaptować brzmienia muzyki techno, jaka zainfekowała niemal całe lata 90, wprowadzając młode pokolenie w stan tanecznej euforii na niemal całą dekadę. Jednak mimo tych oczywistych wpływów, Wieloryb zachował ten ciężar swojej muzyki oraz duchotę i swoistą bezduszność niczym z hali fabrycznej. Najlepszym przykładem jest ich ciężka, mroczna, niemal industrialna wersja „Isolation” Joy Division, kompletnie nie przypominająca oryginału.

Drugi album Wieloryba po latach nadal brzmi nowocześnie i praktycznie nic się nie zestarzał. Niesamowite świadectwo ogromnego potencjału ówczesnej alternatywnej polskiej sceny elektronicznej. Najważniejsze, że ta muzyka wreszcie doczekała się edycji na jaką od dawien dawna zasługiwała.

Robert Moczydłowski