Water Damage to wieloosobowy eksperymentalny rockowy kolektyw z Austin, w którym grają muzycy wywodzący się z takich zespołów jak: Swans, Angels Of Light, Kidbug, Shearwater, Marriage, Spray Paint i Black Eyes. Główny skład Water Damage tworzą (w różnych konfiguracjach) – gitarzysta Travis Austin, klawiszowiec George Dishner, basiści Nate Cross i Jeff Piwonka oraz perkusiści Thor Harris, Greg Piwonka i Mike Kanin.
Zespół, którego twórczość śledzę od samego początku, czyli od dwóch wcześniejszych albumów – Repeater (2022) i 2 Songs (2023). Na najnowszej tegorocznej płycie In E wydanej, jak dwa pozostałe albumy w teksańskim niezależnym labelu 12XU (Uniform, Love Child, USA/Mexico, Chris Brokaw, Borzoi, Spray Paint), skład został poszerzony o trójkę nowych muzyków – Mari Maurice (skrzypce), Jonathan Horne (gitara) i Lonnie “Palmtree” Slack.
Nowa płyta to cztery dwudziestominutowe minimalistyczne mantry napędzane przez trzy perkusje i dwa buczące przesterowane basy. Water Damage nadal kontynuują swoją transową krucjatę, nie zmieniając swojego muzycznego motta “Maximal repetition, minimal deviation”, które towarzyszy im od pierwszego albumu. Jest to nadal motoryczny dronowy krautrock zainspirowany niemieckimi wizjonerami, takimi jak Neu! i Faust.
Płytę rozpoczyna utwór Reel E, gdzie muzycy zapuszczają się w polifoniczne struktury, które rozbijają i wzbogacają monotonny rytm stanowiący stały rdzeń ich wszystkich piosenek. W następnym kawałku Reel EE wjeżdża przesterowana psychodeliczna gitara, której nie powstydziłby się Loop lub The Heads. Cudny muzyczno-narkotyczny lot. Trzeci Reel EEE rozpoczyna dronowa improwizacja kojarząca mi się z dwoma nowojorskimi gitarzystami – Glennem Brancą i Rhysem Chathamem, aby następnie przejść w płynący i pełen rytmu kraut. Płytę zamyka cover Ladybird szalonego teksańskiego Shit & Shine z gościnnym udziałem muzyka tej kapeli Craiga Clouse na wokalu. Numer, gdzie sekcja rytmiczna w niesamowitym, monolitycznym transie ciągnie całość do przodu, sprawiając wrażenie toczącej się po torach stalowej lokomotywy. W tle niepokojący nastrój buduje apokaliptyczny klawisz z pojawiającym się co jakiś czas mocno, zniekształconym i schowanym wokalem Clouse’a, który w końcu wygasza utwór. Piękne zakończenie płyty.
Water Damage na swoim kolejnym albumie pokazali, że minimalizm i powtarzalność w muzyce nie musi od razu kojarzyć się z nudą i ziewaniem. Wyśmienita płyta, którą gorąco polecam.
Data wydania: 12 kwietnia 2024
Jarosław Mak