V/A: DJ Armok / Pillbox / DJ Bishop – Dungeon Rap: The Introduction

Natural Sciences / MC/DL / 2019

V/A: DJ Armok / Pillbox / DJ Bishop – Dungeon Rap: The Introduction

Gdy raptem kilka dni temu po raz pierwszy zetknęłam się z projektem Dungeon Rap: The Introduction, czyt. spędziłam ponad 40 minut na skutym lodem i spowitym mrokiem, post-apokaliptycznym pustkowiu na peryferiach świadomości (ależ powiało mroczną nastolatką eksperymentującą z jakimiś  „magicznymi” chemikaliami, co nie?), to już po kilku pierwszych dźwiękach naszła mnie jakże odkrywcza myśl, że jeśli ma istnieć niebo, nirwana, Walhalla czy inna Kraina wiecznych łowów, to z pewnością przez całą wieczność rozbrzmiewa tam muzyka Bacha. Ale ja się do takiego luksusowego nieba oczywiście nie dostanę, bo za dużo przeklinam i słucham satanistycznego metalu zachęcającego ludzi do samobójstwa, czyt. wypiłam w swoim życiu za dużo Monsterów. Po chwili jednak doszłam do wniosku, że dungeon rapu również mogłabym słuchać bez ustanku… Choć jego otchłanne, klaustrofobiczne soundscape’y bardziej kojarzą się chyba z piekłem aniżeli z niebem?

W ramach wprowadzenia do charakterystyki gatunku polecam artykuł na rapowo.pl, a przede wszystkim oczywiście zapoznanie się z samym albumem, gdyż słowo “Introduction” w tytule wydawnictwa jest wręcz kluczowe. W dungeon rapowej niszy bowiem jest to pozycja bezsprzecznie kanoniczna, która oficjalnie przypieczętowała narodziny gatunku, a jednego z jej twórców powszechnie uznaje się za pioniera, a nawet „wynalazcę” tej odmiany rapu. Technicznie zaś Introduction stanowi kompilację 16 utworów pochodzących z trzech różnych EPek wydanych we wcześniejszych latach przez dwóch ukraińskich artystów, Alexa Yatsuna, który posługuje się trzema różnymi pseudonimami, tj. DJ Sacred, DJ Armok i Pillbox, oraz Nikity Radivilova, znanego jako DJ Bishop. Warto w tym miejscu nadmienić, że każdy z tych projektów odznacza się innym klimatem i wykorzystaniem innych środków wyrazu.

Jak czytamy w notce opisującej winylowe wydanie albumu: „Album zapoczątkowuje nowy ruch w podziemnym hip-hopie o brzmieniu inspirowanym maszynerią wojenną, rytuałami i starożytnymi runami”. Zaraz, zaraz… Że co? I ja dopiero teraz dowiaduję się o istnieniu takiego nurtu? Jakim więc cudem wieloletnie tułanie się po najplugawszych zakamarkach dsbm’u nie doprowadziło mnie do tak wciągających czeluści? Po prostu nie mam kurwa pojęcia i najpewniej nigdy się nie dowiem.

Teraz mogłabym bezczelnie pójść na skróty i palnąć jakimś wygodnym frazesem, że rozdrabnianie się nad tym materiałem ma tyle samo sensu, co tłumaczenie twojemu kotu, że o trzeciej w nocy nie zapierdala się z prędkością rakiety po całym mieszkaniu, słuchanie go wybiórczo winno podlegać karze pozbawienia wolności do lat 5, a całość jest pełnoprawnym doświadczeniem i ekstremalną podróżą w głąb siebie, której metą jest ostateczna anihilacja kosmosu. I tak, w istocie tak właśnie jest. Niemniej zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy tu i teraz musi być gotów na skok w 40 minut przygnębiających, trzeszczących syntezatorów zblendowanych z Memphisowymi samplami, które budzą i rozbestwiają drzemiące w nas demony.

Dlatego też pozwolę sobie wyszczególnić kilka wyjątkowych okazów – takich jak np. Don’t Let This Be Your Death Wish z pierwszej części płyty, obejmującej utwory DJ Armoka z EPki God of Blood (demo ujrzało światło dzienne już w 1998 roku!). Pierwsze minuty przywodzą na myśl żmudną przeprawę przez rozszalałą śnieżycę. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy już na skraju sił, otumanieni kłębiącymi się w wycieńczonym umyśle halucynacjami, a śmierć zagląda nam w oczy coraz to głębiej – dzień jak co dzień, co nie? – lecz gdzieś w drugiej minucie i dwudziestej ósmej sekundzie z tej przytłaczającej gęstwiny wyłania się przepiękna, podniosła melodia niosąca iskrę nadziei – w oddali tli się niemrawo światełko. Chyba że to już jednak przedśmiertne omamy…

Podobnie malowniczymi wizjami, w których obłęd wiedzie ku wyzwoleniu, raczy nas The End wieńczący pierwszą część – tutaj rozbiegane, nerwowe glitche podszyte warkliwymi, motorycznymi synthami napawają słuchacza osobliwym, irracjonalnym lękiem – jakby lada chwila jakaś wyższa, nieodparta siła miała wrzucić nas bezpowrotnie w ziejącą otchłań szaleństwa, jednak w porę udaje nam się ocknąć, odetchnąć i zaznać zbawczego ukojenia.

Drugą część projektu stanowią trzy absolutne perły z EPki Komm nicht rein (2020) Pillboxa (a jest to w całości prześliczna EPka!), który jawi się jako najbardziej melancholijne i liryczne, ale także najsilniej przygnębiające wcielenie Alexa, na co może wskazywać już sama nazwa projektu, a także opis tape’a na Bandcamp: „mroczny i eteryczny dungeon rap, płynący niczym fala oceanu na zniekształconych i stłumionych gitarowych riffach, wykonywany w opuszczonych budynkach wojskowych”. Brzmi jak zaproszenie do raju, czyż nie? Znajdujące się na Introduction trzy utwory wydane pod szyldem Pudełka na pigułki, czyt. Chronic Pain, Days of Harvest i Insomnia traktuję tutaj jako 9. minutową, doskonałą całość – olśniewającym trenem, który emanuje i tętni bólem, tęsknotą i pustką, lecz równocześnie nęci i zniewala tajemniczością i fantazją, urzeka lekkością i pewną baśniowością, a nawet swego rodzaju romantyzmem.

Na koniec do swojego świata dźwięków i niepokojów zaprasza DJ Bishop, który oferuje brzmienie najbardziej Memphisowo-phonkowe i ukierunkowane na wyraźny bas – tak agresywne i siarczyste, jak czarujące i senne, lecz nadal głęboko zanurzone w smole, samotności i beznadziei. Szczególnej uwadze polecam takie lepkie od kurzu i spętane pajęczynami, piwniczne skarby jak Dungeon Playaz, Ride Heavy czy The Bishop.

Tak, przyznaję, upoiłam się tą muzyką do tego stopnia, że to, co tutaj wypisuję, to pewnie już tylko jakieś majaki, kocopoły i kogel-mogel, a więc zamiast dalej się pogrążać, pragnę Wam powiedzieć jeszcze tylko jedno – Dungeon Rap: The Introduction to jedna z najwspanialszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały. A więc już widzę siebie w roli misjonarza-pomyleńca, który zapuszcza się w najstraszniejsze zakamarki Wenezueli czy Kambodży, aby tam głosić słowo dungeonowe, aż w końcu mnie zgarną i wsadzą do więzienia, ale czego się nie robi w imię TAKIEJ muzyki.

Ale zaraz, przecież to dopiero Introduction, a tu cała śmietanka gatunku już ustawia się w kolejce – DJ Naxxramas, Lord Rashnak, DJ Sabnak, Oraculuv… Ach, szykuje się bezlik upojnych, nieprzespanych nocy…

Data wydania: 1 kwietnia 2019

Klaudia Putyra
Partyturiada – perypetie i wynurzenia muzycznej nerdki