La République des Granges / MC/DL / 2024

Trubadur, ogólno przyjęte określenie dla wędrownego poety/śpiewaka. Oryginalnie słowo to pojawiło się w średniowieczu, tytułując muzyka przemierzającego dwory, zamki południowej Francji. Ich działalność kulturalna, pionierska jak na ówczesne czasy, bezprecedensowo przyczyniła się do rozprzestrzenienia literatury i muzyki, a w szczególności świeckiej pieśni po całej Europie. Przenosimy się szybciutko w teraźniejsze nam czasy, aby w towarzystwie Tarpass – nazywających siebie współczesnymi trubadurami – wybrać się na jedną z ich psycho-geograficznych wycieczek. Właściwie tyle wiadomo o tym anonimowym projekcie, z wyjątkiem, że w chwili obecnej to duet stawiający na nieustanny rozwój. Dodatkowo poszukujący „mistycznych” instrumentów oraz przyjaciół, którzy nie tylko będą na nich wspólnie grali, ale głównie staną się kompanami w tej szalonej wyprawie.
Szperając to tu, to tam wychodzi na to, że Escale à Crux’ada to debiutacka taśma tej nomadycznej formacji. Tak, myślę, że nazwanie ich nomadami równie dobrze reprezentuje ich działalność. Przemieszczanie się w towarzystwie zarówno ludzi, jak i dźwięków. Już samo brzmienie materiału wtapia nas w przepyszną krainę lo fi, oddalenia – nie, nie, że szum i szum dominuje. To raczej specyficzne przyprószenie audio materiału, który w tracie słuchania nie atakuje, brak mu natarczywości. Wraz z upływem czasu to zjawisko, jakby zanika, przybliżając nas do czystości obcowania nie tylko z muzyką, ale i samymi muzykami, uczestnicząc w tym pseudo dub rytuale.
Rdzeniem wszystkich kompozycji zawartych na tym wydawnictwie jest rytm, trybalne wprowadzenie w trans. Przyglądając się pierwotnym instrumentom wykorzystywanym przez trubadurów, między innymi: flety, lutnia, szałamaja, kornet, ówczesne, wszelakie instrumenty perkusyjne odczuwamy pewne podobieństwo: podniosłość przekazu. Tutaj jednak, przeskakując w nasze czasy doświadczamy rozwinięcia koncepcji z przeszłości. Idea dubu jako wyjściowa forma i baza dla piszczałek, arabskich trąbek, wzbogaconych delikatną elektroniką, czy raczej procesowaniem. Bębny, bębenki, przeszkadzajki podkreślone delayem tworzą trybalne pętle unoszące się w przestrzeni, podrasowane flangerem zanikają i pojawiają się na horyzoncie, przypominając wczesne dokonania Rapoon. Jednak główny napęd pulsującego proto-dubu na tej taśmie został wykorzystany w odmienny sposób – jego mocarna basowa potęga została wycofana do tył jak w Spectacle au rad de feu pozostawiając niskotonowe buczenie w podkładzie utworu.
Wkraczamy też delikatnie w strefę współczesnego wykorzystania cut-up’owego budowania rytmiki, czy abstrakcyjnej wizji ala Kevin Martin, czy może Mick Harris tylko bez tej basowej bomby, która powoduje wrażenie przebywania raczej nad ziemią, niż przygniatanie basem do jej powierzchni. Oczywiście brak tu szaleńczego tempa, pogoni. Swobodne tempo, frywolne avant folkowe jamowanie, które przyciąga jak magnes i trzyma przy sobie. Czym dalej brniemy w tej wyprawie, tym bardziej opuszczamy realia przekraczając granice pomiędzy.
Data wydania: 11 października 2024
Marek “Lokis” Nawrot