Futura Resistenza / LP/DL / 2025

Czy to możliwe, że od wydania ostatniego „długograja” Stilluppsteypa upłynęło siedemnaście lat… aż siedemnaście? Niestety tak, czas zwinął się w kłębek i w tym przypadku zadrwił z nas, a może i nie. W każdym razie jesteśmy o te siedemnaście lat do przodu (wiekiem) i jednocześnie do tył (przemijanie). Beach Jolanda poprzednik Schokolino Choco Loco z 2018 roku nieźle namieszał mi w głowie, udowadniając tylko klasę tego duetu. Pierwotnie jako trio, a od 2002 po odejściu Heimira Björgúlfssona, ekskluzywnie jako duet: Helgi Thorsson i Sigtryggur Berg Sigmarsson.
Tych, co „narzekali” na brak nowego materiału grupy z pewnością cieszył fakt niesamowitej płodności wydawniczej Sigtryggura Berga Sigmarssona w tym okresie. Czy to tytuły solowe, czy przeróżne konfiguracje składowe z takimi osobistościami jak: BJ Nilsen, Dan Melchior, Dennis Tyfus, Judith Hamann…
Nadeszła jednak ta chwila i koniec oczekiwania: Schokolino Choco Loco zagościł w naszych domach. I jak na Stilluppsteypa przystało pierwsze sekundy to zaskok, deep mutant abstract techno z rejonów Porter Ricks / Basic Channel z przykrytymi wysokimi i wystawioną eksploatacją niższych frekwencji zapewniającą pewną, mglistą, podwodną atmosferę. Oczywiście jak zawsze w ich przypadku zderzamy się z wyśmienitą, wielowarstwową elektroniką, którą ciężko zdefiniować, wymykającą się jednoznacznej kategoryzacji. Nie zapominając o uwielbieniu dla niespodzianek i dawki finezyjnego czarnego humoru.
Pomimo podziału na poszczególne utwory, Schokolino Choco Loco można pochłaniać jako całość. Brak przerw i płynne przechodzenie jednego kawałka w drugi zdecydowanie ułatwia sprawę i zapewnia ciągły trip. Tocząc się dalej warstwa rytmiczna ulega mutacji, nie tylko zmieniając “bit”, ale równocześnie wysuwając do przodu loopowe sekwencje, fragmenty melodyki, które stają się napędem całości. I tutaj powolutku objawia się sekret. To, co pierwsze przykuwa słuchacza to istniejący rytm, czy melodia, ich atrakcyjność. Ciekawe rozwiązanie, łączenie motoryki z elektroniką najlepszych lat krautrocka. Jakże zmylna percepcja. Wystarczy przysłuchać się, przypatrzeć, co dzieje się poza tym. Głębokie tyły, które żyją własnym życiem, podkłady, szumo-pętle. Wirują, wirują, przesuwając bloki czasoprzestrzeni, niewidoczne za pierwszym razem. To one kierują całością.
Pierwsze zaskoczenie płytą to zmyłka. Przeglądając pokłady własnej pamięci, otwieram szufladkę z etykietą Stilluppsteypa – Beach Jolanda i wyławiam kawałek Dusty Hofmann LSD, tak tam jest nasiono, rdzeń, z którego rozkwitł przepiękny kwiat, jakim jest Schokolino Choco Loco. Czy ojciec LSD miał na to jakiś wpływ, odpowiedzcie sobie sami.
Wraz z rozpoczęciem drugiej strony krążka następuje zmiana taktyki i duet obnaża swoje oblicze. Atmosfera gęstnieje, rytm zapada się w głębie i często objawia się w odwróconej formie, puszczony od tyłu co wprowadza dodatkową dezorientacje. Co najważniejsze, przede wszystkim powolne tempo, które króluje, wprowadza wręcz opiumowy nastrój. W Ukulele house of worship aka casino place pojawia się też ciekawe nawiązanie do Psychic Tv i ich eksploracji psychoaktywnej elektroniki.
Przyglądając się płycie po kilkukrotnych przesłuchaniach narasta uczucie, że jest to pozycja nie tylko organiczna. Jej brzmienie posiada bardziej psychoaktywne właściwości, frekwencję odpowiednio dobrane masują twój umysł do tego stopnia, że fałdy mózgu zaczynają radośnie skwierczeć. Fragmenty „melodii” z pierwszej części płyty pojawiają się we fragmentach, zatopione w echo efekcie promieniują, rozbłyskują radością istnienia, zapadając w pamięć i wyskakują jak nagłe Déjà vu. Poproszę o więcej.
Data wydania: 3 czerwca 2025
Marek “Lokis” Nawrot