Sopa Boba – That Moment

Sub Rosa / LP/CD/DL / 2025

Anxious magazine Sopa Boba – That Moment

Siekiera, dziecko, palce na okładce – nie będzie łatwo.

Album, oparty na tekście Nicoleti Esinencu, zaczyna się od prawdziwej historii: ojciec w dzisiejszej Mołdawii odcina synowi palec siekierą za kradzież kilku banknotów… „i poranek / ten wyjątkowy moment / kiedy tatuś odcina ci palec siekierą, bo ukradłeś pieniądze / i mówi, że odetnie ci wszystkie palce, jeśli jeszcze raz ukradniesz / i nie dość, że drzewo pełne pieniędzy nie wyrosło w ogrodzie, to / jeszcze twoja mama pisze do ciebie / tata dobrze zrobił, że odciął ci palec / to cię czegoś nauczy / i tatuś nie może się do ciebie zbliżyć przez 30 dni / 300 metrów odległości / i pytasz gliniarza / kiedy tatuś wróci do domu? tatuś jest dobry / kupuje mi ubrania / i / ten szczęśliwy moment / kiedy tatuś i gliniarz piją razem drinka przy naszym stole, a ty biegniesz / do sklepu, żeby kupić im alkohol”.

Ta trauma to tylko pretekst do całej historii – Sopa Boba rozcina ją głębiej, aż do samej istoty: do kości kapitalizmu, który sprzedaje nawet ból. G.W. Sok (ex-The Ex) wciela się w narratora, a jego głos, chropowaty jak przefiltrowany przez popiół, nie opowiada, lecz oskarża. Słuchając That Moment, czuję, jakbym stał na szczycie wieżowca, z którego kolejne piętra rozpadły się w przepaść, a ja nie wiem, czy krzyczeć, czy skoczyć. Ta muzyka porusza we mnie głębokie emocje – od strachu, przez bunt, aż po melancholię, która nie daje mi spać.

Smyczki (Maritsa Ney, Roxane Leuridan i inni) wiją się niczym żywe istoty, a altówka Tima Harrisa płacze melodyjnie, by za chwilę utonąć w morzu zniekształceń. Modularne syntezatory Pavla Tchikova i Stéphane’a Diskusa brzmią jak maszyny tortur – zimne, ale hipnotyzujące. Elektronika wibruje niczym dron nad polem bitwy, a Sok opowiada „zamiast długów, które kraj ma wobec ciebie musisz tylko podlewać studnię i wypowiadać magiczne słowa krex-pex-fex” (That Magical Moment). To nie metafora, to diagnoza, która przyprawia mnie o dreszcze i skłania do refleksji nad stanem współczesnego świata. I tak też kończy się ten utwór, brutalnie, niczym sekator na metamfetaminie, w absurdalnie szybkim tempie obcinający nie tylko palce, ścinający coś więcej – marzenia o wolności.

Najbardziej porusza mnie kontrast między brutalnością a kruchością. Wiolonczela Eugénie Defraigne przecina ciszę jak jedwabny szal, który niespodziewanie uderza o kolczasty drut. W tych chwilach muzyka staje się dla mnie ciałem – słyszę trzask kości, chrzęst banknotów, łomot serca dziecka. Gdy syntezatory gasną, a smyczki unoszą się niczym dym, czuję, że choć wszystko zdaje się rozpadać, istnieje w tym również ulotna, nieuchwytna piękność. To nie katharsis, lecz pytanie bez odpowiedzi: czy świat można jeszcze naprawić, czy tylko spalić, by zacząć od nowa?

That Moment nie jest stricte albumem do słuchania – to performans, który dzieje się we wnętrzu. Po 55 minutach z tą muzyką w tle wstałem z fotela z zimnym potem na plecach. Spojrzałem przez okno i nagle ulica, sklep, reklamy – wszystko wydało mi się plastikowe, sztuczne. Sopa Boba nie daje nadziei; rozbija lustro, by pokazać, że i moje odbicie nosi pęknięcia.

Dla mnie ta płyta to manifest dla tych, którzy wierzą, że muzyka może być bronią. Dla wszystkich, którzy są gotowi usłyszeć, jak pęka świat, i chcą poczuć tę brutalną prawdę na własnej skórze.

Krex-pex-fex, Krex-pex-fex, Krex-pex-fex, Krex-pex-fex…

Data wydania: 21 lutego 2025

Artur Mieczkowski