Signals From The Emptiness – Pandemonium

Stargazing at Blank Skies / CDR/MC/DL / 2022

Signals From The Emptiness – Pandemonium Anxious Magazine

Nie tylko Polską niosą się kosmiczne dźwięki. Nie tak dawno miałem przyjemność recenzować fantastyczną płytę grudziądzko-toruńskiego Voices of the Cosmos, a tymczasem na swoje kilka akapitów wciąż czekało wydane wcześniej “Pandemonium” nowojorskiego Signals from the Emptiness. Najbardziej chyba „kosmiczna” wśród wszystkich płyt, jakie kiedykolwiek promowała SGBS, z niewiadomych przyczyn sygnowana etykietkami takimi jak downtempo, cyberpunk, czy – o zgrozo! – synthwave i vaporwave.

Nic z tych rzeczy! Pandemonium to iście kosmiczne dźwięki, elektroniczny, instrumentalny zorganizowany noise wymieszany z plamiącym kosmiczną krwią dark ambientem. Bez wątpienia „future” i bez wątpienia nowojorski instrumental o szerokich horyzontach – ale na pewno nie w klasycznym stylu Wschodniego Wybrzeża. O, nie! Drony, drony, jeszcze raz drony, kosmiczny szum, muzyka grana przez teleskop Hubble’a, udźwiękowiony projekt S.E.T.I., tętniące serce czarnej dziury… W sumie tak właśnie brzmi nie tylko otwierający całość “Derelict Portal 11”, ale ogólnie cały ten materiał.

Prezentowana na “Pandemonium” muzyka niesie z sobą wszystkie wymiary kosmosu. Może nie jest równie widowiskowo improwizowana co VOTC, stanowi za to pewną przemyślaną studyjną całość i równie udany zamknięty w sobie koncept. Słuchając takiego “Pathfinder Array” można wręcz wyobrazić sobie lub poczuć jak marsjański łazik eksploruje kolejne zakamarki czerwonej planety (ewentualnie, ktoś może się przez tych dwanaście minut nawet samemu identyfikować jako Pathfinder, dziś przecież można się identyfikować, jak tylko zechcemy!). Niosąca się gdzieś w tle harmonia dźwięków nastraja wybitnie marsjańsko – na horyzoncie rysuje się wschodzące wśród czerwonych piasków słońce, a pojedyncze uderzenia intensywniejszych dźwięków przypominają lepiej widoczne z Czerwonej Planety niż z naszej rodzimej Ziemi wybuchy słoneczne. Jeśli ktoś zastanawiał się kiedyś jak powinien brzmieć kosmiczny dreampunk, to właśnie tak! Dwanaście minut absolutnie nieksrępowanej i niesamowitej fonicznej synestezyjnej ekstazy eksplodującej feerią kosmicznych sonantów!

Całe “Pandemonium” brzmi do samego końca tam samo dobrze, w efekcie powyższego dostajemy więc ponad pięćdziesiąt minut fantastycznego materiału, którego aż żal słuchać z cyfry (albo z limitowanego CDRa). Pulsujące, zwłaszcza w drugiej połowie “Interruption of the Communicator” basowe rytmy idealnie dopełniają kosmiczną wszechogarniającą pustkę, bijącą zimnem z syntetycznych plam dźwiękowych, zaś wieńczący dzieło “Parametr Uplink Spectagraph” wprost emanuje odczuciem pojawiających się i zanikających kosmicznych zakłóceń w międzyplanetarnej komunikacji. Jednocześnie bije z tej płyty, jako całości, jakiś niesamowity kosmiczny spokój.

Jakoś tak zupełnie przypadkowo wyszło, że zarówno “Pandemonium” jak i nasze rodzine “Deep Fields” trafiły do mojego odtwarzacza niemal równocześnie (choć prawdą jest, że “Pandemonium” przeleżało kilka tygodni w kolejce) trudno więc unikać porównań materiałów, które – choć ich twórcy się nie znają i pewnie w życiu o sobie nie słyszeli – zdają się brzmieć tak niesamowicie komplementarnie, że wprost nie da się w tę przypadkowość uwierzyć. W każdym razie, jeśli kochacie Voices of the Cosmos – przesłuchajcie “Pandemonium”. A jeśli przypadł wam do gustu debiutancki album Signals From the Emptiness – koniecznie przesłuchajcie też “Deep Fields” projektu Wojtka i Rafała. Te płyty aż się proszą by urządzić sobie z nimi wieczorny maraton i słuchać ich naprzemiennie jedna po drugiej…

Piotr Wójcik