Alltagsmusik / United Dairies / CD/DL / 2025

Contrary Motion? Tak, ten tytuł z pewnością już gdzieś się pojawił. Szybki wgląd w pamięć własną i mamy rezultat: Nurse With Wound Contrary Motion – to jeden z tych koncertowych CD-R wydawanych prywatnie przez Steven’a Stapleton’a, a oferowany podczas trwania Adelaide / Unsound Festival w Australii.
Wciąż wyczekujący, od lat, nowego albumu Nurse With Wound i lekko znudzony odwiecznymi wznowieniami starych tytułów, „zapakowanych” w nowe okładki i tłoczonych na cudacznych winylach. Ewentualnie remastery starych masterów i remastery remasterów, nie wiem dokąd to podąża… Słysząc o nadchodzącym wydaniu Contrary Motion zastanawiałem się, czy będzie to kolejny trik „wyciągnięty” z iluzyjnego, czarnego kapelusza Stevena? Czyżby Scanner zajmie się dekonstrukcją tego koncertowego materiału, a może podda go spektakularnym remiksowi? Jak to w surrealizmie bywa: więcej odpowiedzi niż pytań.
Na dzień dzisiejszy pozycja wydana na CD (winyl w trakcie tłoczenia) w dwóch różnych oprawach graficznych, oczywiście autorstwa Babs Santini i na szczęście zawierające ten sam materiał audio. Przechodząc do konsumpcji Contray Motion celowo pomijam słowo wstępne o samych artystach z prozaicznych względów: w obu przypadkach jest ono po prostu zbędne.
Przechodząc ostatnio stany niespania, czy tak zwanej insomni ta dźwiękowa współpraca okazała się idealnym przyjacielem towarzyszącym podczas „bezsennych godzin” czy też dziennym odsłuchem. Już otwierający Causticum jest wyraźnym zaproszeniem do odwiedzenia strefy, w której spowolniony czas przetacza się w tunelowym labiryncie pełnym oparów niewiadomego. Kaskady napływających fal rozbijają się w wyobraźni, aby przełamać jej bariery i swobodnie wprowadzić w nieznane. Pojedyncze sprzęgi i dysonanse gitary wypływają i przełamują mrok. Poniżej elektronicznej magmy, która opatula to wszystko; skrzypiące, piskliwe odgłosy informują o swojej aktywności. Inna forma życia? Dobiegają zdeformowane głosy, czy ktoś coś mówił, czy to bezsenność płata figle? Co ciekawe, tytuł tego utworu pochodzi od nazwy lekarstwa między innymi na opadanie powiek – więc to dopiero początek naszej wyprawy. Tak, delikatny sprężynowy bit zakrapiany flangerem wkręca i wykręca się w spektrum stereo zostawiając pełne pole popisu dla wewnętrznej rozgrywki pomiędzy dystansową harmonią, a mikrodźwiękami pałętającymi się dosłownie wszędzie.
We wstępie wspomniałem o oryginalnym wydawnictwie Nurse With Wound o tym samym tytule i jego zbieżności z opisywaną tu współpracą. Od zawsze wiadomo było, że Steven wykorzystuje wielokrotnie te same elementy muzyczne z tą różnicą, że za każdym razem w innym: kontekście, zestawieniu. Przy umiejętnym żonglowaniu owocuje to odmiennymi rezultatem za każdym razem. Wnikając w składowe komponenty wyraźnie wyłapujemy „partie gitary” czy preparowanie „leżącej” gitary, której Steven używał podczas koncertów. Pojawiają się i inne sub-podkłady, które możemy rozpoznać. Jednak tutaj w obecności Scannera, specjalisty od szeroko rozumianej elektroniki, po raz kolejny wynik jest kolejnym odbiciem w lustrze. Jego bogata materia dźwiękowa moduluje i ustawia podwaliny pod każdą kompozycję. Przykrywając ekscesy Steven’a grubą tkanką materii sonicznej. Wizualizując odbywający się rytuał z pozycji widza: frywolne elementy chaosu otoczone zamkniętym okręgiem materii.
Cocculus – ponownie tytuł nawiązuje do lekarstwa na bezsenność w związku z przemęczeniem. Krążymy dalej, brak snu wywołuje halucynacje słuchowe, czy też wizualne. Stary telefon i sygnał zajętej linii, a może to sonar i jego echolokacja swobodnie wysyła wiadomość w oczekiwaniu odpowiedzi? (W pewnym sensie, osobiście przypomina mi to koncerty Scannera z londyńskiego Red Rose Club). Echo odpowiada horyzontalnym, świdrującym, psychoaktywnym dronem. Czas spowalnia, zamazując namacalne kształty, zaginając lub uwypuklając przestrzeń w najmniej spodziewanych momentach. Zamienić się w słuch to najlepsze wyjście, poddać biegowi wydarzeń nie ingerować, a oddać się doświadczeniu. Kiedy nie śpisz umysł otwiera się na bodźce, pozbawiony społecznej zatyczki, interpretuje bez granic. Powolny spacer w towarzystwie przewracającej się materii, czy to nagrania otoczenia? Odczuwasz masę preparowanej elektroniki, prawie żywej tkanki, która pomrukuje, dyszy, wibruje i ten powracający motyw gitary, który od samego początku towarzyszy, pojawiając się w najmniej oczekiwanych momentach. Mantra.
Data wydania: 3 marca 2025
Marek “Lokis” Nawrot