Wydanie własne / CD/DL / 2024
Powoli zaczynam kolekcjonować specjalną „szufladkę” obrandowaną naklejką: „Polscy imigranci tworzą muzykę na uchodźstwie”. Cóż, może to kwestia pokrewieństwa dusz (w końcu sam robię to samo), a może kwestia farta, ale większość z tych rzeczy, nawet mało znanych, by nie rzec niszowych, bardzo mi się podoba. Zwłaszcza, że nie są to nagrania rażące bylejakością, odstręczające amatorszczyzną czy bijące po oczach brakiem talentu. Absolutna większość (a gdyby tak się zastanowić, tylko tylko za ostatnie dwa, trzy lata było tego naprawdę sporo) to wydawnictwa, które są zdecydowanie niedoszacowane – marketingowo, targetowo, zasięgowo… Cóż, taki okrutny los twórców w czasach nadpodaży szalejącej w globalnej cyfrowej wiosce.
Jednym z takich twórców, zdecydowanie zasługujących na szerszy odbiór jest Darius Speier, czyli s475e. Człowiek, który na przestrzeni lat przeszedł drogę od udzielającego się w różnych projektach gitarzysty do klawiszowca zafascynowanego klasyczną elektroniką (hm… od razu przypomniał mi się Caught in Joy). Któż jednak może się oprzeć takiemu cacku jak C15 Nonlinear Labs? Swoją drogą miłość była to chyba wzajemna, bo zarówno na wydanej w marcu epce (Next Stop Earth), jak i singlu który ukazał się niecały tydzień temu (Sn°1) C15 pokazuje, że w dobrych rękach potrafi krzesać z siebie prawdziwe cuda. Sądząc zresztą z tagów pod bandcampową edycją tego albumu, nie był to jedyny instrument użyty do tych nagrań, pojawia się tam bowiem również Sequential Prophet 10.
A skoro już zabrałem się za recenzję dwóch materiałów naraz, to warto je uszeregować. Next Stop Earth to z jednej strony króciutka epka, z drugiej – można by tak powiedzieć – swoisty zapis poznawania się twórcy ze swoim nowym, potężnym instrumentem, zwłaszcza jego możliwościami w zakresie kreacji i edycji barw. Zawarte na tym materiale utwory powstawały jako samodzielne koncepty od stycznia 2022 do kwietnia 2023, po czym wraz ze świeżym utworem z roku 2024 doczekały się przearanżowania i masteringu. Całość wyszła nadspodziewanie spójnie i ujmy swojemu autorowi na pewno nie przynosi. A że mocno słychać inspirację klasycznym Vangelisem? Cóż, wielu już inspirowało się Mistrzem i bez tych inspiracji świat byłby na pewno uboższy o niejeden znakomity utwór. Można by nawet przekornie stwierdzić, że na samym początku drogi dobrze mieć konkretne inspiracje z górnej półki – z czasem większość twórców i tak idzie swoją własną drogą, wkompoponując powoli w tworzone utwory kolejne elementy stricte autorskie i wypracowując swój własny, coraz bardziej odległy od pierwotnych inspiracji styl.
W przypadku s475e słychać to już trochę na najnowszym utworze z epki czyli White Ocean. Bardziej agresywnym, z dużo mocniej zaakcentowaną sekcją rytmiczną, choć wciąż jeszcze eksplorującym klasyczne „vangelisolubne” barwy. Jednak na Sn°1 mamy już zdecydowanie bardziej do czynienia z próbą pójścia jakimś własnym torem. Zwłaszcza jeśli chodzi o dobór barw, choć oczywiście nie tylko. Gdzieś nam się ten Vangelis zaczyna rozpływać, po drodze trącając nieśmiało JMJ (zwłaszcza w Unknown World), pojawiają się też momenty, w których pobrzmiewa ta charakterystyczna „polska nuta”, którą iks recenzji wstecz (przy okazji jednej z płyt Piotra Lenarta) określiłem jako kwintesencję tego, co na rodzimym rynku nazwano „el-muzyką”. U Dariusa bez wątpienia jest ona nieco inna niż np. u klasycznych polskich twórców z lat 80., ale tego oczywiście nie da się uniknąć, można jedynie popuścić wodze fantazji i zastanawiać się, co by było, gdyby Marek Biliński czy Mikołaj Hertel mieli 40 lat temu Nonlineara albo Propheta… Klimat jednak bez wątpienia jest. Aż szkoda, że oba te materiały – epka i singiel, trwają raptem łącznie 27 minut. Choć może jest w tym i pewien sens. Może lepiej poszukiwać własnej drogi i stylu w krótkich formach, nagrywając pełnego longa, gdy z grubsza się już wykrystalizują. Zarówno Next Stop Earth jak i Sn°1 zdają się sugerować, że ten moment nadejdzie bardzo szybko…
Data wydania: 5 marca 2024 / 29 maja 2024
Piotr Wójcik