ROD – „Pòczuj Kaszëbsczègò Dëcha”

Zoharum / CD / 2020

ROD recenzja Anxious Magazine

Kolektyw ROD niemal od początku swojej działalności kooperował z oficyną Zoharum. Zaczęło się od ich dwóch pierwszych EP-ek , które poprzedziły debiutancki album „Lelum Polelum” z 2018 r., wydanego w barwach Karrot Kommano.

Płyta „Pòczuj Kaszëbsczègò Dëcha” to ich pełnowymiarowe i zarazem pierwsze wydawnictwo w barwach Zoharum. Nad wyraz świeże, oryginalne i nie dające się łatwo sklasyfikować. Punktem wyjścia jest tu bowiem fascynacja słowiańską kulturą, obrzędami jak i regionem z którego pochodzą artyści, Kaszuby. To zarazem śmiałe zerkanie w głąb, do kultury przedchrześcijańskiej gdy na terenach przyszłej Polski, dominowała stara pogańska religia. Jednakże ROD w swym podejściu i cedzeniu tych pradawnych tradycji nie jawi się tu jako typowa folkowa grupa. Jeżeli już to jak najbardziej jako nietypowa i na wskroś oryginalna. Takie ludyczne instrumenty jak: nyckelharpa czy piszczałki, zderzają z pulsującym basem i elektroniką. Gęste, klubowe bity, cyfrowy oddech elektroniki zderzają z tymi pierwotnymi, ludowymi motywami. Powstała istna postmoderna łącząca głęboką przeszłość z teraźniejszością a przy tym ta niecodzienna mieszanka, śmiało też spogląda w jutro.

To znakomita muzyka zarówno do rytmicznych podrygów, jak i słuchania. W tekstach zawartych na płycie „Pòczuj Kaszëbsczègò Dëcha” można doszukać się konfliktu światopoglądowego jaki zaistniał na Kaszubach. W tych opowieściach nierzadko ów Kaszub, jawi się niczym „obcy”, który poprzez język, obyczaje, wierzenia i tą „inność”, niejako manifestuje przecież też i swoją odrębność. Jednak mimo tych różnic, cały czas pozostaje zespolony z „polskością”, wszak funkcjonuje przecież w jej obszarze geopolitycznym i kulturowym.

Odważny manifest, nie tylko w wymiarze słownym ale też i muzycznym. Tak więc tytuł „Pòczuj Kaszëbsczègò Dëcha” to zarazem mocna zachęta aby odkryć dla siebie tę niezwykłą płytę. Tak mało ukazuje się albumów na wskroś oryginalnych i nieszablonowych. Tym bardziej miła to niespodzianka gdy takie płyty wywodzą się z rodzimego podwórka.

Robert Moczydłowski