Pharmafabrik Recordings / CD/DL / 2025

Lubię albumy interdyscyplinarne. Choć w zasadzie powinienem napisać, że nie wszystkie. Często bowiem, mieszanie różnych stylów prowadzi do chaosu, bałaganu, skutkuje albumem rwanym, szarpanym, nawet nie tyle niejednorodnym, co po prostu rozbałaganionym. Na szczęście PureH wie, co robi, PureH umie w synkretyzm, umie w wielowymiarowość i wielowątkowość, przede wszystkim zaś, umie w wybieranie z różnych gatunków tego, co potrzebne mu, by osiągnąć na danej płycie zamierzony efekt.
Czy pisałem niedawno, że uroki internetów są takie a nie inne, i wciąż często przychodzi mi poznawać ciekawe projekty lub artystów przy okazji ich trzeciej, piątej, czy dziesiątej płyty? Ano – pisałem. W przypadku PureH sytuacja jest jeszcze bardziej „dojrzała”, tutaj bowiem mamy do czynienia z artystą działającym ponad trzy dekady. Krótko mówiąc – gość gra dłużej ode mnie, a w życiu na niego nie trafiłem. Nie ma jednak tego złego… ani też nienaprawialnych błędów. Tetragram zaś całkiem całkiem do owego nadrabiania się nadaje. Stanowi bowiem fantastyczny splot klimatów od malowniczego ambientu, przez lekko jazzujące motywy perkusyjne w Slumber aż po fragmenty modularne, czy sięgające po elektroniczną alternatywkę, a jak ktoś się uprze to znajdzie tu dla siebie i kawalątek postindustrialnego drona. Sporo tu też fieldów, które poniekąd spajają to wszystko w jedną całość, a z drugiej strony żyją sobie własnym życiem, bowiem cały ten album mocno inspirowany jest naturą jako taką. Nie jest to zresztą stwierdzenie specjalnie odkrywcze, wystarczy spojrzeć na okładkę… Owych nagrań terenowych mamy tu rzeczywiście całkiem dużo, od morza w otwierającej album Paracusii przez urocze ptactwo w Tasukete (w ogóle mam ostatnio jakieś szczęście do albumów inspirowanych lub bazujących na odgłosach ptaków, to chyba czwarty w ciągu kilku tygodni), aż po kolejne dźwięki morza czy ptaków w kolejnych numerach. I tylko w finalnym Polynya początkowe odgłosy morza, zmieniają się finalnie w trzaski pękającego i topiącego się lodowca, co – zwłaszcza w połączeniu z dość dronowym i posępnym klimatem – nie nastraja zbyt optymistycznie na finał…
Tetragram to album wielowątkowy, wielowymiarowy, taki który ani nie zanudzi, ani nie zamęczy – choć skoków od stylu do stylu i od patentu do patentu jest tu sporo, nie ma tu niczego wymuszonego, nienaturalnego ani wywołującego w słuchaczu dyskomfort. To taki ambient, który lubi sięgnąć gdzieś w bok, po rozwiązania czasami nieoczywiste, jednak zazwyczaj trafne. Ambient z przyległościami. Ambient interdyscyplinarny. Albo po prostu – bardzo dobra, choć poniekąd trudna i wymagająca skupienia płyta.
Data wydania: 10 stycznia 2025
Piotr Wójcik