Sublime Retreat / CD/DL / 2025

Gdy tylko zobaczyłem tytuł tej płyty, Emperor Tomato Ketchup, od razu przypomniał mi się kultowy album zespołu Stereolab. Ale tu – choć tytuł ten sam – mamy do czynienia z absolutnie czymś zupełnie innym. Philippe Petit, francuski artysta (nie mylić ze słynnym linoskoczkiem, choć nazwisko identyczne! – ile jeszcze tych zbieżności znajdziemy?), proponuje podróż w głąb dźwiękowego eksperymentu, który nie tyle ilustruje obrazy, co je… wyobraża (niekoniecznie tworzy). To muzyka dla “image_inary”, jak sam określa swój projekt. I już na wstępie czuję, że ta płyta nie będzie zwykłym tłem, lecz raczej zaproszeniem do wspólnego snucia niesamowitych halucynacji.
Zatrzymam się nad pojęciem “image_inary” – po kilkukrotnym przesłuchaniu tej płyty doszedłem do wniosku, że to więcej niż tylko styl komponowania. To filozofia. Philippe Petit nie tworzy muzyki „dla obrazu”, ale wokół obrazu, który istnieje tylko jako mglista idea. Dla mnie to próba uwolnienia dźwięku z kajdan narracji – zamiast podążać za kadrami, muzyka staje się równorzędnym partnerem wyobraźni. Nie chodzi o to, by wzmacniać to, co widzą oczy, ale by otworzyć drzwi do tego, co może zrodzić się w głowie słuchacza. “Image_inary” to zaproszenie do współtworzenia: Petit rzuca hasło (dźwiękowe), a ja dopisuję do niego własne sceny, kolory, emocje. To muzyka, która nie chce być przewodnikiem, lecz inicjatorką – prowokuje, bym sam stał się reżyserem niewidzialnego filmu.
Seria “Music for the image_inary” to próba odwrócenia tradycyjnej logiki ścieżki dźwiękowej. Petit nie komponuje muzyki do filmu, ale wokół filmu, który istnieje tylko w naszej wyobraźni. Jego Emperor Tomato Ketchup nawiązuje do kontrowersyjnego dzieła Shûjiego Terayamy – japońskiego reżysera, który w 1971 roku stworzył wizję świata, gdzie dzieci obalają dorosłych, a ketchup staje się symbolem rewolucji. Film Terayamy to surrealistyczny horror, mieszanka erotyki, przemocy i politycznej metafory. Petit nie próbuje jednak odtworzyć tych obrazów dźwiękiem. Zamiast tego proponuje własną, muzyczną fantazję na ich temat – “image_inary”.
Słuchając tej płyty, czuję, jakbym przekraczał granice percepcji. Petit igra z napięciem między pięknem a dysonansem. Słychać tu elektronikę przeplataną organicznymi dźwiękami: szelestem, oddechem, stukotem maszyn. To muzyka, która nie chce być (i nie jest) „łatwa” – drażni, niepokoi, ale też hipnotyzuje. Momentami przypomina mi industrialne pejzaże europejskich twórców lat 70. i 80., ale z nutą japońskiej melancholii. Gdzieś w tle pobrzmiewają nawet echa free jazzu, jakby Petit chciał, by słuchacz zgubił się w tym chaosie (ja się z dziką rozkoszą gubię).
Najciekawsze jest to, jak Petit unika dosłowności. Gdy Terayama pokazywał dziecięcą rewoltę przez pryzmat drastycznych obrazów, on buduje napięcie poprzez kontrasty. Delikatne, niemal kołysankowe melodie zderzają się z ostrymi, mechanicznymi rytmami. To tak, jakby w jednym utworze zawrzeć zarówno niewinność, jak i okrucieństwo – dokładnie to, o czym opowiadał Terayama. Petit nie moralizuje, nie ocenia. Pozwala dźwiękom mówić za siebie, a słuchaczowi… interpretować.
Czy ta płyta jest „soundtrackiem bez filmu”? Dla mnie – raczej (co jest dość popularnym stwierdzeniem, ale w tym przypadku wyjątkowo trafnym) „soundtrackiem do filmu, który nigdy nie powstał”. Albo powstał, ale tylko w głowie kompozytora. Petit nie narzuca narracji, lecz podsuwa emocje: niepewność, nostalgię, a nawet groteskę. Słychać tu przesterowane dudnienie, które przypomina kroki nadchodzącej katastrofy, kakofonię głosów, jakby dziecięcy chór śpiewał hymn rewolucji.
Czy Emperor Tomato Ketchup to dzieło dla każdego? Zdecydowanie nie. To płyta dla tych, którzy lubią, gdy muzyka stawia pytania zamiast dawać odpowiedzi. Petit nie boi się ryzyka: jego kompozycje są jak równoległe światy, gdzie harmonijne pasaże nagle rozpadają się na hałas, a cisza bywa groźniejsza niż najgłośniejszy beat. Jeśli Terayama badał granice kina, Petit robi to samo z dźwiękiem.
Podsumowując: to nie jest album, który włączysz na imprezie – skąd w ogóle taki abstrakcyjny taki pomysł (no, ciekawe skąd?)? To może jednak bardziej medytacja nad tym, jak muzyka może stać się narzędziem wyobraźni. Philippe Petit nie komponuje – on rzuca zaklęcia. A Ty, słuchając, decydujesz, czy chcesz (?) się im poddać. Ja poddałem się bez walki – no dobra, po dłuższej walce, stwierdziłem, że poddaję się bez walki. I nie żałuję. A na ścianie wizualizuję zielony napis: Emperor Tomato Ketchup. I wylewa się czerwona farba.
Wiele pytań, jeszcze więcej odpowiedzi, błądzenia – przyjemnie zgubić się w tym lesie.
PS. Zwróćcie uwagę na okładkę – niech porusza się niczym wahadło przed Waszymi oczami podczas odsłuchu. Tu nic nie jest prawdziwe, tu wszystko staje się wirem abstrakcyjnego, surrealistycznego rozklejenia materii.
Data wydania: 25 lutego 2025
Artur Mieczkowski

